Pijany lekarz nie trafił nocą do policyjnej izby zatrzymań. -Zgody na to nie wydał lekarz w Nowej Soli - mówi rzeczniczka zielonogórskiej policji kom. Małgorzata Stanisławska. Lekarz został umieszczony w szpitalu. Cały czas jest pilnowany przez policję.
Prokurator potwierdził pobyt pijanego lekarza w szpitalu. - Nie trafi do celi, ponieważ skarżył się na bóle - mówi informuje prokurator Kazimierz Rubaszewski, rzecznik zielonogórskiej prokuratury okręgowej. W tej chwili lekarz jest na oddziale szpitalnym i nie może zostać zatrzymany.
Do wypadku doszło wczoraj na trasie z Zielonej Góry do Świdnicy. Pijany kierowca subaru uciekając policji staranował peugeota i toyotę yaris. Dwie osoby z peugeota w ciężkim stanie przewieziono do szpitala w Zielonej Górze. Na miejscu ratowały ich zespoły karetek pogotowia.
Pijanym uciekinierem okazał się lekarz Tomasz T. Odmówił on badania alkomatem. W takim wypadku policjanci zawieźli go do szpitala w Zielonej Górze na pobranie krwi do badań pod kątem alkoholu. Na szpitalnym oddziale ratunkowym nikt jednak nie pobrał lekarzowi krwi. - Odmówiono tego tłumacząc się innymi czynnościami - mówi rzeczniczka zielonogórskiej policji.
Rzeczniczka szpitala w Zielonej Górze Adriana Wilczyńska informuje, że to nie była odmowa. - Personel zajęty był reanimowaniem ofiar wypadku, ratowanie życia to dla lekarzy priorytet - mówiła nam wczoraj nocą.
Policjanci z pijanym lekarzem pojechali do Polikliniki. - Lekarz w poliklinice również odmówił pobrania krwi do badań tłumacząc się brakiem dostępu do ambulatorium - informuje kom. Stanisławska. Policjanci musieli jechać z pijanym sprawcą wypadku do szpitala w Nowej Soli. Było już po godz. 23.00, a do wypadu doszło przed 20.00.
Prokuratura potwierdza problemy z pobraniem krwi do badania. - Będziemy wyjaśniać, czy lekarze, którzy nie pobrali krwi zasłaniając się innymi poważnymi zajęciami mówili prawdę - informuje prokurator Rubaszewski. W rezultacie, od wypadku do pobrania krwi minęły ponad trzy godziny.
W Nowej Soli Tomaszowi T. pobrano krew. - Cały czas był agresywny, znieważał policjantów, nie stosował się do ich poleceń. Musiał zostać zakuty w kajdanki - relacjonuje nocne wydarzenia kom. Stanisławska.
Toczy się już postępowanie karne wobec sprawcy wypadku. Jeszcze nie wiadomo, jakie zarzuty usłyszy lekarz. W zależności od nich, grozi mu kara do 4,5 do ośmiu lat więzienia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?