Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Porządek na papierze

DARIUSZ CHAJEWSKI (68) 324 88 36 [email protected]
Akta giną w sądach i prokuraturach, okręgowych i rejonowych. Jak zapewniają prawnicy, to efekt bałaganu, a nie celowego niszczenia ważnych papierów.

Prezes gorzowskiego Sądu Okręgowego Alina Czubieniak przyznaje, że owszem zdarzają się zaginięcia akt, jednak są to przypadki incydentalne.
- Z wyjątkiem jednego przypadku były to akta spraw, o ile można tak powiedzieć, trzeciorzędnych - mówi prezes Czubieniak. - Nawet przy tej jedynej ważnej, zagubionej sprawie jest to wynik przypadkowego włożenie jednej teczki w drugą. W tamtym czasie mieliśmy przeprowadzkę.
Kierowniczki sekretariatu musiały wytłumaczyć dlaczego "wpadki" się zdarzyły. Nie było także większych problemów z odtworzeniem akt.

Porządek na papierze

Zgodnie z ogólnopolską statystyką, rocznie w naszym kraju notuje się kilkaset "zniknięć" akt. Z reguły giną one w tłumie setek tysięcy tomów papierów. Jednak - chociażby na kanwie toczącego się procesu Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego - pojawiło się podejrzenie, że dokumenty giną nie do końca przypadkowo. Stąd minister sprawiedliwości polecił sporządzenie inwentaryzacji w sądowych i prokuratorskich archiwach. Jak przyznają sceptycy, może okazać się, że zaginionych akt jest znacznie więcej. Dotychczas kontrole szczelności prawniczych archiwów prowadzone nie były, nie ma także statystyki zaginięć. Luki wychodziły na jaw przy okazji kolejnych skandali, gdy okazywało się, że kwity zniknęły.
- Podobne zestawienie mamy przygotować do połowy miesiąca - mówi rzecznik gorzowskiej prokuratury Dariusz Domarecki. - Z tego co mi wiadomo, w ostatnich latach zdarzyła się tylko jedna taka sprawa. Dotyczyła asesora gorzowskiej prokuratury.

Niewinny bałagan

To nie jest dmuchanie na zimne. Kilka głośnych "zagubieniowych" spraw mają za sobą zielonogórscy prokuratorzy. Prokurator B. nie tylko trzymała w domu dokumentację, ale nawet tworzyła fikcyjną. Dokumentowała czynności, których nie wykonywała. Chociażby protokoły z przesłuchań świadków. Pani prokurator zaproponowała dobrowolne poddanie się karze. Została skazana na dziesięć miesięcy w zawieszeniu na dwa lata.
Innego zielonogórskiego prokuratora Ż. właśnie sąd uniewinnił, postępowanie w sprawie zaginionych kwitów z prokuratury świebodzińskiej zostało umorzone. Natomiast żarski asesor, w którego domu, w tapczanie, znaleziono prokuratorską dokumentację, sam zrezygnował z pracy prawnika. Jego przełożeni zrezygnowali z prowadzenia jakiegokolwiek postępowania dyscyplinarnego, gdyż były to dokumenty - cytując jednego z prokuratorów - bez większego znaczenia.

Igła w stogu

- Z reguły winne są przeprowadzki lub bałagan - uważa prokurator Kazimierz Rubaszewski z zielonogórskiej Prokuratury Okręgowej. - W ciągu ostatnich pięciu lat przeprowadziliśmy wszystkie nasze jednostki.
Posługując się określeniem jednej z prokuratorskich sekretarek, zazwyczaj to teczki "dostają nóg". Wchodzą w inne teczki. Pół biedy, gdy dokumenty zostają w prokuraturze czy sądzie. Bywa, że wraz z inną korespondencją wędrują po całym kraju.
- Nic dziwnego, przecież mamy setki tysięcy dokumentów - pointuje. - W takiej ilości szukanie jakiegoś dokumentu to igła w stogu siana.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska