Przypomnijmy, że 22 września wieczorem Bartek Podgórski wybrał się na przejażdżkę motocyklem. - Koło papierni spotkałem dwóch motocrossowców. Zamieniliśmy kilka zdań i razem z jednym z nich ruszyłem na wilcze doły (teren za osiedlem Bema - dop. red.) - opowiada.
Bartek jechał z tyłu. - Nagle z krzaków ktoś wyskoczył. I skierował broń najpierw w kolegę, a potem we mnie. Szok! Wcisnąłem hamulec, ale i tak nie wyhamowałem. On nie odskoczył i wjechałem w niego - wspomina 16-latek. Zaznacza, że była szarówka i nie wiedział, że drogę zagrodził policjant.
Co dalej? - Leżałem w szoku. Policjant podbiegł i zapiął mi kajdanki. Potem poszedł po pistolet - dodaje chłopak. - Chciałem, żeby poluźnił mocno zaciśnięte kajdanki. Usłyszałem tylko: Leż skur..., bo cię zaj...
Mam świadków
Ojciec Bartka nadal zastanawia się, co zrobić. - Sprawa utknęła w martwym punkcie - uważa Wojciech Podgórski. Bierze pod uwagę kilka ewentualności, m.in. skargę do komendanta albo pozew do sądu. - Mam świadków, którzy widzieli, jak dzielnicowy obchodził się z moim synem. To daleko posunięta nadgorliwość - podkreśla.
Świadków jest kilku. Co prawda nie widzieli samego zdarzenia, ale byli na miejscu dosłownie kilkanaście sekund po tym, jak Bartek staranował policjanta. - Trudno było nie usłyszeć tych krzyków - opowiada Tomasz (nazwisko do wiadomości redakcji). Był na podwórku, kiedy usłyszał wrzask. - Podbiegłem z kolegą, a tam policjant trzymał wycelowaną broń. Mimo że miał przed sobą człowieka skutego kajdankami, leżącego na ziemi. Nie reagował na prośby, żeby poluźnić obręcze. Widząc ludzi, schował pistolet. Pewnie się opamiętał i przestraszył tego, co zrobił - dodaje mieszkaniec os. Bema.
Bartek dziwi się, że dzielnicowy jest na zwolnieniu lekarskim. - Przeczytałem, że ma wstrząśnienie mózgu i złamany nos. Do końca całego zajścia nie było po nim widać dużych obrażeń - zaznacza. - Nie było tego widać także później, w komendzie, wtedy, gdy mnie wyzywał - dodaje pan Wojciech. Podkreśla, że większych urazów, choć psychicznych, doznała matka, która jeszcze przeżywa to zdarzenie. - A tym bardziej mój syn - podkreśla W. Podgórski.
Dla dobra rodziny
Ojciec chce wysłać syna do poradni psychologicznej. Skłonny byłby zamknąć tę sprawę. - Dla dobra rodziny - tłumaczy. - A ja już nawet przeprosiłem dzielnicowego - przyznaje Bartek.
Policja na razie nie udziela zbyt wielu informacji na ten temat, bo trwa wewnętrzne postępowanie wyjaśniające okoliczności zdarzenia. - Przesłuchany zostanie też dzielnicowy, ale dopiero po tym, gdy wróci z urlopu, 15 października - wyjaśnia Sylwia Woroniec, oficer prasowa komendy w Żaganiu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?