Gorzowianin mieszka na Górczynie. Do osiedlowego parku chodzi z dwojgiem dzieci (2 i 5 lat) niemal codziennie. - 28 grudnia minęliśmy panią z pitbullem na smyczy. Nie miał kagańca. Gdy byliśmy parę kroków dalej, właścicielka zwierzęcia odebrała telefon, a ten wykorzystał moment, szarpnął się i dopadł idącego obok na smyczy psiaka! - opowiadał nam wczoraj pan Jacek. Jego opowieść była szokująca. Okazuje się, że właścicielka atakującego psa nie była w stanie zapanować nad morderczym zachowaniem pupila. A ten zaciskał w swoim pysku głowę psa spokojnej - jak mówi pan Jacek - rasy.- Ofiara nie miała żadnych szans na samodzielne uwolnienie się z potrzasku, a właściciele szarpali bezradnie smyczami. Dopiero kilkukrotne mocne kopniaki zadane przeze mnie agresorowi przyniosły skutek. Ofiarę udało się uwolnić - relacjonował Czytelnik. Dopytywał na miejscu bezmyślną panią pitbulla, dlaczego nie ma kagańca. Usłyszał, że nie powinien jej denerwować, bo i tak już jest zdenerwowana. - Przecież ten pies mógł rzucić się na moje dzieci. Na przypadkowego przechodnia. Gdyby miał kaganiec, zagrożenie byłoby dużo mniejsze - nie krył złości Gross. To samo powiedział kobiecie od pitbulla, ale ona tylko wzruszyła ramionami.Tymczasem w parku Górczyńskim psy bez smyczy i kagańca biegają bardzo często. - Właściciele spuszczają je koło fontanny, czasami na dużym placu zabaw - mówił Krzysztof Maciejak. - Pół biedy jak jest to jakaś miniaturka. Ale biegają tak nawet wilczury i inne duże rasy - dodała Krystyna Drzewiecka.To samo usłyszeliśmy od komendanta straży miejskiej Czesława Matuszaka. Okazuje się, że strażnicy w 2012 r. namierzyli 320 właściciel psów, których pupile biegały bez smyczy lub kagańca. - Wystawaliśmy im 70 mandatów do 250 zł. Siedem razy skierowaliśmy sprawę do sądu. Resztę pouczyliśmy - wyliczył nam Matuszak. Zapewnił, że temat jest ,,na bieżąco monitorowany". - Ale żebyśmy mogli interweniować, musimy mieć zgłoszenie - zaznaczył (numer do straży: 95 735 57 28).Tylko jak reagować, gdy nie mamy czasu na wezwanie pomocy, bo obcy pies właśnie do nas biegnie? Idealnie byłoby znać się na zwyczajach czworonogów i rozpoznawać rasy. Wtedy wiedzielibyśmy, jakie jest zagrożenie atakiem. - Ale jeśli się nie znamy, musimy założyć, że pies ma złe zamiary. Zdejmijmy plecak, torebkę, kurtkę czy płaszcz. Miejmy coś w ręku. W ostatniej chwili rzućmy to psu, by go zainteresować. Powinniśmy też przygotować się na odparcie ataku, najlepiej wyprowadzając uderzenie nogą - radzi Maciej Łazar. Od lat zawodowo zajmuje się układaniem psów i prowadzi dla dzieci zajęcia, na których uczy ich bezpiecznego zachowania przy tych zwierzętach. Przyznaje, że nieodpowiedzialność ludzi jest porażająca. - Spuszczanie psa ze smyczy, jeśli nie mamy nad nim pełnej kontroli, jest po prostu głupie i ryzykowne. A jeśli nie potrafimy zapanować nawet nad czworonogiem na smyczy, koniecznie zakładajmy mu kaganiec - dodaje ekspert.Jak ustaliliśmy, policja nie dostała zgłoszenia o incydencie, który opisał nam Czytelnik. Rzecznik komendy wojewódzkiej Sławomir Konieczny tłumaczy: - Jeśli nie doszło do poważnych obrażeń, pokrzywdzeni często nie informują nikogo o pogryzieniu. Ale problem jest. Choćby w Nowy Rok pogryzienie zgłosił nam pracownik pogotowia, który został zaatakowany przez psa podczas niesienia pomocy. Właściciele psów muszą mieć świadomość, że są odpowiedzialni za swoje zwierzę - dodaje policjant.Przypomnijmy: zgodnie z przepisami psy można puścić luzem tylko w parku Czechówek, na terenie przy Kanale Ulgi oraz w lasku Wieprzyckim. A i to pod warunkiem, że nie będą zagrożeniem dla innych spacerowiczów..
Seria pożarów Premier reaguje
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?