Jednym z warunków zatrudnienia była znajomość języka angielskiego lub tajskiego. Z prawie 100 osób, które się zgłosiły, umowę podpisano tylko z jedną. Większość zrezygnowała z oferty, gdyż pracodawca nie zapewniał dojazdu do zakładu.
Tak wysokie wymagania stawiane robotnikom nasuwają podejrzenie, że pośrednikowi nie zależało na zatrudnieniu Polaków, ale...cudzoziemców zza wschodniej granicy. - Wystawiliśmy dla NOBA negatywną opinię, mają więc małe szanse na zatrudnienie obcokrajowców - powiedziała "GL" Małgorzata Piskorska z PUP. - Poza tym wystąpiliśmy do Wojewódzkiego Urzędu Pracy o skontrolowanie agencji.
Małgorzata Kordoń, rzeczniczka WUP poinformowała nas wczoraj, że wniosek został przesłany dalej: do Państwowej Inspekcji Pracy. - Rzeczywiście wpłynął do nas - przyznaje Edward Jarmiński, nadinspektor okręgowy. - Skontrolowane zostaną dwie agencje: NOBA i BANO, bo ich właścicielem jest ta sama osoba. Czynności te wykona inspektorat w Gorzowie, któremu podlega rejon Torzymia.
Oleandra Mielech, szefowa gorzowskiego oddziału PIP, mówi, że wniosek jeszcze nie wpłynął. - Ale jak tylko nadejdzie, ustalimy termin i przystąpimy do kontroli - zapewnia.
Innym wątkiem tej sprawy są dziwne powiązania firmy NOBA z pieczarkarnią w Letnicy. Właściciel zakładu twierdzi, że nikomu nie zlecał naboru robotników. Co innego zaś mówią przedstawiciele NOBA. - Dlatego przymierzamy się także do skontrolowania pieczarkarni - dodaje E. Jarmiński.
Po naszej publikacji prywatne śledztwo przeprowadził pan Dariusz (nazwisko do wiadomości redakcji) - Byłem w Torzymiu, ale agencja zrobiła na mnie złe wrażenie. Pytali o znajomość języków i czy czytam "Gazetę Lubuską". A potem kazali jechać do pieczarkarni w Letnicy. Skierowania jednak nie dali - opowiada.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?