Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy zbierający mandarynki we Włoszech zostali oszukani. Teraz wracają do kraju

Wojciech Olszewski 68 387 5287 [email protected]
fot. sxc.hu
Po naszej publikacji na temat oszukiwania Polaków, zbierających mandarynki we Włoszech, śledztwo prowadzi policja i interweniowała polska ambasada. 16 Polaków wróciło już z Włoch do kraju, inni czekają na niezapłacone pieniądze.

Sprawa nabrała rozpędu, gdy 19 listopada do ambasady zadzwonił ktoś z Marina di Sibari, opisywanej przez "GL" plantacji mandarynek. Informował szczegółowo o problemach z włoskimi pracodawcami i polskimi pośrednikami. - To spowodowało naszą natychmiastową reakcję. Konsulat podjął decyzję o wysłaniu na miejsce dwóch konsulów, zarezerwowaliśmy możliwość transportu do Polski dla osób chcących wrócić do kraju - mówi W. Biliński.

Na miejscu dyplomaci zastali blisko pięćdziesięcioosobową grupę pracowników plantacji. Jak udało nam się ustalić, było wśród nich także sześciu mieszkańców województwa lubuskiego. - W poniedziałek, 23 listopada wieczorem, konsulowie rozmawiali z wszystkimi obecnymi tam Polakami, właścicielem hotelu, by zebrać pełną informację o zdarzeniach. Włoscy karabinierzy byli przy tym obecni - relacjonuje konsul Biliński.

Ludzie byli bez pieniędzy. 16-osobowa grupa dostała od ambasady pożyczkę konsularną na powrót. Będą musieli zwrócić pieniądze. Ta część oszukanych pracowników wyjechała z Rzymu autokarem i w środę rano dotarła do Krakowa, a stamtąd do domów. Będą rozmawiać z polską policją, która prowadzi już dochodzenie w tej sprawie. - Od tych rozmów wiele zależy, na ich podstawie chcemy przygotować obiektywny materiał, który przyczyni się do postawienia zarzutów sprawcom - mówi oficer wydziału kryminalnego lubuskiej komendy wojewódzkiej.

W Marina di Sibari pozostała jeszcze trzydziestka Polaków. Chcą dalej pracować lub mają nadzieję doczekać się niewypłaconych pieniędzy. O sprawie opisywanej przez "Gazetę Lubuską" wiedzą już włoskie władze lokalne oraz instytucje państwowe. Nieuczciwymi włoskimi pracodawcami zajmuje się już policja skarbowa, inspekcja pracy i związki zawodowe. - Opieka nad obywatelem jest ważnym elementem naszych działań, dlatego dwaj konsulowie są wciąż na miejscu. Są w kontakcie z pozostałymi pracownikami. Zbierają też informacje od lokalnych władz o ich działaniach w badaniu sprawy - mówi konsul Wojciech Biliński.

We wcześniejszych relacjach Wiktora i Dariusza pojawił się wątek sugerujący, że na plantacji dochodziło do tajemniczych zaginięć ludzi. Wiadomości tych nie potwierdza lubuska policja, prowadząca sprawę. - Na obecną chwilę nikt z osób, z którymi rozmawialiśmy, nie potwierdza wiadomości o niewyjaśnionych zaginięciach osób - mówi Grzegorz Osiński, śledczy z wydziału kryminalnego lubuskiej policji. Również konsul Wojciech Biliński informuje: - Ludzie z Marina di Sibari pytani o zaginięcia, nie przekazali nam takiej informacji. Nie dotarły też do ambasady żadne inne oficjalne informacje o niewyjaśnionym zaginięciu w tym rejonie.

Ministerstwo spraw zagranicznych na swojej stronie internetowej zamieściło informację, w której przestrzega przed korzystaniem z usług nielegalnych pośredników publikujących oferty pracy w prasie i w Internecie. Zaleca, by przed wyjazdem do pracy za granicą, zweryfikować rzetelność pracodawcy i nie zawierać umów z niesprawdzonymi - polskimi, jak i włoskimi -firmami, czy nielegalnymi pośrednikami oferującymi sezonową pracę. Komunikat podkreśla, że ryzykowny jest również samodzielny przyjazd do pracy we Włoszech bez znajomości i uzgodnień zasad i warunków zatrudnienia, podstaw języka włoskiego oraz bez zabezpieczenia odpowiedniej kwoty umożliwiającej pokrycie kosztów powrotu do kraju w przypadku nie znalezienia pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska