Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podwyższenie mandatów i powiązanie z polisą OC to przełom cywilizacyjny - ocenia Łukasz Zboralski, ekspert ds. bezpieczeństwa

Anna Dziedzic
Anna Dziedzic
Zgodnie z nowymi propozycjami zmian przepisów drogowych, policjant za przekroczenie prędkości o ponad 30 km/h może nam wlepić mandat nawet w wysokości 5 tys. zł
Zgodnie z nowymi propozycjami zmian przepisów drogowych, policjant za przekroczenie prędkości o ponad 30 km/h może nam wlepić mandat nawet w wysokości 5 tys. zł Lucyna Nenow
Rada Ministrów przyjęła w tym tygodniu kierunki zmian w zakresie ustawy - Prawo o ruchu drogowym. Znalazło się tam m.in. drastyczne podwyższenie kar za wykroczenia na drodze, czy powiązanie punktów karnych z wysokością polisy OC kierowców. Jak na te propozycje zmian patrzą eksperci od bezpieczeństwa drogowego?

5 tysięcy złotych za przekroczenie prędkości?

Rząd chce, by sprawcy wypadków drogowych ponosili większą odpowiedzialność za swoje czyny. Zwłaszcza dotyczy to pijanych kierowców. Co proponuje rząd? Po pierwsze, zaostrzenie kar dla sprawców przestępstw i wykroczeń drogowych. Nowe rozwiązania uwzględniają również przydzielenie renty osobom bliskim ofiar przestępstw ze skutkiem śmiertelnym. Zaproponowano także powiązanie wysokości stawek ubezpieczeń komunikacyjnych z liczbą punktów karnych i rodzajem popełnianych wykroczeń. Wpływy z grzywien będą przekazywane do Krajowego Funduszu Drogowego, z którego są finansowane inwestycje drogowe. Zaskoczeniem dla kierowców może być wysokość mandatu. Za przekroczenie prędkości o 30 km/h maksymalna stawka wyniesie 5 tysięcy złotych!

Zboralski: To były bardzo potrzebne przepisy

Ekspert od bezpieczeństwa na drodze, Łukasz Zboralski twierdzi, że nowe przepisy były bardzo potrzebne.

- To jest kolejny cywilizacyjny przełom, tak jak było nim wprowadzenie pierwszeństwa pieszych na pasach. Przez dwadzieścia lat nikt nie miał odwagi urealnić wysokości kar. Odwołam się tutaj do badań naukowych. Zbadano na przykład, jak wysokość grzywny wpływa na ilość wypadków. Oszacowano, że podwyższenie grzywien o co najmniej 50 procent, wiąże się ze spadkiem ilości wypadków od pięciu do 10 procent. A śmiertelnych do 12 procent. To sporo. Z innych badań wynika, że podniesienie wysokości kar o jeden procent skutkuje zmniejszeniem liczby wypadków zaledwie o jedną dziesiątą procenta. Warto więc podjąć wyzwanie - przekonuje Zboralski.

Stop pijanym kierowcom

Jego zdaniem, Polska była ostatnim bastionem w Europie, w którym kierowcom wolno było naprawdę dużo, a za przekroczenia prawa nie płacili prawie nic. Zboralski docenia progresję kary. Czyli, że nie każdy kierowca złapany na przekroczeniu prędkości o 30 km/h, od razu zapłaci maksymalną karę 5 tys. zł. Recydywa, czyli złapanie kogoś na tym samym wykroczeniu, oznacza dla niego jednak mandat nie niższy niż 3,5 - 5 tysięcy złotych. To już nie będzie łagodna kara, bo w przypadku pierwszego takiego wykroczenia policja może zastosować karę łagodniejszą, np. 500 złotych. W przypadku recydywy mandat nie będzie niższy niż 3,5 tysiąca złotych, a może sięgać nawet 5 tys. złotych.

Ubezpieczyciel nie powinien widzieć wszystkich naszych punków karnych, by nie windować nadmiernie stawek

Są też „miękkie” rozwiązania, które mają oddziaływać na ludzi, czyli powiązanie stawki OC z punktami karnymi.

- To słuszne rozwiązanie, które doskonale się sprawdziło w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii czy Irlandii. To jest słuszne z dwóch powodów. Po pierwsze, jeśli szacujemy ryzyko, bo stawki ubezpieczenia płaci się od szacunku ryzyka, to jak mogliśmy nie uwzględniać tego, co jest najlepiej udokumentowane? Jedyne, co mnie tutaj zastanawia, i co powinno jeszcze zostać poddane dyskusji, to fakt, że ubezpieczyciele nie powinni dostać dostępu do liczby wszystkich punktów karnych w ogóle, bo to byłoby wtedy wypaczenie tej idei, pozwalające im niesłusznie windować stawki - mówi ekspert od bezpieczeństwa drogowego. To powinien być dostęp do punktów karnych za wybrane przekroczenia, które mają wpływ na ubezpieczenie.

Trwa głosowanie...

Czy pijani kierowcy powinni mieć zabierane dożywotnio prawo jazdy?

Renty dla rodzin ofiar - to błędne rozwianie, uważa ekspert

Ekspert od bezpieczeństwa na drodze nie popiera jednak zmian, dotyczących obowiązku wypłacania przez sprawców wypadku rent krewnym ofiar.

- Byłoby to powielenie systemu, który dzisiaj działa. I jest sprawny. Jeśli pijany kierowca spowoduje wypadek, to ubezpieczyciel, ewentualnie ubezpieczeniowy fundusz gwarancyjny, pokrywa wszystkie koszty - odszkodowań, zadośćuczynień, rent i tak dalej. To wszystko ludzie dzisiaj dostają, a ubezpieczyciele mają prawo występować z regresem i odzyskać pieniądze od sprawcy wypadku. Wydaje mi się, że ktoś to premierowi podpowiedział jako jeden z pomysłów, który dobrze się „PR-owsko” sprzeda, bo to da ludziom poczucie, że ci sprawcy zostaną tak naprawdę przyciśnięci. Tylko oni są już dziś przyciskani. Eksperci też wskazują, że przerzucenie finansowej odpowiedzialności na samych sprawców może się wiązać z tym, że de facto ubezpieczyciele zapłacą mniej, bo mniej wydadzą ze swojej puli. Czasami pewnie też dość trudno byłoby ściągnąć te pieniądze od sprawcy. Więc ofiary mogłyby ich nie dostać lub dostać dużo mniej, niż powinny - mówi.

Czasowy przepadek pojazdu, jak w Belgii

Drugą istotną rzeczą, którą postuluje, ale realizowaną w nieco inny sposób niż w rządowej propozycji, jest przepadek pojazdu kierowcy, który prowadził po pijanemu.

- Dzisiaj w Europie jest tylko Dania, która w przypadku prowadzenia pojazdu po pijanemu ma takie prawo, że odbiera samochód, bez względu na to, kto jest jego właścicielem, i licytuje go na rzecz skarbu państwa. Uważam, że jest to zbyt radykalne rozwiązanie. Lepszym rozwiązaniem jest to, co obowiązuje w wielu krajach UE. Jest taka regulacja w kilkunastu krajach, która pozwala zatrzymywać pojazdy na kilka miesięcy. Przytoczę przykład Belgii. Prawo pozwala tam sędziemu, wobec kierowcy, w stosunku do którego orzeczono na przykład zakaz prowadzenia pojazdów, zdecydować o tym, że jego samochód, jeśli go posiada, będzie stał na policyjnym parkingu na przykład przez trzy miesiące lub pół roku. Do czasu, aż kierowcy skończy się zakaz. Wtedy można mu zwrócić samochód. Oczywiście to nie jest idealne rozwiązanie, bo ten kierowca zawsze może potem pożyczyć od kogoś takie auto, ale wydaje mi się, że jest to jednak duża bariera. Jeśli i rodzina, i znajomi wiedzą, że ktoś ma sądownie zabrany samochód, to pewnie takiej osobie będzie dużo trudniej pożyczyć od nich auto i znowu znaleźć się na drodze - mówi Zboralski.

Jego zdaniem, zaostrzenie kar i wprowadzenie nowych przepisów nie powinno być szokiem dla tych kierowców, którzy trzymają się przepisów. Pozostali będą ostrożniejsi

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wielki Piątek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska