Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogorzelcom pomaga nam pół Górczyna!

Renata Ochwat
Marek Rydzowski już remontuje spalone mieszkanie. - Bez pomocy ludzi nie dalibyśmy rady - mówi.
Marek Rydzowski już remontuje spalone mieszkanie. - Bez pomocy ludzi nie dalibyśmy rady - mówi. fot. Krzysztof Tomicz
Tak mówi marek Rydzowski, któremu w piątek spaliło się mieszkanie.

Osmaloną ścianę bloku na Górczynie widać z daleka. Wewnątrz straszą okopcone ściany klatki schodowej. W mieszkaniu jest mnóstwo roboty. - Pomagają nam ludzie - mówili nam wczoraj państwo Rydzowscy.

Przed klatką schodową do ich domu przy ul. Kwiatkowskiego stoi stopiona lodówka i zniszczona wanna. Wewnątrz straszą okopcone ściany i popalone resztki mebli. - Ciągle dzwoni telefon. Każdy chce się jakoś dołożyć - powiedział nam wczoraj Andrzej Rydzowski. Wraz z ojcem Markiem i kilkorgiem zaprzyjaźnionych osób pracował przy kapitalnym remoncie domu rodziców.

Poszło od kontaktu

Do tragedii doszło w piątkowy wieczór. - Dzieci mojej siostry: siedmioletnia Klaudia i pięcioletni Kamil siedziały z moją babcią Zofią i oglądały telewizję. Nagle, tak trochę po 20.00, jedno z nich się obróciło i zobaczyło w drugim pokoju ścianę ognia - opowiadał wypadki z piątku A. Rydzowski.

Kiedy do pożaru przyjechała straż pożarna, praktycznie nie było co ratować. - Dzieci uciekły, całe szczęście, że sąsiedzi pomogli wydostać się babci, bo zasłabła - opowiada.
Ogień strawił wszystko. Temperatura była tak wielka, że popękały okna, tynki. Choć nie ma jeszcze oficjalnej ekspertyzy, znajomy elektryk postawił diagnozę, że musiało nastąpić zwarcie w kontakcie.

Spać bym nie mógł

Wczoraj remont szedł pełną parą, ale nadal straszyły okopcone ściany w kuchni i jednym z pokojów. Rodzina, czyli pan Marek, jego córka Ania z dziećmi i jego mama Zofia zatrzymali się u Andrzeja przy ul. Ogińskiego. - Nie mamy nic - mówili wczoraj obaj panowie Rydzowscy.

Jako pierwsi na pomoc ruszyli sąsiedzi: Janusz Markuszewski i Marian Suchocki. - Jeszcze w piątek obeszliśmy wszystkie klatki w okolicznych blokach. Nikt nie omówił - mówił nam J. Markuszewski. Zebrali prawie 3 tys. zł.

Tłumaczył, że spać by nie mógł, gdyby nie pomógł. Rydzowskim pomaga też Przemysław Ciejka. - To fantastyczna rodzina bardzo uczciwych ludzi. Mają niskie dochody i sami by sobie nie dali rady - mówił.

Chcą zdążyć na Wigilię

Możesz pomóc

Jeśli nasi czytelnicy zechcą się włączyć do akcji pomocy rodzinie, która straciła cały swój majątek, mogą się kontaktować z naszą redakcją, tel. 0 95 722 57 72 lub z Andrzejem Rydzowskim, tel. 0 667 28 94 95

Opowiadał, że ktoś kupił im instalację elektryczną, ktoś inny gniazdka. - Trudno zliczyć wszystkich - dodał. Także wczoraj na pomoc ruszyli studenci pedagogiki Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej. - Zebraliśmy ponad 200 zł - powiedziały Anna Olek i Marta Ambraszczyk.
Do świąt zostało tylko kilka dni. Rydzowscy mają nadzieję, że do wigilii zasiądą we własnym domu. - Kiedy się widzi tyle dobrych ludzi wokół siebie, nie traci się nadziei - mówili wczoraj.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska