Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po co Niemcom Patrioty w Polsce? Żołnierz bez ogródek: Co oni p******ą?!

Marcin Kędryna
Marcin Kędryna
fot. sylwia dabrowa / polska press
Parę dni temu zadzwoniłem do emerytowanego wojskowego. Doktor, amerykańskie uczelnie, lata służby i w Polsce, i w Sojuszu. Ogarnięty chłop. Dzwonię, a ten, nim się jeszcze zdążyłem przywitać, puszcza wiązkę, z której główne przesłanie można zapisać: Co oni p******ą?! Rzeczonego emerytowanego wojskowego wyprowadziły z równowagi reakcje polityków opozycji (i kilku dziennikarzy) na propozycję, by niemieckie Patrioty trafiły na Ukrainę, a nie do Polski.

Reakcje te mogą wynikać albo ze złej woli, albo z umysłowego ograniczenia. I jedno, i drugie nie daje szans na merytoryczną dyskusję. Przekonał się o tym w niedzielę Andrzej Zybertowicz, któremu nie dano w tej sprawie dokończyć ni jednej chyba myśli w „Kawie na ławę” w TVN24.

Dlaczego generałowie klną bardziej niż szewcy

Żołnierze klną jak szewcy. A nawet bardziej. Mój świętej pamięci dziadek – szewc, co najwyżej nazywał mnie z bratem „dziadami jerychońskimi”, więc co to za przeklinanie. Żołnierze klną. A zwłaszcza klnie generalicja. Można oczywiście tłumaczyć, że to cień peerelowskiego LWP i zakorzenionego w ruskim mirze drylu, z drugiej jednak strony marszałek Piłsudski – oględnie mówiąc – nie owijał w bawełnę. Nasłuchałem się o tym, bom prawnuk odznaczonego Krzyżem Walecznych legionisty.

Generalicja klnie. Generałowie bywają małomówni, zwłaszcza ci świeży stażem. Mam podejrzenia, że bierze się to z tego, że bez używania słów powszechnie uważanych za obelżywe, trudno im jest przedstawić swoje myśli i podzielić się emocjami. Z czasem jednak nabierają tej umiejętności, by na starość, jako emeryci, w telewizjach informacyjnych świetnie grać role dystyngowanych, znających się na geopolityce profesjonalistów. Problem bywa niestety taki, że większą część energii zużywają na granie tej roli i nie zawsze starcza jej na to, by poza formą zadbać o treść. Mój znajomy wojskowy emeryt akurat potrafi dbać i o treść, i o formę, ale w pewnych sytuacjach i jemu skacze ciśnienie. Nie trzeba być jakimś mistrzem świata w czytaniu między wierszami, żeby zauważyć, że NATO (w każdym razie główni jego członkowie) są coraz bardziej niezadowoleni z zaangażowania Niemiec w wojskową pomoc Ukrainie. Precyzyjniej: są niezadowoleni z powodu braku tego zaangażowania. Nie trzeba być zresztą mistrzem świata w czytaniu między wierszami, by zauważyć wywiad Borysa Johnsona, w którym jedzie po Niemczech jak po łysej kobyle.

Niemcy chcą bronić polskiego nieba? Brzmi świetnie, ale jak jest w rzeczywistości?

Niemcy potrafią radzić sobie z komunikacją. Dzięki temu mogą uchodzić, za prymusa zielonej transformacji, budując nowe węglowe elektrownie i otwierając nowe odkrywkowe kopalnie. Postanowili skorzystać z fali wzbudzonej przez tragedię w Przewodowie i ogłosić, że wesprą Polskę w ochronie jej przestrzeni powietrznej. W ten sposób wykażą własne zaangażowanie. Brzmi świetnie.

Wygląda na to, że w Przewodowie eksplodowała rakieta wystrzelona, by strącić rosyjski pocisk. Odległość do Przewodowa od granicy jest taka, że nawet kosmiczna technologia nie byłaby w stanie zestrzelić nadlatującej rakiety nad Polską. Jeżeli chcielibyśmy, by teren od samej naszej granicy nie był zagrożony – nadlatujące rakiety musiałyby być zestrzeliwane przed naszą granicą. Póki co wojska NATO nie mogą strącać rakiet nad Ukrainą. Mogą to robić Ukraińcy. Muszą mieć tylko czym. Dlatego niemieckie Patrioty ustawione na zachód od Lwowa, chroniąc Ukrainę, gwarantowałyby bezpieczeństwo Polsce.

Ile trwa szkolenie załogi obsługującej system Patriot

Patrioty te musiałyby być obsługiwane przez ukraińskie wojsko, bo póki co nie można wysłać wojsk NATO na Ukrainę. Teoretycznie wyszkolenie operatora takiego systemu musi trwać lata. Teoretycznie, bo realnie: sześć tygodni. Po takim czasie operator może już system obsługiwać. Projekt ma więc ręce i nogi. Ale oczywiście nic z tego nie będzie, bo przecież Niemcom nie chodzi o to, żeby polskie niebo było bezpieczniejsze, tylko o to, żeby się od Niemców odczepiono. Warto zauważyć, że niemieckie próby tłumaczenia, iż wysyłanie Patriotów na Ukrainę musiałoby być poprzedzone decyzją całego Paktu, natychmiast zgasił sekretarz generalny NATO. No i jeszcze jedno: media za Odrą piszą, że nikt tej propozycji nie konsultował z Bundeswehrą. Więc cała ta propozycja jest jeszcze mniej konkretna niż się komukolwiek mogło się wydawać. Tym czasem u nas słyszymy, że zły rząd, w związku ze swą od lat powszechnie znaną germanofobią, gra bezpieczeństwem Polaków. Zdrada! Hańba! Trudno nie zapytać: Co oni p*******ą? Jakim k****a bezpieczeństwem?

Ted

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Po co Niemcom Patrioty w Polsce? Żołnierz bez ogródek: Co oni p******ą?! - Portal i.pl

Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska