Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pisanie jest jak narkotyk

Henryka Bednarska 68 324 88 73 [email protected]
Eugenia Pawłowska urodziła się w Baranowiczach. W tym roku skończyła 80 lat. Lubi... żartować. - Mam to po mamie - mówi.
Eugenia Pawłowska urodziła się w Baranowiczach. W tym roku skończyła 80 lat. Lubi... żartować. - Mam to po mamie - mówi. Mariusz Kapała
- Na początku pracy pisałam piórem ze stalówką, którą maczało się w atramencie. Później usiadłam przy komputerze. Czyż więc moje życie nie było ciekawe? Było - mówi Eugenia Pawłowska.

Przepracowała w "Gazecie Lubuskiej" 58 lat. Odwiedzamy ją w Domu Kombatanta. Siedzi na wózku inwalidzkim. - Już nie chodzę - mimo to uśmiecha się. I żartem dodaje, że czuje się jak Eugenia... Kadłubek. Ale oczy błyszczą tak samo jak kiedyś, patrzą życzliwie, czasami przenikliwie. Okulary dodają jej dostojeństwa. - Wyglądam inteligentniej? - znów żart w jej stylu. - Dali mi je, żebym w telewizji mogła odróżnić kobietę od mężczyzny.
Eugenia Pawłowska, pani Żenia, vel Snobka.

- Gdyby pani miała wybierać raz jeszcze, zostałaby pani dziennikarzem?
- Tak, znów wybrałabym ten zawód. Jest jak narkotyk. Choć jest piekielny, żąda od człowieka całej krwi, w sensie dyspozycyjności. Dziennikarz pracuje też jak nie pisze. Między pisaniem, prowadzeniem akcji ma mało czasu na zapalenie oskrzeli i antybiotyk. Śniadanie czasem jadło się w nocy. Dziennikarz ciągle szuka tematów, a gdy się położy, zastanawia się, czy nie popełnił jakiegoś błędu w tekście. Rzadko jest z siebie zadowolony. Nie wierzyłam we własne możliwości. W "GL" pracowałam głównie w dziale kulturalnym. A najlepiej pisało się mi z nożem na gardle, kiedy już trzeba było oddać tekst.

- Skąd ten brak wiary w swoje umiejętności?
- Nie wiem. Kiedyś Janusz Koniusz nakłonił mnie do napisania reportażu na konkurs "Nadodrza". Znalazłam ryzykowny temat, wszak były to czasy PRL-u, o dyrektorze Zgrzeblarek Julianie Ogrodniku, który choć pracownicy strajkowali solidarnościowo z Lubogórą, nie pozwalniał ich. Stanął za to przed sądem partyjnym. Zwolnili go z pracy. W artykule opowiadał, jak głęboko wierzył w socjalizm, partię i jak z czasem przestawał. Dostałam za tekst nagrodę, co mnie zaskoczyło. W redakcji Alicja Zatrybówna i Regina Dachówna, zbieraczki nagród, dziwiły się, jak to możliwe. - A wy?! - zawyłam tylko, bo one tym razem nic nie dostały. Później skomentowały, że to był skok Fortuny. No to w następnym roku znów wystartowałam w konkursie. Pisałam o takich ludziach jak ja dzisiaj i o siostrach PCK, które im pomagają. I też mnie nagrodzono. Komentarzy już nie było albo o nich nie wiem.

- Jak pani trafiła do "Gazety Lubuskiej"?
- Z nakazu pracy. Skończyłam dziennikarstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Mieszkałam wtedy w Żarach, Zielona Góra odpowiadała mi pod każdym względem - tu miałam rodzinę, a samo miasto nie było rozpędzone, dawało się porównać z Baranowiczami, w których pobliżu się urodziłam. W "GL" zaproponowano mi pracę w dziale korespondencji.

- Pamięta pani pierwszy tekst?
- Zaczynałam od opracowywania listów, które przysyłali korespondenci robotniczo-chłopscy. Starałam się trochę je ożywić. Już na początku dano mi fałszywy list, anonim. Ktoś donosił, że zawiadowca jednej ze stacji był pijany i obrażał pasażerów. "Ożywiając" list, nazwałam zawiadowcę chuliganem w czapce. Okazało się, że był to wzorowy pracownik i szlachetny człowiek. Ale włos mi nie spadł, bo przecież ktoś mi ten list dał. Drugą wpadkę zaliczyłam, gdy pisałam o młodzieży ZMP w pegeerze Nietoperek. Pomyliłam ogony, no, cielęta z jałówkami. Przełożeni zawieźli mnie do tego pegeeru na sąd, a wieczorem był drugi, na egzekutywie PZPR w Międzyrzeczu, choć ja nigdy do partii nie należałam. No, natarli mi wtedy uszu. Żądali od naczelnego, by mnie ukarał. Ten obiecał, że wyciągnie konsekwencje, ale nic nie zrobił. Później, jak jeździłam w teren, a w autach trochę przysypiałam, kierowcy budzili mnie, wołając: Uwaga, Nietoperek!

- A jak zrodziła się Snobka?
- W redakcji na etacie przepracowałam 37 lat. Gdy zmieniał się ustrój i gazecie groziła zagłada, odeszłam na emeryturę. Miałam trzy miesiące przerwy. Wtedy zdystansowałam się do ustroju, którego nie zdążyłam zbudować. A że bywałam na imprezach i zaczęłam zauważać różne śmieszności, zaczęłam to opisywać. Snobizm, silenie się na to, co to nie ja, gdzie nie bywam. Snobka miała więc prawo być głupio-mądra, naiwna.

- Kogo poznała pani w ciągu tych 58 lat?
- Milion ludzi, którzy buzują teraz w głowie, pamięci. Widziałam z bliska papieża, gdy był w Gorzowie. Dwa razy podczas pobytu w Wojnowie dłoń ściskał mi ojciec królowej holenderskiej Beatrix. Poznałam prawnuka Bismarcka. I wielu ludzi kultury, choćby Andrzeja Wajdę czy Daniela Olbrychskiego.

- Co w tej pracy przyniosło najwięcej zadowolenia?
- Gdy komuś lub czemuś się pomogło. Nie patrzyłam na sukces dziennikarski, ale na pożytek. Jeśli ludzie robili coś dobrego, warto było im pomóc, np. biednym dzieciom. Często w różnych kręgach byłam suflerem z pomysłami. Co się rodziło? Złote Grono, o którym mówiła cała Polska, Lubuskie Lato Filmowe, pierwsza uczelnia - WSI. Także Festiwal Piosenki Radzieckiej, na którym pojawiali się, być może przymusowo, Pugaczowa, Magomajew, Binczewska. Brakowało Okudżawy, ale ten ciągle narażał się partii. Lubiłam te konkursy, pomijając warstwę ideologiczną. Przypomnę przy okazji, że przez 30 lat pisałam "Harcerski kociołek". Lubiłam poznawać ludzi. Jeśli trzeba było dojechać do rozmówcy, dojeżdżałam, nawet na ramie roweru czy wozie pełnym worków z ziemniakami. Na początku pracy pisałam piórem ze stalówką, którą maczało się w atramencie. Później usiadłam przy komputerze. Czyż więc moje życie nie było ciekawe? Było.

- Gazeta ma urodziny...
- ... jestem wdzięczna "GL" za to, że jest, że była moim drugim, a często pierwszym domem. Życzę, by trwała.

- Dziękuję.

Nieruchomości z Twojego regionu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska