Skwierzyńscy radni włączyli się do debaty na temat ewentualnych zmian w konkurujących ze sobą szpitalach w Międzyrzeczu i w Skwierzynie. Podczas środowej sesji nie wyrazili zgody na przeniesienie oddziału chirurgicznego do międzyrzeckiej lecznicy. Zdaniem przewodniczącego rady Stanisława Ruckiego, decyzja jest ostateczna, gdyż władze miejskie mają 10 proc. udziałów w placówce.
Decydujący glos ma grupa Nowy Szpital, która jest jej większościowym udziałowcem. Planowane zmiany w strukturze szpitala komplikuje jednak zapis w umowie jego sprzedaży. Podczas prywatyzacji władze miejskie Skwierzyny zastrzegły w niej, że jeśli właściciel zdecyduje się na likwidacje któregoś z wiodących oddziałów, będzie musiał zapłacić gminie równowartość 500 tys. euro. Czyli ponad 2 mln zł.
- W przypadku przeniesienia oddziału chirurgicznego do Międzyrzecza, będę zmuszony wystąpić o te pieniądze - zapowiada burmistrz Tomasz Watros.
Właścicielami grupy Nowy Szpital są spółki Know How i GNS. Prezes tej drugiej Marcin Szulwiński mówił nam w czwartek, że obecnie trwa kalkulacja, czy wymiana oddziałów jest opłacalna. Zapowiada, że stanowisko w tej sprawie będzie znane w ciągu dwóch tygodni.
Decyzja skwierzyńskich radnych przerwała debatę o ewentualnych zmianach w obu placówkach. W ostatnich dniach pisaliśmy o nich kilka razy w "GL" i na naszym portalu (www.gazetalubuska.pl). Pomysł zakładał przeniesienie z Międzyrzecza do Skwierzyny oddziału ginekologiczno-położniczego. W zamian do międzyrzeckiej lecznicy miała trafić chirurgia. - Temat uważam za zamknięty - stwierdził starosta Grzegorz Gabryelski podczas środowego zarządu powiatu, w którym uczestniczyli też samorządowcy, ordynatorzy i przedstawiciele związków zawodowych ze szpitala w Międzyrzeczu.
Ewentualna roszada oddziałów wywołała prawdziwą burzę wśród mieszkańców obu miast. W Międzyrzeczu zbierane są podpisy pod protestem, na zmiany nie chcą się zgodzić także w Skwierzynie. Dyrektor międzyrzeckiego szpitala Leszek Kołodziejczak tłumaczy pomysł stratami generowanymi przez oba oddziały. W ub.r. szpital stracił na ginekologii 625 tys. zł, zaś na chirurgii ponad 400 tys. zł.
W przyszłym roku straty mogą być jeszcze większe. Obecna na spotkaniu wicedyrektor zielonogórskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Monika Giblewska zapowiedziała, że przyszłoroczne kontrakty będą niższe od obecnych. W kuluarach uczestnicy podkreślali, że zamkniecie tematu nie rozwiązuje problemu rosnących długów, które w ciągu dwóch, góra trzech lat mogą dobić finansowo placówkę.
- Problemem nie są dublujące się oddziały, lecz generujące koszty dwie administracje. Prędzej czy później dojdzie do połączenia obu szpitali - zapowiada M. Szulwiński.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?