Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróże po wolność 40-letnim gazikiem

Artur Matyszczyk 606 983 305 [email protected]
- Kowbojskie kapelusze, kamizelki, spodnie i buty z frędzlami, zdobione chusty... Na każdy wyjazd jesteśmy dobrze przygotowani - uśmiechają się Teresa Bielawska i Henryk Sikiewicz.
- Kowbojskie kapelusze, kamizelki, spodnie i buty z frędzlami, zdobione chusty... Na każdy wyjazd jesteśmy dobrze przygotowani - uśmiechają się Teresa Bielawska i Henryk Sikiewicz. Mariusz Kapała
On mechanik samochodowy, ona na wózku inwalidzkim. Od dekady, rok w rok, nie bacząc na przeciwności losu, pakują manatki i ruszają w 600-kilometrową trasę do Mrągowa. To opowieść o podróżach po wolność. 40-letnim gazikiem...

Wałowice to niewielka miejscowość nieopodal Gubina. Niegdyś słynęła z obleganej stacji kolejowej. Wiadomo, pamiętne czasy zamkniętych granic odcisnęły piętno i charakter na niejednej wiosce przygranicznej. Tak było i z Wałowicami, w których przed laty załadunek i rozładunek miewała na przykład Armia Czerwona.

Dziś w tej małej miejscowości nikt z pociągu nie wysiada. Mało tego - składy osobowe w ogóle tu się nie zatrzymują. Bo i po co... Ze świeczką szukać jakichkolwiek atrakcji. A jednak - w niepozornej wiosce, jakich pełno wokoło, kryją się gdzieniegdzie ludzkie perełki. Do takich bez wątpienia można zaliczyć Henryka Sikiewicza i Teresę Bielawską.

Znak rozpoznawczy

On z zamiłowania mechanik samochodowy. Ona, choć choruje na postępujący zanik mięśni i jeździ na wózku inwalidzkim, energią i witalnością mogłaby obdzielić dziesięć innych osób. Żyją z sobą już 14 lat. Dekadę temu odkryli wspólną pasję. Rok w rok, nie oglądając się na pogodę i inne przeciwności losu, pakują manatki i wyjeżdżają na Piknik Country do Mrągowa. Z miłości do muzyki, do przygody, do siebie. Smaczku ich wyprawom dodaje fakt, że jeżdżą nie byle czym. Cackiem, które ma... 40 lat.
- To atrybut, po którym wszyscy już nas rozpoznają - Sikiewicz z dumą głaszcze oryginalny gazik, który kupił w Gdańsku. Auto stało na tamtejszym parkingu. Zardzewiałe i nieużywane od lat. Ale pan Henryk zakochał się w nim od pierwszego wejrzenia. Ściągnął do Wałowic i tu najpierw doprowadził do użytku. Później zaś wypucował tak, że z tym wozem w Mrągowie zdjęcia chcą sobie zrobić Amerykanie, Szwedzi, Holendrzy, Niemcy...- Bo podczas festiwalu każdy pragnie czymś się wyróżnić. Nam się udało - pani Teresa zalotnie puszcza oczko.

Uśmiech nigdy nie znika z jej twarzy. Wszędzie jej pełno - to taki typ kobiety. Gdziekolwiek się znajdzie, tam zawsze emanuje energią. Nie przeszkadza jej wcale postępująca choroba i świadomość, że już niedługo nawet na wózku trudno będzie się poruszać. - Trzeba się cieszyć życiem - uważa kobieta.
I to motto przez cały czas towarzyszy sympatycznej parze z Wałowic. Mają swoje kowbojskie kapelusze, buty, spodnie i kamizelki z frędzlami. Ozdobne flagi i wymyślną rejestrację, które podczas wyjazdu przyczepiają do swojego gazika.

Chodzi o to, żeby się cieszyć

- Autko w trasie spisuje się idealnie. To pojazd dla prawdziwego mężczyzny - z dumą pręży się pan Henryk. - Tu nie ma wspomagania kierownicy ani innych bajerów. Ale o to właśnie chodzi. Gazik daje nam wolność.
Co roku wyjazd do Mrągowa stanowi dla nich wielką przygodę. Radość i adrenalinę, bez której już nie wyobrażają sobie życia. Sama podróż przez Polskę jest dla nich fascynująca. Wszak to ponad 600 kilometrów. - Trasę bierzemy zawsze na dwa razy - opowiadają niemal jednym głosem. - Przystanek robimy w Lidzbarku. Tam śpimy, odpoczywamy, a potem ruszamy dalej. Nigdzie się nie spieszymy, bo chodzi o to, żeby się cieszyć.

Problemy z noclegiem? Nie ma mowy, przecież jest... gazik. - Za przednimi siedzeniami - właściciel samochodu pokazuje obszerną przestrzeń z tyłu wozu. - To nasza sypialnia. Rozkładamy deski na siedzeniach po obu stronach i łoże gotowe. Do tego gąbki, śpiwory. Nie potrzebujemy namiotu ani kempingu. Z gazikiem podróżuje się o wiele łatwiej. Namiot przy obładowanych polach nie wszędzie się zmieści. A nasze autko to nawet kiedyś organizatorzy wcisnęli w małą lukę przy śmietniku.
Teresa i Henryk są zgodni - nigdzie nie ma tak wspaniałych ludzi i atmosfery, jak w Mrągowie. Dlatego już teraz przygotowują się do tegorocznego pikniku, który tradycyjnie odbędzie się w lipcu. Szykuje się jednak wyjątkowy, bo jubileuszowy, trzydziesty. I pewnie znów w Mrągowie pojawi się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Miłośników kowbojskiej muzyki, która na kilka dni zmieni małe miasto na Mazurach nie do poznania.

Ludzie szukają podobnych do siebie

Socjologowie nie mają wątpliwości - organizatorzy pikniku, a także innych tego typu imprez, mogą spać spokojnie i nie martwić się o frekwencję. Bo choć świat zmienia się w błyskawicznym tempie, to koncerty cieszą się i nadal będą się cieszyły niesłabnącym zainteresowaniem. Czego ludzie w nich szukają?
- Ja zadałabym pytanie inaczej. Nie czego, a kogo. Ludzie poszukują osób, które mają podobne zainteresowania, z którymi łatwo się dogadać. Imprezy takie, jak piknik w Mrągowie, są doskonałą realizacją zjawiska kultury społecznej - podkreśla dr Beata Trzop, socjolog. - Pojawia się wówczas pełna identyfikacja, na przykład z gatunkiem muzyki i oczywiście z samym środowiskiem. Nie ma lepszego miejsca niż takie, w którym spotykamy podobnych do siebie.

Zaplanuj wolny czas - koncerty, kluby, kino, wystawy, sport

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska