W piątek na gorzowskim stadionie im. Edwarda Jancarza, arenie barażu i finału The FIM PGE Polska Grupa Energetyczna Speedway World Cup, czyli Drużynowego Pucharu Świata, odbył się pierwszy oficjalny trening przed wczorajszym wylotem na Wyspy. To właśnie on dał naszemu szkoleniowcowi ostateczną odpowiedź na pytanie, kogo powinien zabrać do King's Lynn.
Z piątki najpoważniejszych kandydatów najsłabszą pozycję miał Janusz Kołodziej. "Koldi" musiał przekonać Cieślaka, że jest lepszy od dwóch młodych wilków: Macieja Janowskiego i Przemysława Pawlickiego. I to mu się udało. - Wszyscy zaprezentowali się z dobrej strony. Janusz nie był gorszy od tych młodych chłopaków, więc nie było sensu zmieniać ustalonego wcześniej składu. Maciek i Przemek mają być jednak zwarci i gotowi, bo są częścią tej ekipy i nikt nie wie, co mogą przynieść nam kolejne dni - wyjaśnił trener Stelmetu Falubazu Zielona Góra.
Skład biało-czerwonych jest mocny, bo oprócz Kołodzieja, punkty na wagę awansu będą zdobywali dla nas kapitan Caelum Stali Gorzów Tomasz Gollob, zielonogórzanin Piotr Protasiewicz, Jarosław Hampel z Unii Leszno i Krzysztof Kasprzak z Taurona Azotów Tarnów. Taka paczka powinna nie tylko pokonać dziś Brytyjczyków, Rosjan i Czechów, naszych rywali w półfinale, ale przede wszystkim po raz trzeci z rzędu sięgnąć po trofeum im. Ove Fundina. A tego w historii DPŚ nie dokonał jeszcze nikt. Szansę mieli Australijczycy (wygrywali w 2001 i 2002 r.), potem Szwedzi (triumf w latach 2003-04), ale za każdym razem ktoś stawał im na drodze. Polakom nikt nie powinien przeszkodzić.
- Stoimy przed bardzo trudnym zadaniem, a pierwszym krokiem do realizacji celu, jakim jest złoty medal, jest zwycięstwo w King's Lynn. Zamierzamy wygrać w Anglii i bezpośrednio awansować do finału - tłumaczy Cieślak.
Dobrej myśli są jego wybrańcy. Zwłaszcza Gollob, z którego zdaniem nasz trener liczy się szczególnie. To właśnie mistrz świata podpowiedział szkoleniowcowi kandydaturę Kasprzaka, a w piątek udzielał cennych wskazówek pozostałym kolegom. - Liczy się interes reprezentacji. Stoimy przed życiową szansą i musimy wykorzystać wszystkie atuty. Takie, jak domowy tor, czy kibice - przyznał "Chudy".
To w kontekście finału, a co wydarzy się dziś? - Prawda jest taka, że wszyscy nasi rywale znają tor w King's Lynn lepiej od nas. Już dawno tam nie jeździliśmy, więc na treningu czeka nas sporo pracy przy motocyklach, by idealnie zgrać sprzęt i optymalną linię jazdy - uważa Hampel.
Z Polaków tylko Kasprzak miał w tym sezonie okazję ścigać się na tym najbardziej zbliżonym do europejskich owali. - To długi, przyczepny tor, którego łuki są zbliżone do tych na toruńskiej Motoarenie. Powinien nam sprzyjać i nikt z chłopaków nie powinien mieć na nim kłopotów - twierdzi "Kasper". A Protasiewicz dodaje: - Na pewno awansujemy do finału!
Na inny scenariusz liczą nasi rywale, ale trudno przypuszczać, aby poza gospodarzami ktoś nam się postawił. Najpoważniejszym przeciwnikiem wydawała się "Sborna". Tyle że Rosjanie pojadą poważnie osłabieni: bez Emila Sajfutdinowa oraz Artioma i Grigorija Łagutów. Pierwszego zabraknie z powodów finansowych (jego rosyjski klub nie pokryje kosztów podróży), a bracia nie otrzymali brytyjskich wiz (sprawę zawalił ich menedżer). W tej sytuacji w Anglii pojadą: Ilja Bondarenko, Sergiej Darkin, Renat Gafurow i Roman Poważnyj. Nazwisko piątego wczoraj nie było znane. Taki skład oznacza dla Rosji walkę z Czechami o trzecie miejsce, ostatnie premiowane barażem.
A Brytyjczycy? - Poza swoim domem Polacy są do pokonania. Jeśli trafimy na ich słabszy dzień, to będziemy mieli okazję bezpośrednio awansować do finału - ocenia Scott Nicholls.
Transmisja dzisiejszych zawodów w Canal Plus Sport od 20.15.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?