Koko to jest...
- ... yorkshire terrier. Tak miał napisane w papierach, jak go braliśmy. Ale jak pół roku później jechaliśmy do Francji i Koko musiał mieć paszport, pani doktor uznała: mieszaniec (śmiech). Miał cztery siostry, każda inny charakter i wzrost.
To jest pies pana czy żony? Bo częściej na spacerach widuję pana.
- "Na Wspólnej" kręcimy oczywiście w Warszawie, sporo też bywam w Poznaniu, gdzie budujemy z Ewą dom, ale jak jestem w Gorzowie, to chętnie z Koko spaceruję. To jednak i tak nic nie zmienia: pies jest żony, zdecydowanie. Jak miał sześć tygodni, przyczłapał, usiadł Ewie na nogach i już był jej. Nazajutrz czekała nas 450-kilometrowa podróż, którą Koko zniósł bez problemu. Liczy sobie już trzy lata i do dziś nie mamy z nim żadnych kłopotów.
Rozmawia pan z Koko?
- Chyba każdy, kto ma psa, to z nim gada, tylko nie wszyscy sobie to uświadamiają.
Do łóżka się pakuje?
- No jakże by inaczej, sypia z nami, na szczęście tylko w nogach. Na początku chcieliśmy być twardzi. Rozumie pan, parę uwag wysłuchaliśmy od fachowca, że takie wspólne spanie psa strasznie psuje. Raz jednak przyjechał do nas znajomy z Francji. Gdy położył się spać, nie mogliśmy znaleźć Koko. Aż tu patrzymy, a spod ramienia Francuza wystaje głowa Koko. Pomyśleliśmy sobie z Ewą: do diaska, z cudzoziemcem Koko będzie sypiał, a my, Polacy, to gorsi?!... Ale nie każdemu psu na to pozwalam. Przed Koko był Seven, jamnik szorstkowłosy. Jak po raz pierwszy przyjechałem do Ewy, do Gorzowa, to w sypialni tylko na niego spojrzałem i już wiedział. "Ja tu tyle lat służę, a teraz przyjeżdża jakiś taki i mnie wygania" - tak Sevenowi z oczu patrzyło. Zbiesił się normalnie, ale w końcu mu przeszło.
Ze stołu Koko coś dostanie?
- Niestety, żebractwo jest nagradzane. A jak za długo zwlekamy, przynosi ścierkę z łazienki i handlujemy: kąsek za ścierkę. Czasem to skarpeta, ale kijka nie odda nigdy... chyba że za ciastko.
Kijek w domu?!
- Nie, nie, to już na spacerze. Ja, w przeciwieństwie do żony, Koko spuszczam.
Wasze ulubione miejsca to...
- ... nie za daleko mieszkania: Park Róż, okolice wzgórza koło dawnej jednostki wojskowej przy ul. Chopina. Uprzedzam pytanie: tak, sprzątam, woreczek jest niemal w każdej kieszeni, razem z ciasteczkami, o proszę (aktor wyciąga z kieszeni ciastko w kształcie kości - red.). To kwestia pewnej kultury: mówi się dzień dobry, proszę, dziękuję, sprząta się po swoim psie.
Czy zawsze lubił pan psy?
- W dzieciństwie nabawiłem urazu, bo mnie ogryzł mój pies. Rozumie pan, co znaczy dla dziecka świadomość: mój pies mnie ugryzł. Tak naprawdę tego lęku pozbyłem się dopiero, gdy poznałem Sevena. On zresztą miał przydomek: doktor Seven, każdego potrafił wyleczyć. Na kłopoty terapeuta albo pies, wybór należy do ciebie. Pies w domu to jednak przede wszystkim radość i szczęście. Każdy, kto go ma, wie, o czym mówię (śmiech).
Dziękuję.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?