Nie tak dawno przedstawiciele partii rządzącej skarżyli się, że są lekceważeni przez telewizję publiczną. Pewnie słusznie, gdyż przecież rządzący zawsze mają rację. Jednak podczas minionego weekendu nastawiłem się na wolne od polityki i chciałem spędzić ten czas na sportowo, nawet przed telewizorem. Jednak... Najpierw miałem panią premier na meczu szczypiornistów. Nawet starała się wyglądać na zainteresowaną, chociaż w rytm kibicowania wejść jej się nie udało. Później był pan prezydent u stóp Wielkiej Krokwi. Ściskał uniesione kciuki. W uniesieniu? Może nie do końca, gdyż zerkał w obiektyw kamery. Później dowiedziałem się, że były nawet wejścia na żywo, gdy prezydent spotkał się ze Stochem i spółką. Tak, przeszkadzało mi to, bo wszystko co w nadmiarze szkodzi. Również sportowemu widowisku. Ale i tak wolę tę wersję aliansu sportu z polityką niż dwóch byłych prezydentów w hali koszykarzy Chicago Bulls, którzy nawet nie udawali, że kibicują „Bykom”. Wiadomo dlaczego tam byli.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
