1/13
Andrzej M. i Wojciech W. stanęli przed zielonogórskim sądem...
fot. Piotr Jędzura

Andrzej M. i Wojciech W. stanęli przed zielonogórskim sądem oskarżeni o porwanie taksówkarza w Serbach pod Głogowem. – Myślałem, że nie przeżyję, w głowie miałem tylko żonę i dzieci – opowiadał pan Jacek. Bandyci katowali go i wozili w bagażniku jego taksówki, oblali benzyną, grożąc podpaleniem. Mówili, że będzie rękoma kopał grób dla siebie.

W środę (27 kwietnia) rozpoczął się proces przeciwko dwóm oskarżonym.
Co się zdarzyło 12 grudnia 2015 roku? Dochodziła godz. 3.30. Pan Jacek kończył pracę. Taksówkarz głogowskiej korporacji planował właśnie jechać do domu. Po drodze kupił jedzenie i wtedy dostał zlecenie, ostatnie. Miał zabrać klientów z Serbów pod Głogowem.

Pijani mężczyźni czekali na niego przy głównej drodze. – Jeden z nich wyskoczył przed auto, zatrzymując mnie – mówił w sądzie poszkodowany. Do taksówki wsiedli 32-letni Andrzej M. i 21-letni Wojciech W. Znali się od 10 miesięcy, razem pracowali. Pierwszy z nich - z zawodu piekarz - jeździł busami po Europie, drugi był mechanikiem.

Zamówili kurs do Starych Serbów. Po drodze jednak ustalali, że jadą do Głogowa. – Starszy powiedział mi, że nie zapłaci za kurs. Mam zawieźć ich do Głogowa za darmo – relacjonował przed sądem taksówkarz, który nie chciał się zgodzić na taką propozycję. Wtedy mężczyźni stali się agresywni, zaczęli przeklinać. Taksówkarz zaproponował, że może ich odwieźć do Serbów, miejsca, z którego ich zabrał.

Kiedy chciał zawrócić, nagle z taksówki wyskoczył Andrzej M. i zaczął krzyczeć do kolegi, żeby kazał stanąć taryfiarzowi. Wojciech W. w tym czasie jedną ręką chwycił pana Jacka za szyję, a drugą zaczął zadawać mu ciosy w głowę. – To były bardzo silne uderzenia - mówił poszkodowany. Po chwili Andrzej M. wyciągnął zza kierownicy właściciela taksówki. Zaczął go bić. – Rzucili mnie na betonowy płot z taką siłą, że pękło jedno przęsło – wspominał pan Jacek. – Bili mnie na zmianę, jeden po drugim – mówił. Po chwili trzymając mężczyznę za ubranie powiedzieli, że wrzucą go do bagażnika. Wtedy z ust Wojciecha W. padła propozycja, żeby wsadzić go na tylne siedzenie. Tam razem z taksówkarzem usiadł Andrzej M., a jego pijany kolega wsiadł za kierownicę i odjechali z Serbów.

Pan Jacek cały czas był bity. W pewnym momencie bandyta przystawił mu palec do głowy. - Powiedział, że ma klamkę i mnie zap....oli – relacjonowała ofiara przed sądem. Po chwili Wojciech W. kazał mężczyźnie zmówić pacierz. – Padło pytanie, czy mam łopatę, którą wykopię sobie grób. Odpowiedziałem, że nie i wtedy ten młodszy powiedział, że grób wykopię sobie własnymi łapami.

Samochód stanął w szczerym polu. Oprawcy wyciągnęli taksówkarza z auta i kazali mu wsiąść do bagażnika. – Bałem się – opowiadał poszkodowany.

Po chwili Andrzej M. chwycił za kanister z benzyną i zaczął nią oblewać ofiarę. – Mówił, że spali mnie razem z autem – opowiada pan Jacek. Bandzior dodał, że nie wie, z kim zadarł. Któryś z nich powiedział, że siedział już w więzieniu, więc może posiedzieć nawet i 25 lat. Wojciech W. widząc oblewanie taksówkarza benzyną, miał powiedzieć do Andrzeja, „co ty odpi….asz”. Pan Jacek dostał kilka ciosów w głowę, bandyci zamknęli bagażnik i odjechali. – Nie wiem, jak długo mnie wozili, gdzie jeździliśmy. Dla mnie to była cała wieczność. Słyszałem coś o Lesznie i dyskotece. Jeden z mężczyzn powiedział też, że „wpie..li się dla 11 czy 12 zł” – mówił taksówkarz przed sądem.

Po jakimś czasie samochód zatrzymał się. – Nie wiem, gdzie byłem. Przestałem słyszeć tych mężczyzn – wspominał taksówkarz. W pewnej chwili podjechało jakieś auto. Ludzie z tego samochodu uwolnili pana Jacka i wezwali policję. Bandyci zostali szybko zatrzymani.

W środę, 27 kwietnia, obaj mężczyźni przyznali się do zarzucanych im czynów przed zielonogóskim sądem okręgowym, ale nie w całości. Wojciech nie przyznał się do oblewania benzyną pana Jacka. Podobnie Andrzej nie potwierdził tego, że chciał spalić taksówkarza.

Wojciech W. przeprosił swoją ofiar i prosił o wybaczenie. - Nie chciałem tego zrobić, to zrobiła wódka – mówił. W celi Wojciech napisał list do pana Jacka. – Na razie go nie przeczytam. Czy wybaczę? Może kiedyś. Teg,o co przeżyłem, nie da się opisać słowami – mówił poszkodowany mężczyzna. Wożony w bagażniku taksówki myślał tylko o żonie i dzieciach. – Byłem przekonany, że mnie zabiją, że mnie spalą – opowiadał. Dziś nie jest już taksówkarzem. I nigdy nim nie będzie. – Raz się udało, ale czy uda drugi raz – powiedział, odchodząc sprzed gmachu sądu.

Wojciech W. i Andrzej M. z sądu wrócili do aresztu.

Przeczytaj też:Zielonogórska policja rozbiła narkotykową szajkę

2/13
Oskarżonych do sali wprowadzili policjanci z konwoju.
fot. Piotr Jędzura

Oskarżonych do sali wprowadzili policjanci z konwoju.

3/13
Jako pierwszy do sali został wprowadzony Wojciech W.
fot. Piotr Jędzura

Jako pierwszy do sali został wprowadzony Wojciech W.

4/13
Wojciech W. zeznawał jako pierwszy.
fot. Piotr Jędzura

Wojciech W. zeznawał jako pierwszy.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Rafał Z. z zarzutami. Przyznał się do zabójstwa żony

Rafał Z. z zarzutami. Przyznał się do zabójstwa żony

W Żaganiu rozpoczęło się święto "Hetmańskiej Brygady" Przed nami wiele uroczystości

W Żaganiu rozpoczęło się święto "Hetmańskiej Brygady" Przed nami wiele uroczystości

Nowy sklep w Zielonej Górze. Tłumy w kolejkach już od samego rana | WIDEO, ZDJĘCIA

Nowy sklep w Zielonej Górze. Tłumy w kolejkach już od samego rana | WIDEO, ZDJĘCIA

Zobacz również

Świat futbolu. Tak zmieniali swoje powołanie. Piłkarz mnichem, pastorem, księdzem

Świat futbolu. Tak zmieniali swoje powołanie. Piłkarz mnichem, pastorem, księdzem

Długa sukienka na wesele to wybór szykowny i elegancki. Jaką wybrać? Modne propozycje

Długa sukienka na wesele to wybór szykowny i elegancki. Jaką wybrać? Modne propozycje