Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska faworytem Drużynowego Pucharu Świata

Paweł Tracz 95 722 69 37 [email protected]
Ostatni mistrzowski tytuł Polacy zdobyli dwa lata temu w Gorzowie. Z tamtej ekipy trener Marek Cieślak ma do dyspozycji Tomasza Golloba, Jarosława Hampela i Krzysztofa Kasprzaka.
Ostatni mistrzowski tytuł Polacy zdobyli dwa lata temu w Gorzowie. Z tamtej ekipy trener Marek Cieślak ma do dyspozycji Tomasza Golloba, Jarosława Hampela i Krzysztofa Kasprzaka. Bogusław Sacharczuk
Tak łatwej drogi do triumfu w Drużynowym Pucharze Świata Polacy już dawno nie mieli. W zasadzie tylko Duńczycy są w stanie zagrozić naszym. Zanim jednak wystąpimy w finale w Pradze, musimy przebrnąć eliminacje.

Pierwsza odsłona "właściwej" rywalizacji w DPŚ już w sobotę. Wprawdzie wcześniej odbyły się rundy kwalifikacyjne, ale prawdziwy mundial zaczyna się dopiero teraz. Jedną z aren będzie Częstochowa. To właśnie tam Polacy powalczą o finał. W poniedziałek przed dużą szansą na bezpośredni awans staną z kolei Brytyjczycy, gdyż drugi półfinał odbędzie się w King's Lynn.

Z obu zawodów dalej pojadą tylko zwycięzcy. W Pradze czeka już na nich reprezentacja gospodarzy. O ostatnie wolne miejsce zmierzą się w czwartkowym barażu na Markecie przegrani z drugich i trzecich miejsc. I raczej nie powinno być wśród nich Polski. Skąd aż taki optymizm?

Gdy na początku sezonu poznaliśmy składy obu półfinałów, polskim kibicom włos zjeżył się na głowie. Rywalami "biało-czerwonych" zostali bowiem Rosjanie (brązowi medaliści) i Australijczycy (srebrni). Taki zestaw mocnych przeciwników to pochodna słabej postawy naszych w ubiegłorocznych rozgrywkach. Polacy, obrońcy tytułu mistrzów świata, zajęli wtedy dopiero piąte miejsce i stąd niekorzystne rozstawienie.

Przed sobotnimi zawodami obawy jednak prysły, bo zarówno "Kangury", jak i "Sborna" wystąpią osłabieni. Dzięki temu droga po szósty triumf w DPŚ (nie liczymy sukcesów w starej formule Drużynowych Mistrzostw Świata) wydaje się prosta.

Historia DPŚ jest krótka. Pierwszy finał odbył się w 2001 roku we Wrocławiu, a wygrali go Australijczycy. Faworyci tegorocznego mundialu musieli czekać na swoje szanse bardzo długo: Polska wykorzystała atut własnego toru w 2005 roku, Dania była najlepsza rok później. To właśnie osiem lat temu rozpoczęła się wojna polsko-duńska o palmę pierwszeństwa na naszym globie. "Biało-czerwoni" byli górą w sezonach 2005 (Wrocław), 2007 (Leszno) i 2009-2011 (Leszno, Vojens i Gorzów), rywale w 2006 (Reading), 2008 (Vojens) i 2012 (Malilla). Wszystko wskazuje, że finał w Czechach (20 lipca) znów będzie wyłączną sprawą tych dwóch nacji.

Akcje Polaków i Duńczyków stoją najwyżej, bo pozostali rywale potracili "trzonowe zęby". W Australii zabraknie indywidualnego mistrza świata Chrisa Holdera. Kontuzje wykluczyły też liderów Rosji - Emila Sajfutdinowa i Szwecji - Andreasa Jonssona i Fredrika Lindgrena. Skandynawowie mają jeszcze jeden ubytek, gdyż bez formy jest Antonio Lindbaeck. Wielka Brytania musi radzić sobie bez mistrza tego kraju Scotta Nichollsa, który zrezygnował z kadry po tym, jak nie dostał "dzikiej karty" na turniej Grand Prix w Cardiff.

Jeśli chodzi jeszcze o Rosjan, to w Częstochowie będą musieli radzić sobie bez bardzo szybkich w tym sezonie Artioma i Grigorija Łagutów. Bracia nie zamierzają walczyć, bo gratyfikacje ich rodzimej federacji nie były dla nich zadowalające. Pat trwał kilka dni, aż w środę Łagutowie ogłosili, że rezygnują z jazdy w DPŚ. W tej sytuacji "Sborna" będzie posiłkowała się młodzieżą.
To jednak problemy innych. Niewiele jednak brakowało, a dylemat, kogo wybrać do czwórki, miałby polski trener. W Grand Prix słabo jeździł kapitan Tomasz Gollob, nierówną formę miał Krzysztof Kasprzak, a kontuzji doznał świetny w pierwszej części sezonu Adrian Miedziński. Marek Cieślak już na początku lipca musiał podać kwartet reprezentantów, ale jak sam podkreśla, dopiero treningi w Częstochowie rozstrzygną, kto tak naprawdę przywdzieje plastron z orłem.

W gronie szczęśliwców znaleźli się wspomniani Gollob i "Kasper", czyli były i obecny kapitan Stali Gorzów. Oprócz nich szkoleniowiec postawił na asa Stelmetu Falubazu Zielona Góra Jarosława Hampela oraz podopiecznego z Unii Tarnów, 22-letniego Macieja Janowskiego. Rezerwowymi są kolejny zielonogórzanin Patryk Dudek i Przemysław Pawlicki z Fogo Unii Leszno.

- Albo się bawimy, albo chcemy osiągnąć dobry wynik. Zakładam, że w Częstochowie będą dobre warunki torowe. Ci zawodnicy w mojej ocenie będą w takiej sytuacji najlepsi. Dlaczego Maciek? Mamy stawiać na młodych, a on jeździ bardzo dobrze w Polsce i Anglii. Poza tym jest odporny na stres. Janowski potrafi stanąć na starcie i jak trzeba to wygrać z najlepszym. Nie stresuje się rangą zawodów i rywalami - tak Cieślak wyjaśnił nominację dla "Magica".

Pod Jasną Górą Polska jest faworytem, bo oprócz Rosji i Australii zmierzy się z Łotwą. Ci ostatni w pełni wykorzystali tor w Daugavpils i odprawili z kwitkiem Słoweńców, Niemców i Ukraińców. W drugim półfinale pojadą Brytyjczycy z niesamowitym Tai'em Woffindenem na czele, Szwedzi, Duńczycy (wystąpią w najsilniejszym składzie, m.in. z Nielsem Kristianem Iversenem ze Stali) i Amerykanie. Stany Zjednoczone, kiedyś potęga, dziś kopciuszek, nie powinni stanowić dla rywali zagrożenia, choć wystawią m.in. Grega Hancocka. "Jankesi" to zwycięzcy eliminacji w Miszkolcu, gdzie pokonali Węgrów, Włochów i Francuzów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska