Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy wywalczyli w Lesznie złote medale Drużynowego Pucharu Świata!

Z Leszna Marcin Łada 0 68 324 88 14 [email protected]
Kibice nie zawiedli. Choć w sobotę przemokli i długo czekali, a wczoraj przyjęli kolejną porcję deszczu, gorąco dopingowali Polaków. Warto było.
Kibice nie zawiedli. Choć w sobotę przemokli i długo czekali, a wczoraj przyjęli kolejną porcję deszczu, gorąco dopingowali Polaków. Warto było. fot. Tomasz Gawałkiewicz
Zabrali również na zawsze trofeum ufundowane przez Ove Fundina. To przywilej tych, którzy trzy razy stawali na najwyższym stopniu podium.

Relację z dwudniowego (pierwszy raz w historii) turnieju trzeba zacząć od końca. Rywalizacja dawno nie była tak wyrównana i klasyfikacja medalowa rozstrzygnęła się praktycznie w czterech ostatnich biegach.

Przed XXII wyścigiem prowadzili Australijczycy - 37 pkt. przed Polakami i Szwedami - po 32 i Rosjanami - 31. Dwie ostatnie ekipy wcześniej wykorzystały jokera, a nasz trener Marek Cieślak czekał na odpowiednią okazję. Wcześniej albo nie sprzyjała zbyt mocna obsada, albo różnica do prowadzących "Kangurów" była mniejsza niż sześć punktów.

Finisz godny braw

Aż stało się. Krzysztof Kasprzak wygrał start do XXII biegu, a za jego plecami czaił się as z Australii Jason Crump. Na ostatnim okrążeniu wyprzedził Orzełka, ale zbytnio nas to nie smuciło. W XXIII gonitwie pod taśmą zameldował się wreszcie polski joker Jarosław Hampel. "Mały" miał w niedzielę świetny dzień, zastąpił w kluczowym momencie Piotra Protasiewicza, a jego zdobycz miała liczyć się podwójnie. Stało się coś nieprawdopodobnego, bo rewelacyjnego reprezentanta gospodarzy skroił pod płotem bezbarwny dotąd Antonio Lindbaeck. Cztery punkty pozwoliły zniwelować różnicę do brylujących Australijczyków, ale nie wyrównaliśmy.

Co się odwlecze... Mieliśmy jeszcze szansę na złoto. Hampel musiał zwyciężyć w XXIV biegu, a Troy Batchelor przyjechać ostatni. Niemożliwe? Tak właśnie się stało. Trochę "pomógł" nam Andreas Jonsson, który najpierw zajął Australijczyka walką, a później wyprzedził. Trybuny odżyły, bo na szczycie Polska remisowała z "Kangurami" 41:41.

Kibice mu wybaczyli

Kapitan biało-czerwonych Tomasz Gollob postawił kropkę nad „i”. Choć wygrał wiele wyścigów w karierze, sukces w tym ostatnim Drużynowego Pucharu Świata
Kapitan biało-czerwonych Tomasz Gollob postawił kropkę nad „i”. Choć wygrał wiele wyścigów w karierze, sukces w tym ostatnim Drużynowego Pucharu Świata sprawił mu chyba najwięcej radości. fot. Tomasz Gawałkiewicz

Kibice nie zawiedli. Choć w sobotę przemokli i długo czekali, a wczoraj przyjęli kolejną porcję deszczu, gorąco dopingowali Polaków. Warto było.
(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

O losach tytułu, złotych medali, o wszystkim, miał zadecydować pojedynek Leigh Adamsa i Tomasza Golloba w ostatnim wyścigu finału. Drżeliśmy, bo "Chudy" prezentował się wyjątkowo słabo. Spał pod taśmą, tracił pozycje na dystansie. Czy da radę przeciwstawić się królowi leszczyńskiego "Smoka"?

- Wyjechał na maszynie Kasprzaka - krzyczeli rozgrzani do biało-czerwoności fani za moimi plecami. Patrzyliśmy, jak kapitan poprawia koleinę, ustawia motocykl... I poszli.
Gollob odskoczył już na wyjściu i powiększał przewagę. Na pierwszym kole jeszcze nerwowo się oglądał, ale później już wiedział i kibice też. Złoto było nasze! Trybuny wybaczyły kapitanowi. Nikt nie rozpamiętywał poprzednich wyścigów. Liczył się tylko ten ostatni.

- Jesteśmy wściekli i załamani, bo w pewnym momencie wydawało się, że jesteśmy bardzo bliscy tytułu - powiedział później Leigh Adams. - Cóż, pozostaje mi pogratulować gospodarzom, bo zasłużyli na to złoto. Pojechali dziś fantastycznie, a do tego byli faktycznie piątką Polaków, a nie czwórką Polaków i Norwegiem.

Mokry, ale dobry "Smok"

Ale wszystko mogło się ułożyć zupełnie inaczej. Sprawdziło się jednak porzekadło, że gospodarzom pomagają nawet ściany. Tym razem mieliśmy po swej stronie, o ironio, pogodę. Klęliśmy na deszcz w sobotę, kiedy organizatorzy kazali nam spokojnie siedzieć, choć po torze płynęły strugi wody. Niczym w serialu Pucharu Świata w skokach narciarskich, czekaliśmy na decyzję najważniejszych, choć z góry wiedzieliśmy, że nic z tego nie wyjdzie. A oni zwlekali, aż przełożyli imprezę.

W niedzielę też lunęło i to w trakcie XX wyścigu. Akurat wtedy, kiedy tor zaczął podsychać i nasi zupełnie się pogubili, a wiatr w żagle złapali rywale.
Półtorej godziny walki z wodą, przejazdy ciągników i innego sprzętu oraz występy panów w zielonych płaszczach z miotełkami (główni bohaterowie soboty) zrobiły swoje. Nikt nie miał ochoty się bawić. Mokry "Smok" ożywił jednak naszych zawodników.

Ciekawe i niezapomniane

Kapitan biało-czerwonych Tomasz Gollob postawił kropkę nad "i". Choć wygrał wiele wyścigów w karierze, sukces w tym ostatnim Drużynowego Pucharu Świata sprawił mu chyba najwięcej radości.
(fot. fot. Tomasz Gawałkiewicz)

Kilka rzeczy z niedzielnego finału zasługuje na szczególną uwagę. Po pierwsze, Mazurek Dąbrowskiego odśpiewany bez akompaniamentu przez prawie 20 tysięcy fanów. Nasi stali na podium, a chór wywołał ciarki na plecach. To najważniejsze.
Po drugie miny Australijczyków, a szczególnie rozpacz "Leszka" po porażce w ostatnim biegu i radość Golloba, który ucałował tor. I niech ktoś powie, że oni walczą tylko dla pieniędzy! Takich emocji nie da się odegrać...

Choć było to zawody drużynowe, indywidualnie zapadł mi w pamięć filigranowy Rosjanin Emil Sajfutdinow. Jego wysoka pozycja w Grand Prix na pewno nie jest przypadkiem. Nie miał najmniejszych trudności z wyprzedzaniem na trasie, świetnie wyczuwał dystans, balansował i był przy tym piekielnie szybki.

Z półki nieco żartobliwej. Do historii przejdą buziaki naszych reprezentantów składane na zroszonym czole trenera Cieślaka. Trzeba przyznać, że zasłużył.
- To były najtrudniejsze zawody w moim życiu - mówił po wszystkim nasz selekcjoner. - Nasz finisz i niesamowita mobilizacja zawodników przejdą do historii polskiego żużla.
Nie mamy wątpliwości.

WYNIKI FINAŁU DRUŻYNOWEGO PUCHARU ŚWIATA

1. Polska - 44 pkt. (Krzysztof Kasprzak 10 - 3, 1, 1, 3, 2; Piotr Protasiewicz 3 - 1, 2, w, 0, -; Jarosław Hampel 18 - 3, 3, 2, 3, 4, 3; Tomasz Gollob 6 - 1, 2, 0, 0, 3; Adrian Miedziński 7 - w, 3, 1, 2, 1), 2. Australia - 43 (Davey Watt 5 - 2, 1, 0, 1, 1; Troy Batchelor 4 - 0, 1, 1, 2, 0; Leigh Adams 12 - 2, 3, 3, 2, 2; Chris Holder 10 - 2, 3, 3, 0, 2; Jason Crump 12 - 2, 2, 2, 3, 3), 3. Szwecja - 36 (Jonas Davidsson 4 - 0, 1, 2, 1, 0; Fredrik Lindgren 9 - 3, 3, 2, 1, 0; Antonio Lindbaeck 7 - 1, 2, 0, 1, 3; Andreas Jonsson 11 - 3, 0, 1, 6, 1; David Ruud 5 - 3, 0, 1, 1, 0), 4. Rosja - 35 (Renat Gafurow 7 - 1, 0, 3, 2, 0, 1; Emil Sajfutdinow 18 - 2, 2, 6, 3, 2, 3; Roman Poważny 1 - 0, 1, -, 0, -; Denis Gizatullin 0 - 0, 0, u, w, -; Grigorij Łaguta 9 - 1, w, 2, 3, 1, 2).
Sędziował Istvan Darago (Węgry). Widzów 18 tys.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska