Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod Bodzowem odnaleziono sanktuarium sprzed 7 tys. lat!

Dariusz Chajewski
Profesor Zbigniew Kobyliński nie może się nachwalić skuteczności archeologii lotniczej. I pokazuje jak zdjęcia z powietrza mają się do pracy w terenie.
Profesor Zbigniew Kobyliński nie może się nachwalić skuteczności archeologii lotniczej. I pokazuje jak zdjęcia z powietrza mają się do pracy w terenie. Dariusz Chajewski
Na wzgórzu pod Bodzowem 7 tys. lat temu było sanktuarium. Tutejsi kapłani decydowali kiedy należy zasiać i kiedy w pole powinni wyjść żniwiarze. Aby przebłagać bóstwa tutaj składano ofiary. Być może także te krwawe.

Czy 7 tys. lat temu to jest dawno? Dawno. Dlatego mamy prawo rozpocząć tę historię od klasycznego "dawno, dawno temu". Mniej więcej wówczas z południa Europy na teren naszego regionu zaczęli przybywać rolnicy. Przejście od zbieractwa korzonków i jagód oraz myślistwa do rolniczego trybu życia nazywamy rewolucją neolityczną.

Gdy na terenach o żyznej glebie pojawili się nowi ludzie byli rewolucjonistami, robili narzędzia z gładzonego kamienia, mieli dość wędrówek i skłonność do osiadłego trybu życia. Wypalali lasy, zakładali większe lub mniejsze osady... Jak na tamte czasy żyli dostatnio. Na tyle dostatnio, że mogli wyżywić iluś obywateli, którzy nie byli związani bezpośrednio ze zdobywaniem pożywienia...

Wszystko zaczęło się od zwiadu lotniczego. W 1997 roku z pokładu samolotu wykonano zdjęcia okolic Bytomia Odrzańskiego. Tuż obok Bodzowa na polu ukazały się zwiadowcom tajemnicze kręgi. UFO? Nie, ale wytłumaczenie tego zjawiska jest co najmniej równie tajemnicze. Bowiem badanie z lotu ptaka to jeden ze sposobów odkrywania tajemnic przeszłości.

W miejscu, gdzie znajdowały się ludzkie sadyby, gdzie budowano konstrukcje z drewna, ziemia jest żyźniejsza, bardziej wilgotna i ciemniejsza. Stąd zboże jest znacznie bardziej wybujałe. Dlatego w podbytomskich łanach zbóż pojawiły się kręgi roślin, które rosną wyżej. Odpowiadają zarysom dawnych konstrukcji.

O ile podobne odnajdywano w Europie południowej i zachodniej, o tyle sądzono, że do polski ten archeologiczny fenomen nie dotarł. Pierwsze kręgi odkryto właśnie w okolicy Bodzowa w latach 90. minionego wieku. I to była sensacja. Nawiasem mówiąc dokonał tego znany niemiecki archeolog lotniczy Otto Braasch, który na zaproszenie generalnego konserwatora zabytków dokonał zwiadu. Później podobne badania prowadzili naukowcy w ramach międzynarodowej szkoły archeologii lotniczej w Lesznie.

I postanowiono stanowisko w podbytomskiej wsi objąć wielostopniowym programem weryfikacji archeologicznej. Ostatnim wstępnym etapem były badania geofizyczne, które potwierdziły, że... tutaj musi coś być. Nawiasem mówiąc ostatnio - już przy pomocy zdjęć satelitarnych - podobne kręgi odkryto na Kujawach i na Śląsku.

Jak tłumaczy prof. Zbigniew Kobyliński z warszawskiego Uniwersytetu Stefana Wyszyńskiego było to sanktuarium, które raczej powinniśmy nazwać obserwatorium astronomicznym. - Ludzie tego okresu uzależnieni byli od pór roku, które wyznaczały czas siewu, zabiegów pielęgnacyjnych i zbiorów - tłumaczy archeolog.

- Jak wyznaczyć najlepszą porę, skąd wiadomo kiedy należy siać? Dlatego budowano takie właśnie kręgi złożone z rowów i palisad z kilkoma bramami. Były dwie, trzy lub cztery. Gdy Słońce było w takim położeniu, że padając przez z jedną z bram wskazywało określony punkt wyznaczało to określoną datę. To był swoisty kalendarz... Obserwowano także inne gwiazdy. Tam pracowali odpowiednicy druidów.

Badacze uważają, że kręgi neolityczne były schronieniami lub miejscami zgromadzeń a może targowiskiem. Jednak najprawdopodobniej pełniły funkcję kultową i właśnie kalendarza. Potwierdzają to obserwacje archeoastronomiczne. Na przykład w niemieckim Goseck jedna z bram wskazywała północ, przez dwie pozostałe osoba stojąca w centrum sanktuarium mogła obserwować wschód i zachód słońca 21 grudnia, czyli podczas przesilenia zimowego.

W wielu społecznościach rolniczych był to właśnie koniec starego i początek nowego roku. zapewne tego dnia w okolicy zbierali się okoliczni rolnicy i odprawiali ceremonie. Z kolei na Morawach uroczystości odbywały się o wschodzie słońca 9 kwietnia i 3 września oraz o zachodzie 8 i 9 października

A jak było w Bodzowie? Jedyna jak dotąd dokładnie zidentyfikowana brama zorientowana jest na północny-zachód, co sugeruje obrzędowość związaną z okresem letnim, może z siewami...? I ta brama badana jest obecnie. W przyszłości badacze chcą ustalić położenie pozostałych bram

Dzięki badaniom geofizycznym i lotniczym precyzyjnie wytyczono miejsce, gdzie powinien zostać wykonany wykop próbny. Ustalono, że dwa kręgi w Bodzowie mieściły się w granicach obszaru o średnicy zewnętrznej 64 m i wewnątrz około 55 m. Każdy z rowów miał szerokość około 2 - 2,8 m . Odległość między nimi wynosiła około 4 m. Ponadto odkryto pozostałości trzech kolistych palisad wewnątrz obszaru otoczonego rowami.

- Spodziewamy się znaczących odkryć, które przybliżą nam styl życia ludzi doby rewolucji neolitycznej - mówi Kobyliński. - Nie jest wykluczone, że znajdziemy ślady składania krwawych ofiar, w tym z ludzi. Na innych podobnych stanowiskach odnaleziono dowody na istnienie takich rytuałów, ofiary zabijano strzałem z łuku... W literaturze fachowej podobne stanowiska nazywane są rondelami. Określenie to zawdzięczają naszym południowym sąsiadom, którzy tak zwą charakterystyczne okręgi.

Jak zachwycają się archeolodzy ten zwyczaj konstruowania tajemniczych, kolistych założeń przestrzennych składających się z koncentrycznych rowów i palisad w młodszej epoce neolitu jest jednym z ciekawszych i do dzisiaj niewyjaśnionych przez archeologię zjawisk.

Ta praktyka pojawiła się podobno mniej więcej około 7 tys. lat temu w dobie tzw. kultury lwendzielskiej na terenie Węgier i Słowacji, by później rozpowszechnić się na obszar dzisiejszej Austrii i południowych Niemiec. Takich kręgów naliczono około 180, ale dotychczas sądzono, że na terenie Polski nie występują. I nagle Bodzów, a później podgubińskie Rąpice.

- Nie, w tym przypadku nie boimy się domorosłych poszukiwaczy skarbów z wykrywaczami metalu - dodaje Kobyliński.- Oni nic metalowego tutaj nie znajdą. Natomiast szybko pojawią się zapewne ludzie spod znaku new age i nowi druidzie. Ale to przecież można wykorzystać.

W tej chwili pracują tutaj badacze i studenci warszawskiego i uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Prace finansują także Instytut Archeologii i Etnologii PAN oraz lubuski wojewódzki konserwator zabytków. Jak podkreśla prof. Kobyliński widać także zainteresowanie władz lokalnych, chociażby w tym, że gmina udostępniła studentom miejsca do spania w miejscowej szkole.

A władze Bytomia Odrzańskiego już zacierają ręce. W Austrii, czy Saksonii Anhalt podobne obiekty już są atrakcją turystyczną i to nie tylko dla ludzi spod znaku new age. Zwłaszcza że wstępne badania wskazują, że okolice Bodzowa obfitują w inne miejsca godne zainteresowania badaczy, bo przecież obecnie badane wzgórze to sanktuarium służące znacznie większej społeczności...

Radości nie kryje także lubuska wojewódzka konserwator zabytków Barbara Bielinis-Kopeć.
- Mamy znacznie obszary, które archeologów nie widziały, długo przyjmowano, że ciekawe pod względem archeologicznym są tereny poza naszym regionem - mówi. - Teraz wszystko się przewartościowuje.

Dlaczego mamy taki wysyp ciekawych odkryć? Przede wszystkim więcej budujemy, po drugie mamy znacznie lepsze instrumenty. W przypadku Bodzowa zwiad lotniczy, ale także archeologię podwodną...

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska