Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Plemniki w basenie, czyli na co skarżą się turyści

Katarzyna Borek 68 324 88 37 [email protected]
Turyści potrafią skarżyć się na to, że na wakacyjnym wyjeździe widok był brzydki, woda za mało błękitna, a piasek mniej żółty niż w katalogu…
Turyści potrafią skarżyć się na to, że na wakacyjnym wyjeździe widok był brzydki, woda za mało błękitna, a piasek mniej żółty niż w katalogu… sxc.hu
Niektóre reklamacje turystyczne przeszły już do legendy. Jak ta klientki skarżącej się organizatorowi wycieczki, że jej córka wróciła z wczasów w ciąży. Bo w hotelowym basenie pływały żywe plemniki.

Co roku polscy turyści składają do organizatorów podróży około 5 tys. oficjalnych reklamacji. A są przecież jeszcze niesformalizowane utyskiwania. Oprócz skarg uzasadnionych, nie brakuje i takich świadczących o bogatej osobowości skarżącego. I właśnie takimi się tu zajmiemy. Wzięliśmy je z lubuskich biur podróży oraz z forów internetowych dla turystów i organizatorów wypoczynku. Dowodzą, że niektórych potrafi ponieść wyobraźnia. W tzw. branży do rangi legendy urosła już skarga klientki, która po powrocie z wycieczki domagała się zadośćuczynienia za ciążę córki, w którą ta zaszła w hotelowym basenie. Bo i żywe plemniki tam miały pływać. Kultowa jest również reklamacja pani - na wakacje zmarnowane z powodu choroby. Przeziębiła się, bo ktoś złośliwie otwierał okna w trakcie… lotu samolotem.

Przy takich zgłoszeniach inne to mały pikuś. A raczej trudna codzienność organizatorów wypoczynku. Tłumaczących się przed turystami, których nagminnie rozczarowują choćby zabytki. Że magii nie mają (sfinks). Że są kupą gruzu (to z kolei o piramidach).
"Poszliśmy do sanktuarium, gdzie kiedyś mógł przebywać tylko faraon. Powiem szczerze, że było lekko skromne, ale fakt, że kiedyś tam siedział zrobił swoje" - pociesza się jakaś pani, co to pierwszy raz była w Egipcie. Bardziej oblatani rodacy przestrzegają: wyobrażenia i oczekiwania różnią się od rzeczywistości, ale "jechać trzeba, bo to nie jest Hollywood, ale życie na gorąco i to w przenośni, jak i dosłownie".

Pogoda dla utyskujących

Klient gorzowskiego biura oburzał się, że podczas jego urlopu na Majorce padał deszcz. I to aż jeden dzień! Narzekania na pogodę bardzo ubarwiają zresztą treść skarg. Choćby o zdanie: "Przy wydzielaniu posiłków kelnerom pot z czoła skapywał wprost do brytfanny z jedzeniem". Gdy jedną z turystek posądzono o zabronione wynoszenie żywności z restauracji na taras, tłumaczyła się: "Zbyt wysoka temperatura nie pozwalała kontynuować konsumpcji w w/w pomieszczeniu".
Obsługa obrywa zresztą często. Z różnych powodów. "Widząc mnie i męża wydzielała nam minimalne ilości jedzenia, bez możliwości dokładki. Za każdym razem, gdy podchodziliśmy prosić o dokładkę, pracownicy krzyżowali ręce i mówili: Nein!" - opisuje swoje perypetie jakaś inna niezadowolona.
Zdarzają się też reklamacje na tzw. lokalny koloryt. Bo z meczetów słychać było "wycie". Bo pilot Ahmet klęczał na kawałku dywanu i się modlił. Bywają również skargi na to, że w Egipcie, Turcji czy w Tunezji (ulubione miejsca wypoczynku Polaków) jest za dużo Arabów… Jeden z turystów alarmował, że w niedzielę w jego czterogwiazdkowym (!) hotelu było pełno miejscowych. Tak sobie weszli - "kupując najzwyczajniejszy bilet wstępu". A przecież są głośni, niebezpieczni. Siedzą cały dzień w barze basenowym, pijąc piwo i pewnie, tu kolejny cytat, "szczając do basenu".

Kolejny powód do narzekań to pokoje hotelowe. Bo wychodzą na ulicę (zero spokoju) albo na basen. A przecież człowiek może się wkurzyć, gdy mu cały czas woda szumi, no nie? I te małe mrówki, co "wchodzą do wszystkiego". Plus inne zwierzaki. "Wyciągając z jakiejś sałatki gąsienicę, świeć Panie Boże nad jej duszą, spożywałam potrawę do końca, bo coś jeść trzeba" - zwierza się turystka. Inni mieli dobre jedzenie, ale po restauracji latały muchy. Kilka, ale "bardzo wnerwiały".
Mnóstwo nieporozumień budzi opcja all inclusive, czyli wszystko w cenie. Niektórzy biorą to zbyt dosłownie. - Mieliśmy nietypową reklamację od klientki, która wykupiła taką wycieczkę i pewnego razu poszła do sklepu naprzeciwko swojego hotelu. Załadowała cały koszyk i chciała wyjechać bez płacenia. Gdy zatrzymał ją ochroniarz, była bardzo zdziwiona. Myślała, że all inclusive dotyczy całej Tunezji i wszystko można brać za darmo - wspominają w zielonogórskim biurze turystycznym. W gorzowskim dorzucają przypadek pana, który wierzył, że opcja jest nieograniczona czasowo i żądał drinków przed śniadaniem. Inny narzekał, że alkohole były, ale za słabe.

Tylko Niemcy biorą, co dają

Ta… Polski turysta to trudny przypadek. Zawsze z czegoś niezadowolony. Oszukany. Poniżony. Samotny, bo bez wieczorku zapoznawczego. Nie obkupiony, bo kazali ruiny zwiedzać. Głodny, bo "w restauracji tureckiej nie było polskiego chleba, a personel nie mówił po polsku" (reklamacja z gorzowskiego biura podróży).
Okazuje się, że jest cała grupa turystów wyjeżdżających z nastawieniem na odzyskanie kosztów wycieczki. Ci z góry wiedzą, że będą składać reklamację. Dlatego aparat fotograficzny służy im także i do uwieczniania zawartości hotelowego sedesu. Inni podrzucają do pokoju karaluchy i robią im zdjęcia. Kolejni "cykają" scenerię za oknem (że nie tak ładna, jak myśleli i dlatego dopłata za widok była za duża) albo piasek na plaży (kolor nie taki). Pewien klient zielonogórskiego biura podróży udokumentował źle zamontowany kafelek w pięciogwiazdkowym hotelu. Bo ta płytka bardzo go stresowała podczas pobytu.

By powalczyć o rabat, każdy pretekst jest dobry. "Jak klient miał wyjątkowo głupią argumentację reklamacji, to mu wyjątkowo głupio odpowiadałem. Przykład: skarży się, że pokój mały i żona narzekała, i stres był. Moja odpowiedź: znał wielkość pokoju z opisu, a żonę wybrał sobie sam, wcześniej, nie z naszego katalogu, więc za jej zachowanie nie możemy ponosić odpowiedzialności" - zdradza jeden z organizatorów wycieczek. Są straszeni mediami, wysoko postawionymi znajomymi urlopowiczów, ale przede wszystkim siłą internetu.

I tylko niekiedy w głowach turystów pojawia się refleksja: "Może zbyt wiele wymagamy jako nacja, bo w moim hotelu żaden z Polaków nie był zadowolony. Patrząc na Niemców miałam wrażenie, że biorą, co jest. Z ich talerzy wszystko znikało".
- Nikt chyba nie zachowuje się tak, jak Polacy. Czasami, obserwując to wszystko, jest mi wstyd, że jestem Polką - wyznaje pilotka wycieczek. Podobno już na lotnisku można poznać, kto nasz. Bo ma krzyczące dzieci, tysiące różnego rodzaju paczuszek i ciągle nowe problemy. Polak na miejscu czepia się rezydentów. Wykłóca o wszystko. Organizuje zebrania na okoliczność pisania reklamacji.

Fajnych lasek jakoś mniej

Bo Polak spodziewa się, że za swoje "lastminutowe" wakacje za 1.300 zł dostanie cuda. Stąd dziwi się, gdy za przejazd wielbłądem musi płacić z własnej kieszeni. "Jedna z pań nie dała pieniędzy, to właściciel puścił wielbłąda i musiała sobie sama z nim poradzić" - przeżywa jakiś turysta. Inny opisuje objazdówkę po Egipcie: że było super, ale te dojazdy… Zwykła strata czasu! Kolejny narzeka, że egipscy opiekunowie mówili po polsku gorzej niż on.
W biurach podróży przekonują, że nawet nie zdajemy sobie sprawy z niektórych skandalicznych, idiotycznych, śmiesznych albo głupich zachowań niektórych klientów. Awanturujących się, że kierowca ich autobusu był niemiły (a jak miał być, gdy skarżący zarzygał siedzenia). Że przerwy na papierosa były tylko co trzy godziny i raptem po siedem minut.

Jeden z organizatorów twierdzi, że w sumie to się rodakom nie dziwi. Bo idą do biura, dostają "kataloga ze wczasami", a tam… Piękny hotel, luksusowy pokój, basen z laseczkami! I to wszystko za tysiaka za dwa tygodnie w "olinkluziwie". A na miejscu okazuje się, że do druku fotka sąsiedniego hotelu poszła. Basen jak na zdjęciu, ale lasek mniej. Za to tłoczy się tłum tłustawych pań i rozwrzeszczanych bachorów. "Olinkluziw" od 8.00 do 8.15. Potem wszystko wyżarte. Po takim stresie Polak idzie do miasta na browar, a tam… Piasek, "Araby", gorąco. O tym ani słowa nie było w katalogu! I czym tu się chwalić szwagrowi, co pod namiot na Mazury pojechał, co powiedzieć sąsiadce z dołu?
Że to polska wycieczka była?

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska