Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po masakrze. Rezerwat nie dla gacków? (zdjęcia, szczegóły)

Dariusz Brożek
Nietoperze śpią przyczepione do ścian i stropów korytarzy MRU. Dr Tomasz Kokurewicz mówi, że podziemny rezerwat przestał być dla nich bezpieczny.
Nietoperze śpią przyczepione do ścian i stropów korytarzy MRU. Dr Tomasz Kokurewicz mówi, że podziemny rezerwat przestał być dla nich bezpieczny. fot. Dariusz Brożek
Zdaniem przyrodników, największym skarbem Ziemi Międzyrzeckiej jest siedlisko nietoperzy w poniemieckich bunkrach. Od trzech lat spada liczba zimujących tam ssaków. Człowiek ma w tym swój niechlubny udział. Ostatnia masakra jest tego dramatycznym przykładem.

Liczenie nietoperzy w MRU

Poniemieckie bunkry w okolicach Lubrzy i Międzyrzecza to największa w Unii Europejskiej zimowa sypialnia nietoperzy. Od 10 lat liczy je dr Tomasz Kokurewicz z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. W miniona sobotę kierował kolejnymi badaniami. Jest zaniepokojony ich wynikiem. - Liczba nietoperzy zmniejszyła się o około cztery tysiące w porównaniu z minionym rokiem - mówi.

W badaniach uczestniczyło 80 naukowców z siedmiu państw. Podzieleni na kilkuosobowe grupy penetrowali labirynt podziemnych korytarzy między Staropolem i Kęszycą. Doliczyli się około 27 tys. nietoperzy. Tymczasem przed rokiem zimowało tam 31 tys. 120 gacków, mopków i nocków.

Liczba skrzydlatych lokatorów MRU spada od 2008 r. Podczas badań przeprowadzonych przed trzema laty hibernowało tam 37 tys. 693 nietoperzy. Czyli ponad 10 tys. więcej, niż obecnie. Dr Kokurewicz wylicza, że jeśli będzie ich ubywać w takim tempie, to za dziewięć lat w bunkrach nie będzie ani jednego gacka. Twierdzi, że jedną z przyczyn jest rozbudowa infrastruktury wokół bunkrów. Np. drogi krajowe nr 2 i 3, które odcinają je od żerowisk na południu i wschodzie. Boją się ruchu i świateł, dlatego ruchliwe drogi są dla nich barierą nie do pokonania. Dlatego przyrodnicy liczą, że podczas budowy lubuskiego odcinka "dwójki" i drogi ekspresowej nr 3 powstaną nad nimi specjalne wiadukty, umożliwiające swobodne przejście leśnym zwierzakom oraz przeloty ptaków i nietoperzy.

Deptali po nockach!

Przyrodnicy mają też inne powody do niepokoju. W podziemiach natrafili na 204 martwe nietoperze. - To była masakra. Ktoś celowo, z premedytacją wymordował ponad dwieście mopków, gacków i nocków. I to w rezerwacie, który powinien im gwarantować bezpieczeństwo - mówią.

O masakrze nietoperzy w MRU piszemy od środy na naszym portalu i w papierowych wydaniach "GL". W poprzednich latach naukowcy tylko sporadycznie widzieli martwe nietoperze podczas liczenia. Było ich kilka, najwyżej po kilkanaście. Większość z nich prawdopodobnie zdechła z głodu. Teraz wszystkie zostały wymordowane. - Niektóre miały poobcinane głowy, inne powyrywane skrzydła, lub zostały rozdeptane - opowiadają.

Ssaki są pod ochroną!

Zaobrączkowany nietoperz hibernował razem z kilkoma innymi osobnikami.
(fot. fot. Dariusz Brożek)

Skrzydlate ssaki przyciąga do MRU panująca tam stała temperatura i wysoka wilgotność. Z myślą o ich ochronie w 1980 r. północny odcinek fortyfikacji przekształcono w rezerwat, który 18 lat później rozszerzono na całe podziemia. W latach 90. minionego wieku wejścia okratowano, ale zabezpieczenia wciąż są niszczone.

- Teraz każdy może wejść do podziemi. W czasie liczenia spotkaliśmy w nich kilkanaście osób. Jedna ekipa gotowała sobie posiłek na kuchenkach gazowych. A tam przecież nie wolno wchodzić, a tym bardziej używać otwartego ognia - mówi dr T. Kokurewicz.

Nietoperze i ich siedliska są objęte ścisłą ochroną. Dlatego bunkry można zwiedzać tylko na wyznaczonych do tego trasach, zaś zimą w ogóle nie wolno wchodzić do systemu. Np. na trasie we wsi Pniewo pod Międzyrzeczem turyści mogą teraz zobaczyć tylko bunkier oraz znajdujące się pod nim koszary i magazyny.

Uczestnicy liczenia wiążą masakrę nietoperzy z tym, że wejścia do rezerwatu nie są odpowiednio zabezpieczone. Właścicielami obiektów są władze samorządowe Międzyrzecza i Lubrzy, dlatego - jak zaznacza T. Kokurewicz - ich właściwe zabezpieczenie jest wspólną sprawą przyrodników i lokalnych władz. Zapewnia przy tym, że należy i można pogodzić turystykę z walorami przyrodniczymi umocnień.

Międzyrzeckim odcinkiem fortyfikacji zarządzają pracownicy trasy turystycznej w Pniewie, która przed trzema tygodniami została przekształcone w muzeum fortyfikacji i nietoperzy. Jego dyrektor Leszek Lisiecki twierdzi, że przymierza się do ponownego okratowania wejść. Ponownego, gdyż zamontowane tam ostatnio zabezpieczenie zostały zniszczone. Problem w tym, że jego pracownicy... nie mogą wejść do podziemi, bez zgody przyrodników! - Wystąpimy o takie pozwolenie do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska - zapowiada.

Obrączka jak metryka

To kolejny przykład eko-bandytyzmu w rezerwacie. Kilkanaście lat temu, w jednym z bunkrów w okolicach Boryszyna nieznani sprawcy rozpalili ognisko pod kolonią lęgową tych ssaków. Spłonęło i udusiło się kilkaset młodych!

Jedynym optymistycznym akcentem ostatniego liczenia było odnalezienie hibernującego ssaka z obrączką ośrodka przyrodniczego w Drezna w Niemczech. Razem z kilkoma innymi nietoperzami spał wisząc głową w dół przyczepiony pazurkami do stropu korytarza. Natrafił na niego John Haddon z Wielkiej Brytanii. Nie wiadomo, kiedy i gdzie został zaobrączkowany, gdyż pracownicy tego ośrodka monitorują ptaki i ssaki na sporym obszarze Niemiec.

- Sprawdzę to po powrocie do kraju. Na pewno przeleciał ponad sto kilometrów - zapowiada niemiecki przyrodnik dr Urlich Zöpchel.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska