Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pijany lekarz w sądzie w Zielonej Górze. To anestezjolog Tomasz T.

Maciej Dobrowolski 68 324 88 80 [email protected]
Pijany Tomasz T. został skazany na siedem dni aresztu. Prowadzący sprawę sędzia uznał, że takie zachowanie to obraza sądu.
Pijany Tomasz T. został skazany na siedem dni aresztu. Prowadzący sprawę sędzia uznał, że takie zachowanie to obraza sądu. Archiwum "GL"
Trzy promile miał świadek Tomasz T., gdy przyszedł zeznawać. To anestezjolog, który kiedyś po pijanemu spowodował wypadek. I nietrzeźwy pojechał erką do pacjenta w stanie krytycznym.

Na rozprawie w środę 29 stycznia, niezwiązanej z wcześniejszymi wybrykami, Tomasz T. miał zeznawać jako świadek. Przed jej rozpoczęciem usiadł na ławce na korytarzu w sądzie i wyciągnął butelkę z alkoholem. Za bardzo nie krył się z tym, co robi.

- Sędzia od razu zorientował się, że ma do czynienia z nietrzeźwym, wyraźnie czuć było od niego alkohol - mówi Rafał Skrzypczak, prezes Sądu Rejonowego w Zielonej Górze. - Na miejsce została wezwana policja, która przeprowadziła badanie. Świadek miał około trzech promili.

Prowadzący sprawę sędzia Adam Gepart uznał, że takie zachowanie to obraza sądu. Tomasz T. został skazany na siedem dni aresztu. - Policjanci od razu zabrali go na komendę. Najpierw musiał wytrzeźwieć - dodaje podinsp. Małgorzata Barska, rzeczniczka zielonogórskiej policji. - Został już przewieziony do aresztu śledczego przy ulicy Łużyckiej. Teraz odbywa karę.

To nie pierwszy poważny alkoholowy wybryk Tomasza T. 6 października 2009 r. pod Świdnicą policjanci ścigali uciekające subaru. W końcu jego kierowca stracił panowanie nad autem i uderzył w peugeota. Dwie osoby w ciężkim stanie trafiły do szpitala. Lekarze walczyli o ich życie. Kierowcą subaru był Tomasz T. Nie chciał dmuchnąć w alkomat, więc został przewieziony na badanie krwi do szpitala w Zielonej Górze. Tam policjanci usłyszeli, że muszą czekać. Minuty upływały, a sprawca wypadku trzeźwiał. Dlatego mundurowi zabrali go do polikliniki. I znów pojawił się problem - brak dostępu do ambulatorium. W końcu badanie przeprowadzono w szpitalu w Nowej Soli, ponad trzy godziny po wypadku. Tomasz T. miał jeszcze 2,3 promila. Sprawą zajęła się prokuratura.

Przeczytaj też:

Lekarza, który uciekając po pijanemu spowodował wypadek, czeka badanie biegłego

Siedem miesięcy później

sprawa została umorzona, bo biegli uznali, że w czasie wypadku anestezjolog był... niepoczytalny.

Wywołało to prawdziwą burzę wśród naszych Czytelników. "Gazecie Lubuskiej" udało się dotrzeć do jednej z ofiar tego wypadku. - Miałem złamaną miednicę, rękę oraz kość udową. Byłem kompletnie potłuczony - opowiadał nam Jarosław Górecki. - Po wypisaniu ze szpitala przewieziono mnie karetką do domu. Miałem leżeć. Leżałem tak przez cztery miesiące.

W lipcu 2010 sąd uznał, że sprawa jednak nie może zostać umorzona, bo dokumentacja biegłych była niepełna. Powołano nowy zespół specjalistów, którzy stwierdzili, że Tomasz T. może stanąć przed sądem. W grudniu sporządzono akt oskarżenia.

Tymczasem anestezjolog wyjechał do stolicy i tam rozpoczął pracę w szpitalu. 17 grudnia 2011 "Życie Warszawy" doniosło, że Tomasz T. pijany przyjechał karetką na wezwanie do pacjenta w stanie krytycznym. Rodzina zawiadomiła policję, badanie wykazało, że lekarz miał około dwóch promili. Godzinę później pacjent zmarł. Tomasz T. stracił pracę. O tej sprawie pisała także "GL".

Ustaliliśmy, że Tomasz T. jest zatrudniony w Szpitalu Klinicznym im. Ks. Anny Mazowieckiej w Warszawie. Dzwonimy tam. - Nie sprawdzaliśmy jego przeszłości. Wygrał konkurs na kontrakt i dlatego został zatrudniony - słyszymy od Aliny Kuźminy, rzeczniczki lecznicy. - Nie mieliśmy na niego skarg, przychodził na dyżury. Decyzję o tym, czy wyciągniemy wobec niego konsekwencje dyscyplinarne, podejmiemy po konsultacji z prawnikiem.

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska