Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piłkarze GKP Gorzów Wlkp. byli już w niebie, a są w piekle

Robert Gorbat 95 722 69 37 [email protected]
Kapitan GKP Artur Andruszczak (z lewej) stoczył wiele pojedynków z lewym pomocnikiem MKS Dariuszem Góralem. Po ostatnim gwizdku sędziego powody do radości miał tylko zawodnik gospodarzy...
Kapitan GKP Artur Andruszczak (z lewej) stoczył wiele pojedynków z lewym pomocnikiem MKS Dariuszem Góralem. Po ostatnim gwizdku sędziego powody do radości miał tylko zawodnik gospodarzy... fot. Mariusz Matkowski/Nowa Trybuna Opolska
Nie tak miało wyglądać zakończenie jesiennej rundy w wykonaniu gorzowskich pierwszoligowców. W piątkowym meczu z MKS w Kluczborku prowadzili już dwiema bramkami, a mimo to... zeszli z boiska pokonani!

Mecz ułożył się dla GKP fantastycznie. Nasi już po niespełna pół godzinie gry prowadzili 2:0. W 17 min bramkarza MKS zaskoczył Maciej Górski, dobrze przyjmując piłkę w polu karnym i precyzyjnie uderzając z półobrotu. Dziesięć minut później cudownego gola zdobył Adrian Łuszkiewicz. Z rzutu wolnego posłał z 30 metrów taką bombę, że Krzysztof Stodoła mógł tylko spojrzeć, jak futbolówka odbija się od wewnętrznej strony spojenia jego bramki i wpada do siatki.

Gorzowianie powinni byli dobić rywali jeszcze przed przerwą, lecz zmarnowali kilka doskonałych okazji. W 22 min Artur Andruszczak skiksował jednak na 11 metrze, a chwilę później Emil Drozdowicz źle trafił w piłkę, będąc zaledwie 4 metry (!) od bramki. Mocno przestraszony Stodoła nie miał problemów ze skuteczną interwencją. Po drugiej stronie boiska groźne były tylko uderzenia Rafała Niziołka z dystansu. Jego dwie pierwsze próby okazały się nieskuteczne, ale przy trzeciej uderzył na tyle precyzyjnie, że ,,zdjął pajęczynę'' z okienka ,,świątyni'' Jacka Skrzyńskiego.

Wydarzenia po przerwie trudno wytłumaczyć w racjonalnych kategoriach. Gospodarze od pierwszych sekund rzucili się do natarcia, poniósł ich doping kilkusetosobowej publiczności i już w 48 min wyrównali. Andruszczak przypadkowo dotknął piłkę ręką tuż przed polem karnym, a Tomasz Copik bardzo szczęśliwie wykonał rzut wolny. Futbolówka otarła się o mur gorzowian i - zupełnie myląc Skrzyńskiego - wpadła do bramki. Losy spotkania zostały rozstrzygnięte kwadrans później. Niziołek już po dośrodkowaniu piłki spod końcowej linii boiska został podcięty przez wracającego za nim Andruszczaka. Sędzia długo nie wiedział, co zrobić z tym ,,pasztetem''. Najpierw puścił grę, lecz po konsultacji z asystentem wskazał na ,,wapno''. Pewnym wykonawcą ,,jedenastki'' okazał się Patryk Tuszyński.

W końcówce trener niebiesko-białych Krzysztof Pawlak postawił wszystko na jedną kartę, wprowadzając do gry trzech nowych, ofensywnych zawodników. Nasi powinni byli wyrównać w 89 min, gdy po dynamicznej akcji i wrzutce Sebastiana Janusińskiego sunący wślizgiem Górski trafił piłką z 4 metrów... w słupek. Więcej okazji do wyrównania nie mieli, więc po raz ósmy w tym sezonie musieli przeżyć gorycz porażki.
MKS KLUCZBORK - GKP GORZÓW WLKP. 3:2 (1:2)

Bramki: Niziołek (31), Copik (48), Tuszyński (63 karny) - Górski (17), Łuszkiewicz (27).

MKS: Stodoła - Orłowicz, Wilusz, Odrzywolski (od 46 min Nowacki), Nitkiewicz - Niziołek, Copik, Wodniok (od 81 min Hober), Glanowski, Góral (od 46 min Półchłopek) - Tuszyński.

GKP: Skrzyński - Andruszczak, Ganowicz (od 80 min Ilków-Gołąb), Wojciechowski, Petrzik - Ciach, Łuszkiewicz - Kaczmarczyk (od 76 min Janusiński), Drozdowicz (od 76 min Banasiak), Wan - Górski.

Żółte kartki: Odrzywolski, Nowacki, Niziołek, Wodniok, Półchłopek - Andruszczak, Ganowicz, Wan. Sędziował: Rafał Rokosz (Siemianowice Śląskie). Widzów: 600.

ZDANIEM TRENERA

KRZYSZTOF PAWLAK, szkoleniowiec GKP

- Po takim meczu trudno zebrać myśli, by powiedzieć coś logicznego. Zespołowi nie mogę niczego zarzucić. Rozegrał bardzo dobre spotkanie, zostawił po sobie korzystne wrażenie, a mimo to nie zdobyliśmy nawet jednego punktu. Nie chcę mówić o niesprawiedliwości losu, bo to banał. Przegraliśmy wskutek kilku własnych, indywidualnych błędów. Przy pierwszym golu dla MKS Daniel Ciach stracił piłkę na 25. metrze, a rywalowi wyszedł strzał życia. Takie prawdziwe stadiony świata. Przy drugiej mieliśmy piłkarskiego pecha, bo po rzucie wolnym futbolówka otarła się o mur i zupełnie zmyliła Jacka Skrzyńskiego. A rzut karny? Wszyscy się zdziwiliśmy, gdy sędzia wskazał na wapno, bo akcja już dawno poszła dalej... Na końcowym wyniki w największym stopniu zadecydowały nasze niewykorzystane okazje strzeleckie przy prowadzeniu 2:0 i pierwsze minuty po przerwie. W szatni apelowałem do zawodników o pełną koncentrację. Wręcz ich prosiłem, by nie myśleli, że wygrywamy 2:1. Wystarczyły jednak dwie wrzutki rywali, by rezultat się odwrócił... W końcówce bardzo chcieliśmy wyrównać. Ruszyliśmy na przeciwników, mieliśmy swoje sytuacje, ale po wślizgu Maćka Górskiego piłka jak na złość trafiła tylko w słupek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska