Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piją szampana w lodowatej wodzie w przeręblu. Kto? Morsy!

Michał Szczęch 68 324 88 43 [email protected]
Kąpiel w przeręblu może dostarczyć wiele radości.
Kąpiel w przeręblu może dostarczyć wiele radości. fot. Dariusz Łazan
Kąpią się w lodowatym jeziorze i zima im niestraszna. Lód i śnieg to dla nich idealne warunki. Mowa o miejscowych morsach, miłośnikach ekstremalnego pływania, dla których nawet picie noworocznego szampana w przerębli jest czymś naturalnym.

Widok ludzi w strojach kąpielowych, biegających po zaśnieżonej dąbiejskiej plaży, choć trwa już kilka lat, wciąż u niejednej osoby wywołuje zdziwienie. Turyści robią zdjęcia, wędkarze odkładają wędki i przecierają oczy ze zdumienia, gdy widzą grupę blisko 30. osób, wchodzących do lodowatego jeziora. Niewiarygodne? Każdy niedowiarek już w noworoczny poranek będzie mógł to zobaczyć, a nawet napić się z morsami szampana w przerębli i załapać bakcyla do dalszych kąpieli.

Wśród amatorów takiego zanurzania w jeziorze jest Darek Łazan, założyciel grupy i sprawca zimowego zamieszania. - Picie szampana w lodowatej wodzie to stara morsowa tradycja, stały element naszego kalendarza - przyznaje. - Oczywiście możemy pozwolić sobie jedynie na symboliczny łyk trunku, ale ten smak pamiętamy długo. A pierwszy stycznia to moment idealny, by zacząć morsować. Wszak jaki pierwszy dzień w roku, takie pozostałe.

Darek jest morsem od pięciu lat. - Początkowo obserwowałem ten sport z daleka - opowiada. - Pewnego dnia w Gazecie Lubuskiej przeczytałem artykuł o 70-letniej kobiecie, która kąpała się z gorzowskimi morsami. Zaimponowała mi. Skoro ona może, do dlaczego nie ja, pomyślałem. Tak zaczęła się moja przygoda.

Morsowania spróbować może każdy, kto ma zdrowe serce i trochę odwagi. Najtrudniejszy nie jest debiut. - Gdy wchodziłem po raz pierwszy do przerębli, nie wiedziałem, co mnie czeka, więc nie miałem obaw - wspomina Darek. - Przy kolejnym spodziewałem się już zimna, a organizm się przed nim bronił. Jednak strach można łatwo przezwyciężyć. Wtedy sport ten pozytywnie uzależni. Ja, odkąd zacząłem morsować, zanurzam się regularnie w każdą niedzielę. Sezon trwa od października do kwietnia - dodaje. Przez rok Darek kąpał się sam. Z czasem zaczęły dołączać kolejne osoby.

Jako pierwsza zdecydowała się córka, Dominika Łazan. - Obserwowałam tatę, cztery lata temu postanowiłam raz spróbować i tak mi zostało do dziś - opowiada. - Ze strony mamy nie było sprzeciwu. Czasami dziwią się znajomi, ale ja po prostu nie boję się zimna. Plaża usłana śniegiem i zamarznięte jezioro to idealne warunki dla każdego morsa. Im niższa temperatura powietrza, tym cieplej w wodzie. Po 30 sekundach robi się wręcz gorąco. Ta woda parzy! Słyszałam, że nawet kobiety w ciąży się kąpią, bo to samo zdrowie, tak się hartować. Ja nie choruję już od kilku lat - cieszy się Dominika.

Z roku na rok morsów przybywa, a przerębel się powiększa. Mariusz Frydryszak dołączył do grupy dwa lata temu. Z Darkiem mieszka niemal po sąsiedzku. - Nie jest trudno zostać morsem - przyznaje. - Wystarczy przełamać wewnętrzny opór. Sport ten nie wymaga stosowania diet, nie wymaga długich przygotowań. Należy się zbadać, jeśli wszystko jest w porządku, można się kąpać. I czerpać z tego satysfakcję i energię. Pierwszy dzień roku spędzony w przerębli na pewno tej energii dostarczy - przyznaje.

Przeczytaj też: Bezdomni schronienie znajdą tylko w nocy. A co zrobią w dzień?

W ciągu pięciu lat grupa dąbiejskich morsów urosła do 30 osób. Niektórzy przyjeżdżają nawet z Zielonej Góry, inni z Krosna Odrzańskiego i okolicznych wiosek, by oddawać się tej niecodziennej przyjemności. Pierwszą czynnością przed kąpielą jest wykucie sporego otworu w brodziku jeziora, czyli morsowiska. Zajmuje się tym Darek. - Przy cienkim lodzie do wykucia dziury wystarczy siekierka. Jednak przy lodzie grubszym niezbędna jest piła motorowa - opowiada. - Ubieram specjalne spodnie, by zbyt szybko się nie wyziębić i wycinam przerębel.

Gdy wszystko od strony technicznej jest gotowe, rozpoczyna się rozgrzewka, niezwykle istotna część rytuału. Morsy biegną kilka kilometrów, następnie wykonują skłony i pajacyki. Jeśli temperatura ciała jest już optymalna, można wejść do wody, koniecznie na wdechu, i rozkoszować się kąpielą, nawet przez pięć minut. Niektórzy mogą zwątpić, czy to rzeczywiście rozkosz. Do takiego relaksu trzeba się bowiem przyzwyczaić. - Gdy wchodzę do wody, czuję, jakby kłuły mnie kawałki szkła. I choć to może dziwne, ale jest wtedy super - opowiada Marta Piłat.

- Jednak najlepsze zaczyna się po wyjściu z wody. Skóra jest wtedy czerwona i nieco odrętwiała, niewiele się czuje, poza przyjemnością i ciepłem. Poza tym od tego się chudnie i figura się poprawia! A to zachęta dla każdej kobiety. Rozgrzewka przed kąpielą pozwala zadbać o potrzebną mi kondycję, bo jestem również piłkarką. Po kąpieli należy się szybko ubrać, by rozpocząć dalszy bieg, do domu, w którym czeka ciepła herbata - dodaje.

Wszyscy amatorzy zimowych kąpieli zgodnie przyznają, że to krzepi. Odkąd są morsami, praktycznie nie chorują, niektórzy nie łapią nawet kataru. Poprawiło się im krążenie. Są pełni energii i zapału do życia. Celem morsowania jest wszak zdrowie, utrzymanie dobrej sprawności ciała oraz dostosowanie organizmu do chłodnej pory roku. Poza tym morsy tworzą grono dobrych znajomych.

W dzień święta niepodległości do kąpieli ubierają szaliki w narodowe barwy, by manifestować swój patriotyzm. Pokazują przez to, że żyć zdrowo, to żyć szczęśliwie. - Wyjście z lodowatej wody na zimne powietrze jest tak niesamowite, że trudno to opisać. Nie wierzycie? Wystarczy na nas spojrzeć! - przyznają chóralnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska