Utalentowaną grzbiecistkę Delfina Kalisz wypatrzył trener MKP Słowianki Krzysztof Sieroń. Trzy lata temu 16-letnia wówczas pływaczka przeniosła się do Gorzowa Wlkp. Podjęła naukę w LO, wchodzącym w skład Zespołu Szkół Sportowych oraz rozpoczęła intensywne treningi w grupie Sieronia i Jacka Nowaka. Z rozegranych w 2008 r. w Belgradzie mistrzostw Europy juniorek wróciła ze złotym medalem na 100 m stylem grzbietowym i srebrnym na 200 motylkowym. Dwa lata później uplasowała się na szóstym miejscu w finale 200 m grzbietem podczas seniorskich ME w Budapeszcie. Droga do wielkiej kariery stanęła przed nią otworem.
- Cały czas myśleliśmy, że za rok Ala będzie nas reprezentowała w Londynie. Ale od 1 października nie jest już zawodniczką MKP Słowianki. Zgodziliśmy się na jej bezpłatny transfer do Juvenii Wrocław - mówi Sieroń.
Dlaczego doszło do zmiany klubu? Do majowych mistrzostw Polski w Ostrowcu Świętokrzyskim i Tchórz, i jej klubowa koleżanka Mirela Olczak przygotowywały się głównie w Gorzowie. Wyniki były znakomite: medale oraz kwalifikacje na lipcowe mistrzostwa świata w Szanghaju. Szkoleniowcy MKP Słowianki planowali, że z Zielonej Góry dołączą do nich Radosław Kawęcki z trenerem Jackiem Miciulem i cała lubuska grupa będzie pracowała razem aż do wyjazdu do Chin. Stało się jednak inaczej. Przy gorzowiankach pojawił się trener Juvenii Grzegorz Widanka. Najpierw pojechał z grupą Nowaka na zgrupowanie do Włoch, a potem przejął wszystkie przygotowania. Jako wiceprezes Polskiego Związku Pływackiego zakomunikował gorzowskim szkoleniowcom, że takie są organizacyjne i finansowe decyzje centrali.
- Usłyszeliśmy, że związek nie sfinansuje wyjazdu mojego i Jacka na mistrzostwa świata - wyznaje Sieroń. - Nowak mógł się tam wybrać, ale klub musiałby pokryć wszystkie koszty, wynoszące 13 tysięcy złotych. Oczywiście odrzuciliśmy tę propozycję, bo przekraczała finansowe możliwości MKP Słowianki.
Wyniki w Szanghaju były druzgocące. Tchórz startowała na 500, 100 i 200 m stylem grzbietowym, a Olczak na 100 i 200 m motylkowym. Gorzowianki przegrały wszystkie wyścigi w eliminacjach. Niewiele lepiej było dwa tygodnie później, podczas sierpniowej Uniwersjady w Shenzen. Pojechała tam tylko Alicja, plasując się w swojej najmocniejszej konkurencji - 200 m grzbietem - dopiero na jedenastym miejscu.
- Słabe rezultaty nie były efektem mojej pracy z trenerem Widanką - argumentuje Tchórz. - Przed mistrzostwami świata zachorowałam na anginę, brałam antybiotyki. W Szanghaju uparłam się, że muszę popłynąć i... chyba źle zrobiłam. Do tego doszły kłopoty z aklimatyzacją oraz ogromny stres, z którym nie umiałam sobie poradzić. Porażka w Uniwersjadzie była konsekwencją wcześniejszych problemów.
Zawodniczka argumentuje, że zmiana klubowych barw nie wynikła z niechęci do gorzowskich szkoleniowców, lecz zmiany jej sytuacji życiowej. - W ubiegłym roku rozpoczęłam studia na wrocławskim Uniwersytecie Ekonomicznym, teraz jestem już na drugim roku inżynierii ekonomicznej - informuje. - Tylko we Wrocławiu mogę równocześnie studiować i trenować. Należę do ludzi, którzy muszą robić kilka rzeczy naraz. Boję się, że jeśli wzięłabym roczny urlop dziekański i poświęciła się tylko pływaniu, to mogłabym pęknąć psychicznie. W głowie byłaby ciągle tylko jedna myśl: pracuj jak najwięcej, bo za rok są igrzyska! Moje wcześniejsze wyniki przychodziły niejako przy okazji, gdy treningi były tylko dodatkiem do życia. Ważnym, ale równocześnie relaksującym i sympatycznym.
Alicja bardzo chwali atmosferę, panującą na zajęciach w Juvenii. - Mogę się tutaj cieszyć swoją pracą. Nie chcę przez to powiedzieć, że w Gorzowie było inaczej. Szanuję moich dotychczasowych trenerów, lecz na razie zostaję we Wrocławiu. Żaden z klubów nie chciał się zgodzić, bym trenowała w Juvenii, a na zawodach występowała jako zawodniczka MKP Słowianki - mówi.
Sieroń zapewnia, że sportowa przyszłość jego byłej podopiecznej wciąż nie jest mu obojętna. - W 2009 roku, podczas mistrzostw świata w Rzymie, Tchórz weszła do półfinału i rezultatem 2.09,74 ustanowiła rekord Polski. Co prawda jeszcze w ,,skórze rekina'', ale fakt pozostaje faktem - przypomina. - W kolejnych latach były finały mistrzostw Europy na krótkim basenie w Stambule i 50-metrowym w Budapeszcie. Teraz, w Szanghaju, zrobiła na 200 metrów grzbietem wynik powyżej dwóch minut i 14 sekund. Nie mam pojęcia, dlaczego popłynęła tak słabo. Ostatnimi olimpijskimi kwalifikacjami będą majowe mistrzostwa Polski i mistrzostwa Europy w Eindhoven. Ala ma tylko siedem miesięcy, by poprawić się o ponad cztery sekundy, zejść do poziomu 2.10,00 i wywalczyć minimum na igrzyska. Bo ta impreza może być największą sportową szansą w jej życiu.
Trenerowi MKP Słowianki trudno ukryć również osobiste urazy. - Przygotowania i starty Alicji kosztowały nasz klub 30-40 tysięcy złotych rocznie - twierdzi. - Nie oczekujemy zwrotu tych pieniędzy, ale przynajmniej zapoznania nas z dokumentacją treningów w ostatnich miesiącach, by nie zaprzepaścić lat pracy w Gorzowie. Wciąż mam uczucie, że coś mi zabrano. Przez trzy lata byłem nie tylko szkoleniowcem, ale też opiekunem tej dziewczyny. Życzę jej jak najlepiej. Ona wie, że w każdej chwili może wrócić na Słowiankę. Łatwo mnie tu znajdzie...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?