Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie nie przyjechało na czas do 86-latki. - Osób w takim wieku nie reanimujemy - powiedziała dyspozytorka pogotowia krewnemu zmarłej. Dyrektor wyjaśnia sprawę

Zbigniew Janicki 068 377 02 20 [email protected]
Dariusz Hochman jest krewnym zmarłej staruszki: - Jak można mówić, że nie reanimuje się człowieka… po 85. roku życia
Dariusz Hochman jest krewnym zmarłej staruszki: - Jak można mówić, że nie reanimuje się człowieka… po 85. roku życia fot. Zbigniew Janicki
Kobieta siedziała w kuchni pod ścianą, siniał jej język. Dyspozytorka nie wysłała pogotowia, bo - według świadków - nie była pewna czy 86-latka jeszcze żyje. Miała powiedzieć też, że nie reanimuje się ludzi w takim wieku, czyli po 85. roku życia.

Nic nie zapowiadało tragedii w domu 86-letniej pani. - Sąsiad ją widział rano, ale przed godziną 10.00 kuzynka staruszki nie mogła dostać się do jej domu - opowiada sąsiadka, która pomagała otworzyć drzwi, bo trzeba było łańcuch sforsować siekierą. - Jak weszliśmy, starsza pani siedziała w kuchni pod ścianą - dodaje Genowefa Seredyńska.

Do akcji wkroczyła kolejna sąsiadka. - Dowiedziałam się, że pani Anna jest nieprzytomna. Sinieje jej język. Szybko zadzwoniłam na numer alarmowy - opowiada Aleksandra Kalinowska. - Telefon odebrała policja. Potem oddzwoniła dyspozytorka pogotowia, pytała o stan zdrowia pacjentki. Mówiłam: leży nieprzytomna, chyba nie żyje. To chyba, czy na pewno? - usłyszałam pytanie i radę, żeby dzwonić do lekarza rodzinnego. Czas leciał.

Lekarz rodzinny poinformował mnie, że wizyty domowe zaczynają się po 12.00, a od takich przypadków jest pogotowie. Po pięciu minutach przyjechali policjanci i oni też zaczęli naciskać o pomoc. W pewnym momencie oddzwoniła pani z recepcji lekarza rodzinnego i powiadomiła, że pogotowie jedzie. A minęło już 35 minut od zgłoszenia. - Tyle trwał przyjazd z odległego o ok. 3 kilometry pogotowia, po to, żeby stwierdzić już tylko zgon - komentują współlokatorki. Mają żal, bo odeszła bardzo sympatyczna staruszka. Lubiana wśród sąsiadów i ich dzieci. Od lat miała kłopoty z sercem.

Ratownik zrozumie?

Co na to dyspozytorka? - Przestrzegam wszelkich procedur. Nie jestem uprawniona do rozmów z prasą - powiedziała nam.

Więcej miała wyjaśnić krewnemu zmarłej Dariuszowi Hochmanowi, który jest strażakiem i ratownikiem. Co usłyszał?: - Przecież pan wie, że osób w takim wieku nie reanimujemy - relacjonuje nam Hochman i pyta: - Jak można pozostawić człowieka, jeśli nie wiadomo tak do końca czy zmarł? Czy ważny jest jego wiek? Ta sytuacja jest nie do pomyślenia.

- U nas wszyscy są poruszeni zachowaniem dyspozytorki. W podobnym przypadku może się znaleźć ktoś z naszej rodziny, nawet my sami - komentuje zastępca dowódcy żagańskiej jednostki ratowniczo - gaśniczej Waldemar Kasperowicz, który był świadkiem rozmowy o braku pomocy kobiecie po 85. roku życia.

Dyrektor się dowie

Dyrektor szpitala Zdzisław Pawłowski przyznaje, że sytuacja jest przykra i dziwi się: - Ten przypadek jest bardzo poważny i powinienem o nim wiedzieć. Od 10.00 było dużo czasu na powiadomienie mnie (rozmawiamy ok. godz. 16 - red.). Jutro zapoznam się ze sprawą. W razie winy dyspozytorki, wyciągnę konsekwencje.

Wyjaśniania i stanowisko dyrektora żagańskiego szpitala Zdzisława Pawłowskiego.

W związku z artykułem w Gazecie Lubuskiej pt.: "Była za stara aby żyć" informuję, że sprawa jest w trakcie wyjaśniania, niemniej jednak do chwili obecnej tj. do godz. 13:00 09.09.2009 r. udało się ustalić następujące fakty:

1. Według zapisów rozmów stwierdzam, że dyspozytorka dnia 08.09.2009 r. o godz. 10:00 otrzymała informację telefoniczną od dyżurnego Policji Komendy Powiatowej w Żaganiu następującej treści:
"Policja Żagań, proszę pani, dodzwoniła się do mnie Pani Kalinowska ze Śląskiej 17/1, że tam jest jakaś kobieta umierająca i podam Pani numer telefonu…"
Dyspozytorka przyjęła zgłoszenie.
2. Zgodnie z wyjaśnieniami dyspozytorki:
"Oddzwoniłam na podany numer aby dowiedzieć się co się stało. Odebrała kobieta i powiedziała ,że przyszła do sąsiadki, która nie żyje jest już sina. Poinformowałam, że mam tylko karetkę reanimacyjną i proszę o kontakt z lekarzem rodzinnym tej pacjentki. Sama zadzwoniłam do lekarza rodzinnego…. Pani doktor odpowiedziała, że nie przyjedzie. Po tym telefonie zadysponowałam karetkę "R", która pojechała stwierdzić zgon."
3. Według karty zlecenia wyjazdu nr 2369:
- godziną wyjazdu karetki 10:18
- przybycie do chorego 10:22.
- powrót karetki 10:38.
4. Według kolejnych zapisów rozmów stwierdziłem, że o godz. 10:19 dyspozytorka odebrała telefon od p. Hochmana, który pytał dlaczego karetka nie przyjechała na ul. Śląską. Dyspozytorka poinformowała, że karetka już jedzie.
5. Zgodnie z wyjaśnieniami lekarza Krzysztofa Janowskiego:
"O godz. 10:18 otrzymałem od dyspozytorki polecenie wyjazdu na ul. Śląską 17/1 w Żaganiu w celu stwierdzenia zgonu. W momencie przybycia w mieszkaniu znajdowało się kilka osób w tym dwóch funkcjonariuszy policji. Zmarła leżała na łóżku ubrana i częściowo przykryta kołdrą. Po dokonaniu oględzin i badaniu stwierdziłem co następuje: brak czynności serca i oddechu, powłoki skórne blado sine, chłodne, na głowie i kończynach widoczne plamy opadowe, brak sztywności pośmiertnej.
Na tej podstawie stwierdziłem zgon, który mógł nastąpić kilka godzin przed przybyciem karetki. Zebrałem wywiad co do okoliczności znalezienia zmarłej i ewentualnie przebytych chorób. Wydałem funkcjonariuszom policji kartę informacyjną o braku widocznych obrażeń zewnętrznych i prawdopodobnie naturalnej przyczynie zgonu, po czym opuściłem miejsce zdarzenia."

Po zbadaniu wszystkich okoliczności zostanie przekazana pełna informacja o przebiegu zdarzenia.

Zdzisław Pawłowski
Dyrektor SP ZOZ w Żaganiu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska