Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po tragicznym wypadku we wsi zapanowała cisza. Mieszkańcy Wrzesin wciąż nie mogą uwierzyć, że Tomek nie żyje

Janczo Todorow
21-letni mężczyzna został śmiertelnie porażony prądem.
21-letni mężczyzna został śmiertelnie porażony prądem. fot. Piotr Jędzura
We wtorek ojciec i syn przymierzali się do rozpoczęcia kolejnych prac żniwnych we Wrzesinach (gm. Brzeźnica). Niestety, podczas przestawiania jednej z maszyn na domowym podwórku, prąd poraził śmiertelnie 21-syna gospodarza.

We Wrzesinach panuje smutek i przygnębienie. Mieszkańcy wciąż nie mogą uwierzyć, że Tomek nie żyje, że stało się nieszczęście. - Przecież to był taki miły i uczynny chłopak, złego słowa nie można na niego powiedzieć. Bardzo dużo pomagał ojcu w gospodarstwie, szczególnie teraz w okresie żniw robota paliła im się w rękach. To, co się stało, to tragedia, po prostu tragedia - opowiada jeden z mieszkańców.

Zobacz też: Wrzesiny: 21-letni mężczyzna śmiertelnie porażony prądem

Komunikat policyjny jest suchy: do wypadku doszło podczas przestawiania maszyny rolniczej na dziedzińcu koło domu należący do rodziców nieżyjącego. Wówczas wystająca część maszyny dotknęła druty średniego napięcia linii przesyłowej, które biegną nad podwórkiem i nad okolicznymi domami. - Nie stwierdzono działanie osób trzecich, jest to nieszczęśliwy wypadek. Policja wyjaśni dokładnie okoliczności tego zdarzenia - informuje Justyna Migdalska z biura prasowego lubuskiej policji.

- Feralnego dnia rodzina była rano u mnie, piliśmy kawę, rozmawialiśmy. Nie śpieszyli się za bardzo, czekali, żeby słońce wzeszło wyżej i żeby rosa się podniosła, bo szykowali się do żniw rzepaku. Potem poszli kosić - opowiada Zenobia Stolarz, sołtys Wrzesin.

Gdzieś przed jedenastą światło w mieszkaniu sołtys nagle mrugnęło, chwilowy zanik prądu wyzerował zegary cyfrowe w mieszkaniu. - Myślałam, że to jakaś awaria, zadzwoniłam do energetyki do Nowej Soli. Tam się zdziwili, powiedzieli, że nie ma awarii. I rzeczywiście po chwili prąd wrócił - dodaje sołtys.
Chwilę później przez wieś z wyciem syren przejechała karetka pogotowia. Zatrzymała się pod dom rodziny Tomka. Wtedy sołtys, która mieszka po przeciwnej stronie drogi domyśliła się, że stało się coś złego i pobiegła tam.

Dowiedziała się, że kiedy ojciec i syn przestawiali tzw. żmijkę, czyli maszyny do transportowania ziarna, jej koniec na górze zahaczył druty średniego napięcia. Prąd poraził Tomka. - Ratownicy długo reanimowali mężczyznę w karetce, w końcu dali za wygraną i odjechali. Wtedy nad wsią zapadła kolosalna cisza, to było coś strasznego - wspomina Z. Stolarz.

Zobacz też: W Łozach koło Żar zginął 54 - letni mężczyzna. Zabiła go piła tarczowa

Rodzice są w szoku, przygnębieni tragedią są i krewni. Nikt z nich nie ma sił wypowiadać się. Przygnębieni są i mieszkańcy. - Przecież mieszkam na przeciwko, przyjaźnimy się i w tej tragicznej sytuacji musiałam zaopiekować się rodzicami Tomka. Potrzebują wsparcia i pomocy, staram się im je dać. Przeżywają przecież straszne chwile - wzdycha sołtys.

Pomaga nie tylko pani Zenobia, również dwóch rolników z sąsiednich wsi zostawiło swoje pola i zaoferowało swoje kombajny do żniw na polach ojca Tomka. W tych trudnych chwilach czują, że muszą pomóc. Przecież rodzicom nieżyjącego teraz nie do żniw, a każdy dzień jest na wagę złota, zbiorów nie można zmarnować.

Próbujemy rozmawiać z babcią nieżyjącego. - Nie mam sił nawet mówić - przełyka łzy kobieta.
- Widocznie tak musiało być, rodzimy się nie z własnej woli i odchodzimy też nie na własne życzenie - wzdycha kobieta napotkana przy wiejskiej drodze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska