Gorzowscy szczypiorniści mają w zasadzie jeden, za to ogromny problem: brak pieniędzy. - W ciągu dwóch lat miejska dotacja dla pierwszej drużyny zmalała z miliona do 80 tys. zł. A na wynajem hali dostaliśmy zaledwie 10 tys. - przypomina grający prezes GSPR Robert Jankowski. - Od sponsorów też za dużo nie wyciągniemy, najwyżej 30-50 tysięcy. Firmy mają swoje problemy i wycofują się ze wspierania sportu. Do końca roku jakoś przetrwamy, choć w lidze czeka nas siedem kosztownych wyjazdów. Na każdy trzeba wydać 4-5 tysięcy. A potem? Boje się, że bez pomocy miasta nie damy rady...
Mimo pierwszoligowego statusu, gorzowscy gracze są i pozostaną stuprocentowymi amatorami. Funduszy z chudego budżetu wystarczy najwyżej na opłacenie w związku licencji zawodników, wyjazdy i sędziowskie honoraria. Problemem stało się też utrzymanie młodzieżowych zespołów. Przy 86-tysięcznej dotacji z miasta ich liczbę trzeba będzie zmniejszyć z siedmiu do najwyżej czterech. Jak to się odbije w przyszłości na sile klubu, nietrudno się domyślić...
Cały tekst o sytuacji w gorzowskim klubie czytaj w papierowym wydaniu ,,Gazety Lubuskiej''.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?