Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poparzenia Odrą, których nikt nie chce potwierdzić. Nawet Donaldowi Tuskowi

Robert Bagiński
Śnięte ryby z Odry są wyławiane przez wędkarzy i strażaków.
Śnięte ryby z Odry są wyławiane przez wędkarzy i strażaków. archiwum
Marszałek Elżbieta Polak znów sieje niepotrzebną panikę w sprawie sytuacji na Odrze, a na agendę medialnego przekazu wchodzą rzekome poparzenia oraz choroby. - Są ludzie, wędkarze, którzy mają poparzone ręce, są w bąblach. Umawiamy ich do dermatologów – powiedziała w „Gazecie Wyborczej”

Rzecz w tym, że jedyny w województwie oddział dermatologiczny w 105 Kresowym Szpitalu Wojskowym w Żarach żadnego takiego przypadku jeszcze nie odnotował. Marek Felmak, lekarz i zastępca komendanta szpitala potwierdza, że dwa tygodnie temu dzwoniła do niego marszałek Polak z informacją, że będą się zgłaszać poparzeni pacjenci, ale do dzisiaj nic takiego się nie wydarzyło. – Pojawił się jeden człowiek, którego przyjęliśmy, ale jego przypadek nie miał żadnego związku z Odrą, pomimo jego zaangażowania w prace na rzece – mów GL lekarz.

Szpital przygotowany na przyjęcie pacjentów

Jak powiedział, szpital jest przygotowany na przyjęcie ewentualnych pacjentów i w razie potrzeby udzieli im profesjonalnej pomocy, ale nadmierne straszenie i wzbudzanie paniki u ludzi, nie jest niczym dobrym. – Nie rozumiem tego, komu i po co ma służyć takie pompowanie tematu, skoro problemu dzisiaj po prostu nie ma – dodaje komendant Felmak, który wie co mówi, gdyż żarski oddział dermatologiczny to jeden z lepszych w tej części Polski.

Problem istnieje?

Marszałek Polak stawia jednak tezę, że problem istnieje, jeśli nie dziś, to będzie widoczny w przyszłości. - Musimy się liczyć z tym, że choroby mogą się pojawiać – powiedziała w rozmowie z redaktor Mają Sałwacką z GW. O tym, że jest to narracja na użytek bieżącej polityki, świadczyć może wręcz anegdotyczna sytuacja z piątkowego spotkania z Donaldem Tuskiem w Krośnie Odrzańskim. Domniemanym poszkodowanym przez skażoną Odrę miał być jeden z jego uczestników.

– Chodzi o zdrowie, bezpieczeństwo i czasami życie. Wspominam pana Kamińskiego, dlatego że jest jedną z osób, której tu dzisiaj nie ma, bo ze względu na oparzenia i uszkodzenia ciała, ze względu na podjętą przez niego akcję na Odrze, musiał udać się do lekarza – powiedział były premier. W tym momencie scenariusz jakby się posypał. Spośród aktywu PO, nielicznych wędkarzy i jeszcze mniej licznej grupy mieszkańców, wyszedł uśmiechnięty mężczyzna.

- Oo, dzień dobry, wywołałem pana Kamińskiego i mam nadzieję, że wszystko jest w porządku ze zdrowiem. - Co, to są właśnie te ślady na rękach? – zagaił skonfudowany obecnością bohatera swojej opowieści lider Platformy Obywatelskiej. Po czym dodał: - Można je dedykować tym wszystkim, którzy twierdzą, że nic się nie stało.

Rzecz w tym, że ku rozbawieniu publiczności, sam zainteresowany miał nieco inne zdanie. - To znaczy, panie premierze, nie zaprzeczam, i nie potwierdzam, ale być może to to – oświadczył.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska