Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po cóż wróciłeś Predatorze? Po śmierć tylko, czy...

Zdzisław Haczek
„Predators” w gorzowskim Heliosie i zielonogórskim Cinema City
„Predators” w gorzowskim Heliosie i zielonogórskim Cinema City fot. Imperial - CinePix
Predatorzy wrócili. Trochę masywniejsi, jak zawsze bezwzględni. Kto głodny morderczych łowów w dżungli, ten się pożywi. Choć węgierski reżyser Nimrod Antal przygotował danie bez przypraw zaskoczenia.

Początek "Predators" ożywi serca fanów serialu "Zagubieni". Oto przypadkowo dobrani osobnicy - m.in. najemnik, sowiecki sołdat, wytatuowany żołnierz japońskiej yakuzy, skazaniec z celi śmierci - odzyskują świadomość, kiedy lądują na spadochronach w tajemniczej dżungli. Kto ich porwał z różnych części Błękitnej Planety? Kto ich rzucił na pastwę Predatorów - kosmicznych łowców?

Te pytania do końca filmu wiszą nad fabułą, ale... czy są tu najważniejsze? Reżyser Nimrod Antal umiejętnie faszeruje pierwsze sekwencje niepewnością, niedopowiedzeniem. O składzie niecodziennego komanda dowiadujemy się stopniowo, próbując znaleźć klucz doboru. Pachnie to "Zagubionymi", ale też kłania się "Cube" z grupką, pokonującą kolejne sześciany...

Trochę za bardzo jednak Antal liczy na amnezję widza. Od 1987 r., kiedy pierwszy Predator stanął oko w oko z Arnoldem Schwarzeneggerem wiadomo, na czym przygoda w dżungli będzie polegała. Obcy o obliczu robala, ukrytym pod hełmem i "pelerynką-niewidką", namierzający ofiary termowizyjną "zabawką" są na wyższym poziomie technologicznego rozwoju niż ludzie, ale ci...

"Predators" grzeszą tu tym wszystkim, co niosą ze sobą tzw. ciągi dalsze - wszystkiego musi być więcej. Sam drapieżnik więc trochę zmutował i urósł, a i grupa jego ludzkich przeciwników też wygląda niczego sobie. Ta poczciwa twarz, wieńcząca górę mięśni mistrza MMA czy sambo Olega Taktarowa (do końca życia będzie grał w Hollywood Rosjan spod ciemnej gwiazdy). To pomnikowe już oblicze zbira Danny’ego Trejo (wyczekiwana "Maczeta" już 3 września!)... Jakoś nie przystaje do tego towarzystwa - jako najemnik - Adrien Pianista Brody.

O ile pierwsza część "Predators" pozwala jeszcze doszukiwać się resztek ambicji Nimroda Antala, które Węgier siedem lat temu tak efektownie ujawnił w "Kotrolerach" (nagrody od Cottbus i Kijowa po Cannes, przebój kasowy na Węgrzech), o tyle dalej jest już tylko sztanca. Numer z granatem z "Leona Zawodowca" dostajemy tu w podwójnej dawce. Rozczarowuje nawet "samurajski" pojedynek.

Efektownie za to reżyser portretuje swoich bohaterów - kamera "rozjeżdża" im twarze. I tu już mu tych "Kotrolerów" odpuśćmy. Na Antala trzeba dziś już patrzeć jak na sprawnego rzemieślnika od amerykańskiej akcji i horroru ("Opancerzony", "Motel"). I tyle.

A Predatorzy? Ciągle nadlatują i nadlatują. O rozejmie mowy nie ma...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska