Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porwanie Ziętary: Ludzie Elektromisu zapłacili za milczenie głównego świadka? Mamy faktury na pół miliona złotych

Łukasz Cieśla, Jakub Stachowiak (TVN)
Tablica przy ul. Kolejowej w Poznaniu upamiętniająca dziennikarza Jarosława Ziętarę.
Tablica przy ul. Kolejowej w Poznaniu upamiętniająca dziennikarza Jarosława Ziętarę. Grzegorz Dembiński
Były oficer UOP, główny świadek ws. porwania dziennikarza Jarosława Ziętary, w 2015 roku nie podtrzymał zeznań obciążających ochroniarzy Elektromisu. Po chwili, na konto firmy związanej ze świadkiem, ludzie Elektromisu przelali pół miliona złotych. - Kontekst przelewów był taki, że mam milczeć o roli Elektromisu ws. Ziętary - mówi nam świadek.

Dotarliśmy do nowych faktów w sprawie dotyczącej zniknięcia Jarosława Ziętary, dziennikarza „Gazety Poznańskiej”. Jego ciała do dzisiaj nie znaleziono. Zniknął 1 września 1992 roku w drodze do redakcji. Zdaniem prokuratury został porwany przez ochroniarzy z firmy Elektromis, bo chciał opisać przekręty tej firmy.

W połowie listopada ujawniliśmy, że głównym świadkiem prokuratury został były oficer UOP. Twierdził, że w 1992 roku przyjął tajne zlecenie Elektromisu na śledzenie dziennikarza i widział moment porwania. Na podstawie jego zeznań, w listopadzie 2014 roku prokuratura postawiła zarzuty „Rybie” i „Lali”. Ci dwaj ochroniarze dawnego Elektromisu trafili wtedy do aresztu pod zarzutem porwania dziennikarza metodą „na policjanta”.

Wkrótce, bo w styczniu 2015 roku, były oficer UOP nie podtrzymał składanych wcześniej zeznań ws. zbrodni na Ziętarze. Stwierdził, że jednak nie jest pewien, czy widział porwanie dziennikarza przez ochroniarzy Elektromisu. Nam opowiadał później, że nie podtrzymał zeznań, m.in. dlatego, bo grożono jemu i jego rodzinie. Krakowska prokuratura podejrzewała jednak, że zmiana zeznań wynikała z faktu, że do świadka dotarło środowisko dawnego Elektromisu i być może przekonało go pieniędzmi.

CZYTAJ WIĘCEJ:

W sprawie zbrodni na Ziętarze także inni ważni świadkowie, którzy pogrążyli dawną firmę Elektromis i jej ludzi, w pewnym momencie zaczęli wycofywać zeznania. Kierownictwo nieistniejącej już firmy stanowczo zaprzecza swoim związkom ze sprawą dziennikarza. Dlaczego więc środowisko Elektromisu nawiązało relacje finansowe z byłym oficerem UOP, głównym świadkiem ws. porwania Ziętary?

Dowiedzieliśmy się, że tuż po niepodtrzymaniu przez niego zeznań ws. losów Ziętary oraz po wypuszczeniu z aresztu obu ochroniarzy, doszło do pięciu przelewów na łączną kwotę pół miliona złotych. Pierwsza faktura ma datę 19 stycznia 2015 roku - cztery dni wcześniej główny świadek nie podtrzymał zeznań ws. zbrodni na Ziętarze.

- Gdy byli ochroniarze „Ryba” i „Lala” opuścili areszt, Krystian Cz. z dawnego Elektromisu zaproponował, że dadzą mi zarobić. Jedna z firm holdingu Czerwona Torebka, z którym związani są twórcy Elektromisu, Krystian Cz. i Mariusz Ś., na konto związanej ze mną firmy pięć razy przelała po 100 tys. złotych. Zlecenia dotyczyły oceny rynku oraz standingu, czyli badania kondycji finansowej różnych spółek. My to zlecenie wykonaliśmy. W domyśle pojawiło się oczywiście, bym nie składał żadnych zeznań odnośnie roli Elektromisu ws. porwania Jarosława Ziętary. Oni wtedy jeszcze nie wiedzieli, że to ja jestem świadkiem. Podejrzewali to, wypytywali mnie, czy zeznawałem na nich niekorzyść, ale ja wszystkiemu zaprzeczałem. Dali mi zlecenia z sugestią, bym w razie czego milczał ws. zbrodni na Ziętarze - mówi nas świadek, który kilka tygodni zaczął ponownie współpracować z prokuraturą.

Środowisko Elektromisu nie chciało z nami rozmawiać. Wiemy jednak, że prokuraturze przedstawiło zaskakującą wersję majacą uzasadnić przelewy na pół miliona złotych.

Co się wydarzyło się w styczniu 2015 roku? W jaki sposób ludzie Elektromisu tłumaczą przelewy na pół miliona złotych? Czytaj dalszą część artykułu w serwisie Plus.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska