Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polkowice: Pracownicy Ricö na lodzie

Redakcja
Kierowcy z firmy Ricö boją się o swoją przyszłość. - Najgorsze, że tracimy robotę - mówią.
Kierowcy z firmy Ricö boją się o swoją przyszłość. - Najgorsze, że tracimy robotę - mówią. fot. Jan Walczak
Upada duża, europejska, firma? Szefostwo Ricö milczy.

Dziś wokół polkowickiej bazy firmy transportowej Ricö od samego rana panował wielki ruch. Setki kierowców z całej Europy przyjechało ciężarówkami. Spółka jest na skraju upadłości, więc dostali polecenie oddania samochodów.

- Kazali nam odprowadzić tiry do bazy - mówi kierowca Krzysztof Taraszkiewicz. - Nikt nam niczego więcej nie powiedział, niczego nie wyjaśnił. Tylko nieoficjalnie wiemy, że firma bankrutuje - dodaje.

- W administracji nie ma nikogo z kierownictwa, nikt z nami nie chce rozmawiać - opowiada Janusz Zimnicki, który w Ricö przepracował trzy lata. - Wcześniej nic nie wskazywało na to, że firma ma jakiekolwiek kłopoty. Ciężarówki były prawie nowe, pensja wpływała na konto. Do czasu - wyjaśnia. Jak mówią pracownicy przedsiębiorstwa, nie dostali wypłaty ani za styczeń, ani za luty.

Pozostawieni sami sobie

Nietypowe komunikaty wydawane przez dyspozytornię zaczęły się od czwartku. Kierowcom nakazano tankować baki do pełna. - A potem karty przeznaczone do zakupu benzyny przestały działać - opowiada K. Taraszkiewicz. - W końcu dostaliśmy komunikat: jeśli trzeba to tankować za swoje pieniądze i wracać do bazy.

Ci, którzy dotarli do Polkowic, zadają sobie pytanie: ilu kolegom zabrakło też własnych pieniędzy i stoją gdzieś na Ukrainie... Albo w innym kraju Europy.

Dziś żaden z szoferów ciężarówek nie był w stanie określić jednoznacznie, co dzieje się w jego firmie. Krążyły słuchy, że 800 tirów ma przejąć bank.

- Wie pan co jest najbardziej żenujące? - pyta kierowca Marek Burdyński. - To, że zostawiamy ciężarówki, a do domu musimy wrócić na własną rękę. Nikogo już nie obchodzimy - denerwuje się. Pracownicy firmy Ricö pochodzą z całej Polski. Musza ruszać do Katowic, Łodzi, Jelcza...

Nieoficjalnie i anonimowo

Jan Sylwestrowicz pochodzi z Przemkowa. - Remontuję dom. Jestem zrozpaczony tym, co się stało - mówi mężczyzna. - Wydałem niedawno siedem tysięcy złotych na materiały budowlane. Wyczyściłem konto do zera, bo czekałem na wypłatę! A jej pewnie nie będzie!! - mówi.

Gdy kierowcy próbowali się dowiedzieć o sytuację u dyspozytorów, kontaktu nie było. Jeden z pracowników Ricö powiedział nam, że udało mu się połączyć. Usłyszał czyjś ponury żart: - Tu instytucja pogrzebowa...

W firmie PRP w Polkowicach, która zarządza taborem przedsiębiorstwa Ricö nie zastaliśmy nikogo z kierownictwa, kto mógłby nam wyjaśnić zaistniałą sytuację. Jedna z pracownic administracyjnych powiedziała nam, że szefowej nie ma. Jest w Niemczech. Może przyjedzie dzisiaj.

- Mogę tylko zdradzić, że banki, które finansowały firmę Ricö złożyły wniosek o upadłość firmy - powiedziała nam anonimowo inna pracownica przedsiębiorstwa PRP. - Na razie upadłości oficjalnie nie ogłoszono, ale wiadomo, że to wina kłopotów finansowych Ricö w Niemczech. Nasza firma PRP ma się dobrze - wyjaśniła kobieta.

Jan Walczak
0 76 835 81 11
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska