Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Piotr Matejko

Michał Kurowicki, 68 387 52 87, [email protected]
fot. Archiwum domowe
Aby oddać głos na tego strażaka, wyślij SMS o treści och.39 na numer 71051. Koszt SMS-a 1,22 z VAT. Jedna osoba może wysłać dowolną ilość SMS-ów.

Piotr Matejko zawsze chciał być strażakiem. W OSP Otyń jest od czterech lat. Przez ten czas zdobył duże doświadczenie. Uczestniczył w gaszeniu pożarów, pomocy w wypadkach drogowych i podczas tegorocznej powodzi.

Do naszego plebiscytu na Strażaka Roku zgłosiła go jego dziewczyna Monika. Jak sam mówi, straż pożarną ma na co dzień. Co to znaczy? W jego przypadku chodzi przede wszystkim o miejsce, gdzie mieszka. Od 15 lat jego domem jest mieszkanie służbowe, znajdujące się w budynku komendy powiatowej w Nowej Soli.

Mieszka tam razem z rodziną o tradycjach strażackich. W straży był jego nieżyjący już, pochodzący z poznańskiego dziadek. Tak samo tato Piotrka był strażakiem. A teraz jest na emeryturze, ciągle udzielając jednak cennych rad swojemu synowi. - Ostatnio też moje siostry były na zabawie z okazji Dnia Strażaka i zastanawiają się nad wstąpieniem w nasze szeregi. Ciekawe, czy się zdecydują? - zastanawia się Piotr Matejko.

Na co dzień pracuje w warsztacie jako mechanik samochodowy. Zawsze jest gotowy do akcji. Swój strażacki mundur ma przygotowany we własnym samochodzie i gdy tylko dostanie sygnał, od razu rusza do pomocy swoim kolegom z OSP Otyń.

Tak też było podczas majowej powodzi. Rano jak zwykle zaczął pracę w warsztacie. Nagle telefon. Dzwoni naczelnik straży. Razem z OSP Otyń ruszają do zabezpieczania wałów w okolicach Bobrownik. Po skończeniu pracy w warsztacie, o 14 zawiadomił tylko rodziców, że nie będzie go przez tydzień w domu i pojechał do akcji.

- Pierwsze dwa dni spędziliśmy non stop na wale przeciwpowodziowym. Dopiero później mogliśmy z kolegami zjeżdżać, na około cztery godziny do remizy w Otyniu, żeby się chwilę zdrzemnąć i wykąpać. Na takie nagłe akcje dostaję zwolnienie z pracy, wypisywane przez naczelnika. Do tego szef warsztatu gdzie pracuję wykazuje się naprawdę dużą wyrozumiałością i nigdy nie robi mi problemów, gdy muszę nagle opuścić pracę - opowiada Piotr Matejko.

Ostatnio będąc na Święcie Solan znalazł się we właściwym miejscu, o właściwej porze. W czasie jednego z koncertów obok niego zemdlała dziewczyna. Od razu ruszył do pomocy. Chłopak zemdlałej dziewczyny powiedział, że ma padaczkę. Razem z lekarzem, który znalazł się tam, podobnie jak Piotrek po cywilnemu, udzielił pierwszej pomocy. On trzymał ją za głowę, a lekarz uniósł jej nogi. Przez komórkę wezwał pogotowie. Za chwilę wspólnie zanieśli ją do karetki. Dziewczyna odjechała do szpitala, gdzie odzyskała przytomność.

W jednostce w Otyniu przydaje się jego znajomość mechaniki samochodowej. Wspólnie z kolegami są w stanie sami naprawić wszelkie usterki. A jest się czym zajmować, bo do akcji jeżdżą m.in. ponad 30 letnim starem. Sami wymienili w nim hamulce. Wiąże się z tym autem też tradycja chrztu wśród otyńskich strażaków - Każdy z nas na początku, zaraz po przyjęciu, musi jak najszybciej przecisnąć się przez okienko w kabinie Stara. A nie jest to łatwe, bo ma ono tylko 80 cm szerokości i 35 cm wysokości. Mi się jakoś udało. - śmieje się Piotr.

Oprócz wysłużonego stara mają jeszcze forda. Z niecierpliwością czekają też na jelcza, który ma być im przekazany w tym miesiącu. Na pewno przyda im się ten dodatkowy samochód ciężarowy, bo mają pełne ręce roboty przez cały rok. Jeżdżą do wypadków samochodowych, pożarów i wszelkich innych groźnych zdarzeń.

Piotr pamięta pilnowanie niewypału w Niedoradzu sprzed dwóch lat, które trwało prawie dwa dni. Zapadła mu w pamięci też akcja gaszenia pożaru w domu w Czciradzu i późniejsze pilnowanie pogorzeliska. Także pożar mieszkania przy ul. Wandy w Nowej Soli, gdzie niestety nie udało się uratować jednej kobiety.

Ostatniej zimy wezwano go razem z otyńskimi strażakami do ratowania mężczyzny uwięzionego w piaskarce. - Operator piaskarki wszedł do środka swojej maszyny. Tam gdzie jest piasek. Coś mu się tam zablokowało i chciał to ruszyć nogą. Jednak noga wpadła w ślimak, który odprowadzał piasek do wyrzutu i zablokowała się. Niestety ten człowiek nie mógł już jej wyciągnąć i część nogi musiała zostać odcięta tam na miejscu - opowiada Piotr.

- Wiele takich smutnych i tragicznych akcji pozostaje w pamięci strażaków na lata. Pomimo tego powołanie do pomocy ludziom jest silniejsze. A widok uratowanego mienia i osób, którym udało się pomóc jest bezcenny. Mam nadzieję zostać w przyszłości zawodowym strażakiem i pomagać ludziom jak najlepiej potrafię - kończy Piotr Matejko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska