Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polka mieszkająca na egzotycznej wyspie pomogła żaranom wrócić do kraju

Janczo Todorow
Odpoczywając na Bali Zbigniew Dziumaga nie spodziewał się, że będzie miał problem z powrotem do domu.
Odpoczywając na Bali Zbigniew Dziumaga nie spodziewał się, że będzie miał problem z powrotem do domu. Archiwum
Pod koniec stycznia Zbigniew Dziumaga z kolegą wykupili urlop na indoniezyjskiej wyspie Bali - trzy tygodnie wraz z przelotem w obie strony. W jedną polecieli bez problemu. Gorzej było z powrotem, którego im odmówiono. .

Podróże stały się pasją Pana Zbigniewa, godzinami lubi opowiadać o tym co przeżył podczas wypraw, o wrażeniach. W komputerze ma tysiące zdjęć z różnych krajów, pamięta ze szczegółami, która fotografia gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach została zrobiona. Wiele razy obok fascynacji z przepięknych krajobrazów, ze spotkań z ciekawymi ludźmi miał także i trudne chwile. Nosi się z zamiarem wspomnienia z podróży przelać na papier i napisać książkę.

- Podczas ostatniej wyprawy na indonezyjską wyspie Bali miałem tyle przeżyć, że starczyłoby na całą jedną książkę - mówi Zbigniew Dziumaga. - Pojechałem tam z kolegą, a nie mieliśmy jak wrócić. Straciliśmy tyle nerwów, bo od kraju dzieliła nas ogromna odległość. Wyciągnęła nas z opresji Polka, która tam mieszka.

Sen na dostawce

Pod koniec stycznia pan Zbigniew udał się wraz z kolegą do żarskiej filii niemieckiego biura Reiseland i wykupili pobyt na wyspie Bali na 22 dni. Z vaucherami w ręku wsiedli do samolotu w Berlinie i z przesiadkami dolecieli do Denpasar, stolicy wyspy Bali. Już na samym początku zaczęły się kłopoty - okazało się, że w hotelowym pokoju jest dla nich tylko jedno łóżko, choć zapłacili za dwa. - Musieliśmy oczywiście dopłacić i to za dostawkę, materac na podłodze - opowiada nasz rozmówca.

Dwaj turyści z Żar większość czasu spędzili na zwiedzaniu świątyń i innych atrakcji, zachwycali się pięknymi krajobrazami, robili zdjęcia, zajadali się owocami morza. Sielanka skończyła się trzy dni przed wyjazdem, kiedy skontaktowali się z rezydentem organizatora wycieczki. Doznali szoku, kiedy dowiedzieli się, że ich vaucher został przez kogoś skasowany i muszą wrócić na własny koszt.

Ambasada nie wskórała

- Zacząłem wydzwaniać do filii niemieckiego biura podróży w Żarach, dzwoniłem też do centrali biura w Berlinie, wszyscy potwierdzali zgodnie, że vaucher został skasowany, że musimy wrócić na własny koszt. Nikogo nie obchodziło, czy mamy za co wrócić, czy nie mamy. Przecież wydaliśmy wszystkie pieniądze, byliśmy pewni, że mamy ważne bilety powrotne - opowiada pan Zbigniew.

Do akcji włączyła się Maria Łukasiuk z ambasady polskiej w Indonezji, wydzwaniając do różnych biur niemieckich. Niczego jednak nie wskórała. Wtedy pechowym turystom udało się skontaktować z honorowym konsulem Polski na wyspie, który dał im telefon do zaprzyjaźnionej Polki Małgorzaty Olejniczak. Polka od niedawna mieszka na wyspie, chętnie pożyczyła Żaranom pieniądze i pomogła im kupić bilety na powrót.

- To skandal, do Polski wróciliśmy 20 lutego, minął już tydzień i nadal nie wiadomo, kto nam skasował nasz vaucher i gdzie przepadły pieniądze, które w żarskim biurze podróży zapłaciliśmy za bilety powrotne. Polce z wyspy Bali już przesłałem pieniądze, które nam pożyczyła, teraz składam skargę, żeby wyjaśnić naszą sprawę. Gdyby nie pomoc pani Małgorzaty, to jeszcze siedzielibyśmy na wyspie - wzdycha Zbigniew Dziumaga.

Pójdę do sądu

Rozmawialiśmy z przedstawicielką Reiselandu w Żarach. Pracownica nie zgodziła się na publikację swoich personaliów w "GL". - Jestem zaskoczona, po raz pierwszy w naszym biurze zdarzył się taki przypadek. Skargę pana Dziumagi otrzymałam w piątek, od razu przekazałam ją do centrali w Niemczech. Sprawa jest wyjaśniana, będziemy na bieżąco informować klienta i jego kolegę - stwierdziła przedstawicielka Reiselandu.

- Mam żal do tego biura podróży, bo jestem jego stałym klientem, a potraktowano mnie w ten sposób. Minął miesiąc i cisza, nie ma żadnej odpowiedzi na moją skargę. Skieruję sprawę do sądu - kończy swoją opowieść Z. Dziumaga.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska