Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porozmawiajmy o mieście: Daniel Adamski

Henryka Bednarska 0 95 722 57 72 [email protected]
DANIEL ADAMSKIMa 30 lat, od prawie zawsze gorzowianin. Absolwent fotografiki na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Hobby to sztuka, różne jej dziedziny, ale najbardziej fotografia i muzyka. Teraz prowadzi kurs ,,ładnej fotografii''. Chce stworzyć grupę, która później będzie robiła fotografie może nieładne, ale świadome. Urlop najchętniej spędza we wsiach Rudnica, Buszów czy Danków, gdzie ma przyjaciół i nic nie robi, bo o to chodzi. Mieszka na Widoku.
DANIEL ADAMSKIMa 30 lat, od prawie zawsze gorzowianin. Absolwent fotografiki na Akademii Sztuk Pięknych w Poznaniu. Hobby to sztuka, różne jej dziedziny, ale najbardziej fotografia i muzyka. Teraz prowadzi kurs ,,ładnej fotografii''. Chce stworzyć grupę, która później będzie robiła fotografie może nieładne, ale świadome. Urlop najchętniej spędza we wsiach Rudnica, Buszów czy Danków, gdzie ma przyjaciół i nic nie robi, bo o to chodzi. Mieszka na Widoku.
Wywiad z Danielem Adamskim, gorzowskim fotografikiem.

- Co powinien zrobić prezydent, gdyby miał jak ty 30 lat?
- Dać wolną przestrzeń, czyli miejsce w centrum, gdzie nie chodziłoby się w garniturach, gdzie będzie kawiarenka z meblami, każdy z innej bajki. Turystów nie kręci porządek, 30 jednakowych stolików, ale klimat.

- W wydanej przez ciebie płycie o Gorzowie nie brakuje kpiny, małych złośliwości. Czy twoim zdaniem nasze miasto ma w ogóle plusy?
- Dużo, inaczej nie mieszkałbym tutaj. Jest wiele koncertów, a bardzo interesuję się muzyką. Świetny koncert dał ostatnio np. Lao Che. Wiele u nas dzieje się z rzeczy awangardowych. Chodzi mi o muzykę ambitną, poszukującą, a to już nie jest rozrywka, lecz sztuka. Cenne są też wystawy. Był u nas z promocją książki np. Wojciech Bruszewski (autor fotografii, filmów, montaży komputerowych - dop. red.). To dla mnie megapostać, od razu kupiłem jego książkę. Rozrywka, sztuka jest tym, co mnie trzyma w Gorzowie.
- Ilu jest takich młodych jak ty, których to zatrzymuje w naszym mieście?
- Muszą mieć jeszcze pracę, która ich nie nudzi. Część młodych jest z niej zadowolona, część nie. Znam takich, którzy pracują w handlu, zarabiają tylko na utrzymanie, a są tu, bo wiele się dzieje. Moje środowisko, może bardziej ambitne, to kilkanaście osób. To niewiele, ale większa grupa razem nie wytrzyma. My się wspieramy, kręcimy się wokół wspólnych zainteresowań, mamy podobny styl życia. To wystarcza. Do tego dochodzą piękne parki, ciekawe uliczki, Stare Miasto...

- Masz takie miejsce, gdzie usiadłbyś i siedział, siedział...?
- Kiedyś tak, teraz nie mam czasu. Często chodziłem do parku Siemiradzkiego. Niesamowitym, kameralnym, ale jeszcze mało wypromowanym miejscem są Dolinki. Jak przyjeżdżają do mnie goście, przechodzimy przez jeden park, drugi i oni są zachwyceni. Także spokojniejszym niż w dużych miastach trybem życia, bez pędu, chaosu, umawiania się z przyjaciółmi na za tydzień. Można pochwalić się bulwarem...

- To skąd szydercze nutki w płycie o Gorzowie?
- Raczej dowcipne. Małe miasta mają charakter zaściankowy: na ulicach widzimy ludzi w wyprasowanych koszulkach, białych kołnierzykach, spodniach na kant - tak jak na wsi ludzie ubierają się do kościoła. Panuje u nas świadomość, że trzeba być porządnym, czystym, schludnym, mieć prezencję i za bardzo się nie wychylać, bo jak na wsi ten, kto się wychyla, będzie nieakceptowany. Gorzów coś takiego ma. I dlatego być może się wyróżniam, bo mam odwagę mieć poczucie humoru, nie bać zaśpiewać piosenki o bulwarze czy wieży katedralnej czy innych nowinkach. Bo o tym były piosenki. Ale dobrze, że nowinki są. Nagraliśmy 19 piosenek i każda była o czymś innym, było o czym śpiewać.

- Co natychmiast zmieniłbyś w Gorzowie?
- Zadbałbym o miejsca kulturalne, pozwolił na niezależne domy kultury, oczywiście z alternatywną sztuką. W Gorzowie mieszka nie tylko średnia klasa, ale mnóstwo ludzi inteligentnych - oczytanych, oglądających świetne filmy, chodzących na wystawy. Siły związanej z rozrywką, sztuką nie można więc kierować tylko do mas. Ze spraw przyziemnych załatałbym dziurki w jezdniach, żeby przejeżdżający mieli lepsze spojrzenie na miasto. Gdybym mógł, ograniczyłbym liczbę banków w centrum. To nudne, no i banki nie wnoszą niczego. W to miejsce mogłyby powstać kafejki, restauracje, galeryjki, żeby miasto żyło. Polacy jeżdżą po świecie i widzą, że małe miasta radzą sobie z tym doskonale. Brakuje u nas różnorodności. To można zmienić, choćby dzięki moim wyczynom, np. projektowi z okazji 751. rocznicy miasta.

- Projekt to płyta z muzyką mało znanych gorzowskich kapel, jest Galeria Bezdomna, będzie promowanie Gorzowa w Kostrzynie. Dlaczego to robisz?
- Żeby innym się chciało. Długo zajmowałem się sobą, zaglądałem do wnętrza i pracami odpowiadałem na pytanie, kim jestem. Chcę odpocząć od wysokiej sztuki. A żeby nie tracić tempa, postanowiłem energię i pomysłowość przerzucić na sprawy lokalne. To trochę kręcenie się wokół własnego ogona. Mam świadomość, że dla artysty to krótkie: zmieni świat wokół siebie, ale nic więcej.

- Czyli projektu na 752- lecie nie będzie?
- Być może nie.

- Najgorsza wada Gorzowa?
- Brak bezpośredniego połączenia z Berlinem, Zieloną Górą, bo z Poznaniem i Szczecinem jeszcze sobie radzimy. Pozwoliłoby to na szybki kontakt ze światem. Samym sobą, swoimi mieszkańcami Gorzów nie może żyć. Najlepsza jest otwartość, wymiana ludzi. Niemcy już dawno deklarowali, że przyjeżdżaliby do nas, bo tu jest klimat. Ale jak dojechać?! Zapominamy, że stoimy plecami do Berlina, że mamy świat pod nosem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska