Na nowy cmentarz komunalny przy ul. Wrocławskiej w Zielonej Górze przyjeżdżamy kilka tygodni po pamiętnej ulewie. Wtedy nie dało się nawet podejść do grobów. Woda stała do połowy niektórych drewnianych obramowań. Znicze i kwiaty pływały w wodzie. – „Leć na cmentarz. Tam wszystko tonie”, usłyszałam w telefonie od znajomej. Byłam na miejscu już w nocy. Następnego dnia rano ludzie przychodzili i wszyscy płakali, wszyscy – mówi kobieta, która w zeszłym roku pochowała syna. – Cały ten rejon się zapadł. Tu mi też leci woda z alejki. Ale mój grób na szczęście się uratował. Teraz sama tu cementem zrobiłam, żeby się nie przelewało. Nawet się ogrodziłam, żeby się zabezpieczyć – pokazuje obramowanie.
W pobliżu widać, że podobne plastikowe płotki wkopali w piach też inni.
– Ludzie kopią tunele, żeby ta woda uciekała, bo ona tutaj po prostu stoi – pokazuje kobieta zrobione przez kogoś wgłębienie, ciągnące się przez kilka metrów. Woda nie spływa do zrobionych ostatnio przez administrację cmentarza przepustów w skarpie. Wyżłobiła sobie miejsce pod wstawioną rurą. – To, co zrobili nie zdaje egzaminu. Pani zobaczy, tu gdzie stoimy jest niżej, tam, gdzie jest studzienka, jest wyżej. Woda do niej nie dopływa. Te rury w skarpie też są za wysoko – stwierdza kobieta. Uważa, że teren jest nieprzystosowany pod cmentarz. Mówi, że w ziemi są głazy, kamienie i glina.
Inni twierdzą, że widzieli wykopywane śmieci z dawnej Polskiej Wełny. W administracji dowiemy się potem, że jeśli jest gruz, to tylko pod ciągami pieszojezdnymi, a głazy rzeczywiście się zdarzają. Czasem takie, że nie da się wykopać grobu głębinowego.
Pomnik za pomnikiem
– Jestem w szoku, ile tu nagrobków stoi – powie Mariusz Knyspel, Prezes Zarządu Zakładu Usług Miejskich, który zarządza cmentarzem i Zielonogórską Palmiarnią. Ale zanim przyjdzie, pytam pracujących kamieniarzy, czy nie za szybko stawiają pomniki. – Ludzie zamawiają, to się stawia – słyszę.
– Wszędzie po roku zamawia się pomniki. Niech prezes nie gada, że to za szybko. Tylko niech teren będzie przystosowany. Jak kopią grób, to są wielkie dziury, że dwie trumny obok siebie by się zmieściły. Potem lekko przysypią. I to po deszczu leci – wyjaśnia mi jedna z osób odwiedzających groby i tłumaczy dalej: – Jak pochowają człowieka, ta ziemia nad trumną się nie ułoży, multum zostaje na zewnątrz, rozwożą ją dookoła i nierówności robią. A w środku po kamieniach zostają puste miejsca i to się potem zapada.
Jeden z kamieniarzy potwierdza, że koparki za duże doły kopią. – Potem, jak się pomnik postawi, to to wszystko leci. Potem mówią, że to wina kamieniarza. Jak ma nie lecieć, jak jest rozkopane na dwa metry? A my potem poprawiamy. Jest gwarancja, trzeba jechać. Od terenu dużo zależy – uważa.
– Nagrobek tani nie jest. Zastanawiam się, co robić. Czy stawiać po roku, czy czekać – słyszę od jednej z osób: – Rozumiem, że ziemia osiada, ale niech osiada równomiernie. A nie tak, że czasem się zapada na jednej czy na drugiej stronie grobu.
Czy groby muszą tonąć w deszczu?
– Jak to możliwe, skoro mamy XXI wiek i potrafimy światłowody pociągnąć pod oceanem, zaludniamy pustynie, a nie możemy zabezpieczyć paru grobów przed ulewą? – pytamy prezesa.
Wyjaśnia, że gdyby teren nie był przygotowany do pochówków, cały by się zapadał, a tak się dzieje tylko z nowymi grobami, a nie alejkami.
– Zapada się to, co kopiemy – tłumaczy. – Trumnę spuszczamy do dołu i luźno zasypujemy ziemię. Nie zagęszczamy tego. Jak mielibyśmy zagęścić? Ktoś by chciał, żeby nad trumną skakać? – pyta.
I wspomina raport Najwyższej Izby Kontroli z 2011 roku. Do dzisiaj w internecie można znaleźć wyniki. Sprawdzano „Prawidłowość przygotowania i wykonania inwestycji miejskiej polegającej na powiększeniu terenu cmentarza komunalnego w Zielonej Górze”.
„Już po kilku miesiącach od oddania cmentarza do użytkowania, w miejscach pochówku zaobserwowano zjawisko zapadania grobów, zarówno obudowanych drewnianymi kasetami, jak i kamiennymi nagrobkami. Zjawisko to nasilało się w okresach wiosennych roztopów, ale również po okresach intensywnych opadów deszczu” – czytamy w wynikach kontroli. Podkreślono także, że „zebrane w toku kontroli dowody pozwalają ocenić, że osiadanie i zapadanie się grobów było skutkiem kilku czynników. W szczególności: użycia do budowy części nasypów niewłaściwego rodzaju gruntu, słabego zagęszczenia tego gruntu na głębokości poniżej 1,5m oraz niewłaściwego sposobu formowania (kopania) i zasypywania grobów po złożeniu trumien”.
– W myśl raportu padający deszcz powinien też kwaterę nr 15 ruszyć, nie ruszył. A ruszy, jak groby zostaną wykopane. Przychodzi woda i zagęszcza glebę. Zapadają się ramki i nagrobki stawiane po trzech miesiącach, a nie po dwóch – trzech latach. Nagrobek to ciężar rzędu 400 kilogramów, a dwa i pół metra gąbki robi swoje. Gdybyśmy grobów nie podsypywali, w dwa lata osiadłyby metr w dół. Dlatego kupujemy co roku 60 ton kruszywa. Jeśli braknie, dowieziemy – mówi Mariusz Knyspel. –
Poczekajmy, zaraz będzie bolączką piętnastka. Była na początku siódemka, dziesiątka, dwunastka. Każdy grób głębinowy czy zwykły zapadnie się. Nie ma innej możliwości. Ta ziemia jest, jak gąbka i niczym nie jest zagęszczona. Zasypujemy trumnę ręcznie. Stwarzamy taką pulchną gąbkę z ziemi, która przy dostaniu się wody gruntowej czy deszczu, zagęszcza tę ziemię i dlatego groby się zapadają – tłumaczy prezes.
Będą poprawki na kwaterze nr 14
– Woda się przelewa z alejki na groby po lewej stronie. Nie jestem technik, ale można wyciągnąć po dwie kostki i zrobić korytko, najlepiej po całości, aby woda spływała nim na główną aleję – słyszy Mariusz Knyspel od kobiety, która codziennie odwiedza cmentarz.
Prezes przyznaje, że jedna z rur w skarpie rzeczywiście się nie sprawdza. Zapowiada poprawki.
– Działamy – mówi do kobiety.
– Trzymam za słowo – odpowiada.
– Proszę nam pozwolić zrobić jeszcze jeden rząd i zamykamy kwaterę. Wtedy też podniesiemy grunt – mówi jeszcze.
Kiedy chwilę później nagrywamy odpowiedź na pytanie, co zostanie zrobione zapowiada: – Udrożnimy kwaterę nr 14. Poprawimy drenaże, które zostały założone. Wzdłuż chodnika zrobimy kratki ściekowe, żeby można było kwaterę odwodnić.
Czy to pomoże? Radny miasta Jacek Budziński wspomina, że pierwszy raz interweniował w sprawie zapadających się grobów w 2011 roku. – Problem jest znany od 2010 roku. Przyczyna również. Dużo wcześniej trzeba przygotować teren pod cmentarz, by grunt był odpowiedni. Teren musi osiąść i ziemia musi być dogęszczona – uważa i przypomina, że ludziom, którym się zapadły groby, ówczesny zakład zajmujący cmentarzem proponował piasek do podsypki lub żeby budowali grobowce na swój koszt.
Dzisiaj administracja zapewnia, że będzie podsypywać wszystkie zapadające się groby, kiedy właściciele będą się zgłaszać. Bez takiego wniosku, ekipy same nie przystąpią do pracy, bo jak mówi prezes, może ktoś sobie tego nie życzyć. – W każdej chwili służymy pomocą, jak tylko mamy dostępnych pracowników, służymy i piachem, i sprzętem, możemy przyjść i podsypać. Zawsze tylko prosimy, aby rodzina zabezpieczyła kwiaty, czy cenniejsze dekoracje. Wtedy przyjedziemy podsypiemy i mogą na nowo położyć cenne pamiątki. A jeśli ludzie sami chcą to zrobić, wysypujemy na kwaterze kruszywo, z którego można korzystać – podkreśla Dorota Gruszewska, kierownik cmentarza. – To sprawa jest jak najbardziej delikatnej natury, ja to rozumiem. Każdy ma prawo do emocji, Robimy to, co możemy i będziemy starali się pomagać. Niczego nie robimy złośliwie – zapewnia.
– Czy można obniżyć opłatę za grób, w przypadku wystąpienia takich problemów – dopytujemy.
– Stawkę ustala rada miasta. To leży w kompetencji radnych – odpowiada prezes Knyspel. Jest to 850 zł za 20 lat. Kwota została ustalona w 2001 roku.
Czytaj też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?