Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pół wieku lotów (wideo)

Redakcja
Lech Marchelewski. Ma 61 lat, absolwent Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Wrocławskiego, Żonaty, dwoje dzieci, dwóch wnuków i wnuczka.
Lech Marchelewski. Ma 61 lat, absolwent Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Wrocławskiego, Żonaty, dwoje dzieci, dwóch wnuków i wnuczka. fot. Mariusz Kapała
50 lat temu na pole dawnego PGR w podzielonogórskim Przylepie wjechały spychacze... Tak rozpoczęła się historia lubuskiego lotnictwa cywilnego. Dziś Aeroklub Ziemi Lubuskiej zaprasza na festyn.

MULTIMEDIA

MULTIMEDIA

Start balonów, (czas: 1'05)
Rozmiar: 1,87 MB

CZUJĘ SIĘ SPEŁNIONY
Rozmowa z Lechem Marchelewskim, pilotem, wieloletnim dyrektorem Aeroklubu Ziemi Lubuskiej.

- Kiedy po raz pierwszy stanął pan na płycie lotniska w Przylepie? - To był rok 1962. Jako podekscytowany i troszeczkę przestraszony szesnastolatek przyszedłem na lotnisko w Przylepie, aby rozpocząć szkolenie na szybowcach. Trudno się dziwić tym emocjom, o lataniu marzyłem całe życie.

- Jak wyglądało wówczas lotnisko, aeroklub? - To cała historia... Wtedy trwało jeszcze jego tworzenie. Powstawało w miejscu PGR. Maszyny zamieniały pola w pas startowy, o który zabiegała grupa inicjatywna tworząca AZL i lotnicze pogotowie ratunkowe. Pierwsza niwelacja prowadzona była w roku 1960. Dawna stodoła stała się budynkiem lotniska, podobnie rolę zmieniła owczarnia.

.

- Wówczas był pan dyrektorem zielonogórskiego liceum lotniczego... - Wróciłem do Przylepu po latach, podczas których byłem pilotem wojskowym. Ponownie trafiłem na to lotnisko, gdzie pierwsze szlify w lataniu zdobywali moi uczniowie.

- Jak w tym czasie, w tzw. komunie funkcjonowało lotnictwo sportowe? - Przede wszystkim nie musiało martwić się o pieniądze. Aerokluby były traktowane jak podstawa piramidy przygotowania pilotów wojskowych. Szkolenie było szerokie, za pieniądze armii i dostęp do latania naprawdę... demokratyczny.

- Nagle wszystko się załamało. - Tak było na przełomie lat 80. i 90. To prawdziwy szok dla lotnictwa cywilnego. Wtedy zostałem dyrektorem aeroklubu. Najtrudniejsze było rozstanie z wieloma doskonałymi, kochającymi ten sport ludźmi, którym musieliśmy podziękować tylko dlatego, że nie było nas stać na pensje dla nich. Koniec dotacji, aeroklub musiał stać się nagle przedsięwzięciem biznesowym. Musiałem się uczyć, w końcu jestem matematykiem, a nie ekonomistą. To była prawdziwa harówka, ale daliśmy radę. Teraz, powiem nieskromnie i nie jest to tylko moja opinia, ale specjalistów, jesteśmy najsprawniej działającym aeroklubem w kraju.

.

Lech Marchelewski. Ma 61 lat, absolwent Politechniki Wrocławskiej i Uniwersytetu Wrocławskiego, Żonaty, dwoje dzieci, dwóch wnuków i wnuczka.
(fot. fot. Mariusz Kapała)

- Dziś aeroklub jest już po prostu firmą ze skrzydełkami w herbie? - Raczej dzięki działalności gospodarczej zarabiamy na utrzymanie. Niestety sądzę, że w tę komercję będziemy musieli brnąć dalej. Powstaną pewnie kluby szybowcowe, spadochroniarskie, motolotniarzy, które będą płaciły aeroklubowi dzierżawę, a same będą utrzymywały się z opłat członków. I ostatecznie trzeba będzie zapomnieć o demokratycznym lataniu. Godzina lotu szybowcem kosztuje dziś tak naprawdę 100 zł, a niewielkim samolotem 450 zł. Nie oszukujmy się, to nie jest już propozycja na każdą kieszeń.

- Podobno też lotnisko będzie szukało nowego miejsca? - Moim zdaniem to iluzja. Niepotrzebna. Przede wszystkim taka przeprowadzka wymaga koszmarnych pieniędzy i nie wiem, czy udałoby się je zdobyć, sprzedając teren obecnego lotniska. A budynki, hangar? Raczej jestem za tym, żeby bronić tego obiektu. Czyż to nie piękne miejsce?

- W pańskim głosie pobrzmiewa ton... pożegnania. - Trochę w tym racji. Ale nie żegnam się ani z aeroklubem, ani z lotniskiem. Mam zamiar zrezygnować jedynie z funkcji dyrektora. Wystarczy. Mam wrażenie, że nie jestem już tak kreatywny jak przed laty, pora oddać inicjatywę młodszym. Nie można być wydajnym na jednym stanowisku, zwłaszcza kierowniczym, dłużej niż siedem lat.

- Bierze pan także rozbrat z lataniem? - Nic podobnego. Spełnia się zresztą jedno z moich marzeń, jestem pilotem rejsowym, latam w LOT, na liniach krajowych. To nowe wyzwanie.

- I grupa Żelazny... - I grupa Żelazny... To rzeczywiście inne dopełnienie, realizacja marzeń. Dzięki temu jako pilot czuję się spełniony. I jeszcze jedno: mój syn jest pilotem, lata na airbusach. To też spełnienie jakiegoś marzenia... Także mojego.

- Dziękuję.

SOBOTNIE ATRAKCJE!

Miejsce akcji: lotnisko w Przylepie. Czas akcji: sobota, od 13.00 do... co najmniej 23.00.
Podniebne show

  • 14.45 - pierwsza odsłona lotniczego show: pokaz możliwości pilotów AZL
  • 17.00 - popis Biało-Czerwonych Iskier
  • 18.00 - taniec na skrzydłach samolotów w wykonaniu Scandinavian Air Show
  • 21.00 - przelot akrobatycznej grupy AZL Żelazny

    GWIAZDY NA SCENIE

    O 13.00 na scenie wystąpią zespoły dziecięce i teatr tańca Terno z Gorzowa. Potem zielonogórska hip-hopowa Grupa Operacyjna, rockowe 2PU, reprezentanci Gorzowa w Opolu - Gigadrum i wreszcie Sheyla Bonnick z zespołem Boney M!

    Do tego wszystkiego będzie gdzie zjeść, wypić i uderzyć w pląsy. A także sprawdzić możliwości swojego ciała w jednej z 30 sportowo - rekreacyjnych konkurencji. Współorganizatorem imprezy jest bowiem wojewódzki zarząd TKKF, a realizatorem części artystycznej impresariat Miejskiego Ośrodka Kultury w Witnicy.

    Wstęp na imprezę kosztuje 5 zł, gości dowiezie na miejsce specjalna linia zielonogórskiego MZK "F" (później widzów czeka 800 metrowy spacer na lotnisko). Dla zmotoryzowanych przygotowano rozległy parking.

  • Dołącz do nas na Facebooku!

    Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

    Polub nas na Facebooku!

    Kontakt z redakcją

    Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

    Napisz do nas!
    Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska