BIG STAR TYCHY - INTERMARCHE ZASTAL ZIELONA GÓRA 75:69 (22:17, 23:19, 12:16, 18:17)
BIG STAR TYCHY - INTERMARCHE ZASTAL ZIELONA GÓRA 75:69 (22:17, 23:19, 12:16, 18:17)
BIG STAR: Kulig 17, Bzdyra 14, Frankowski i Radwan po 10, Mielczarek 4 oraz Pacocha 10, Zmarlak 8, Pustelnik 2. Markowski 0.
INTERMARCHE ZASTAL: Wiśniewski 22, Wiekiera 20, Kalinowski 11, Wilczek 4, Chodkiewicz 3 oraz Szarzało 5, Olszewski i Wróbel po 2, Taberski 0.
Sędziowali: Marek Bąba (Łódź), Wojciech Liszka (Szczecin) i Rafał Szwej (Wrocław). Widzów 500.
Gdyby nie koledzy z Radia Zielona Góra zielonogórzanie zapewne nie dotarliby do Tychów.
Wielki karambol na autrostradzie pod Legnicą unieruchomił na kilka godzin wiele pojazdów. Tkwiący w korku radiowcy zadzwonili do ekipy zielogórskiej, której autobus... właśnie miał skręcić na autostradę. Na szczęście tego nie zrobił. Zdążyli na mecz, ale jadąc gorszymi drogami - co zrozumiałe - przyjechali do hali Big Stara w ostatniej chwili.
Nasi prowadzili tylko na samym początku. Potem przewaga należała do Big Stara. Gospodarze wygrywali, ale zielonogórznie byli dość blisko. Gorzej działo się w drugiej kwarcie. W ekipie Big Stara dobrze poczynał sobie Dariusz Kulig. To głównie dzięki jego akcjom, w drugiej kwarcie gospodarze w pewnym momencie prowadzili aż 13 punktami. Pod koniec nasi nieco zniwelowali różnicę. Ekipy schodziły na przerwę przy dziewięciopunktowej przewadze miejscowych - 45:36.
W trzeciej kwarcie nasi wzmocnili obronę, zaczęli grać szybciej i powoli, aczkolwiek systematycznie niwelowali przewagę. Najwięcej zamieszania pod koszem rywali robił Łukasz Wiśniewski. Przed decydująca partią przewaga gospodarzy była już niewielka.
Pięć punktów (57:52) to strata do odrobienia. I tak się stało. W 37 min przy stanie 61:60 Paweł Wiekiera był faulowany i wykonywał rzuty osobiste. Trafił oba i Intermarche Zastal po raz drugi w tym meczu prowadził - 62:61. Niestety, później trochę nam zabrakło, żeby przechylić szansę na swoją korzyść. Było to możliwe niemal do końca, bo Big Star miał niewielką przewagę. Potrafił ją jednak dowieźć do końca.
- Ktoś powiedział, że po spektakularnych zwycięstwach, mecz w Tychach będzie prawdziwą próbą - powiedział trener Tomasz Herkt. - Jeśli tak, to nie wypadł on źle. Tym bardziej, że mieliśmy takie kłopoty z dotarciem na miejsce. W pierwszej połowie wysocy gracze miejscowych opanowali deskę.
Z przechwytów po niecelnych rzutach zdobyli osiem punktów czyli prawie tyle, ile wynosiła ich przewaga. Potem poprawiliśmy się pod tym względem. To była zacięta walka do końca i przy odrobinie szczęście to my mogliśmy zwyciężyć.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?