Samochód pojawił się na ul. Słowackiego przed dwoma tygodniami. Opel omega blokował drogę pożarową i skrzyżowanie. Porzucone auto zauważył między innymi Maciej Czuczwa. O oplu, którego kierowca ewidentnie złamał zasady parkowania, powiadomił zielonogórską straż miejską. Strażnicy w końcu się pojawili. I co zrobili? - Pooglądali samochód, podumali i zostawili jakąś kartkę za wycieraczką przedniej szyby - mówią mieszkańcy bloku przy ul. Słowackiej. Na tym interwencja strażników miejskich 19 lipca się skończyła.
A samochód nadal powodował zagrożenie w ruchu. Blokował również chodnik. Mieszkańcy, aby nim przejść musieli obejść pojazd wchodząc na trawnik, co szczególnie dla matek z dziećmi w wózkach było utrapieniem.
W końcu mieszkańcy poprosili o pomoc radnego Roberta Górskiego. Napisali do niego na facebooku. - Pojechałem na ul. Słowacką i zobaczyłem, że samochód jest otwarty, a na wierzchu jest butla gazowa. Przecież to jest niebezpieczne. Do środka mogły wejść dzieci i na przykład bawić się w aucie - mówi radny Górski. Po chwili zobaczył kartkę, którą zostawili strażnicy miejscy, o której pisali mu mieszkańcy. - Strażnicy spisali numery rejestracyjne z tablic, ale nie zauważyli, że te numery są różne. Te tablice znacznie różniły się od tego z naklejki na przedniej szybie. Samochód mógł być kradziony lub wykorzystany np. do napadu - mówi radny Górski.
Radny na miejsce wezwał policje. - Patrol był po pięciu minutach. Policjanci profesjonalnie przeszukali samochód. I odhodowali go w ciągu zaledwie 45 minut - chwali reakcję zielonogórskiej policji radny Górski.
Ludzie są zadowoleni, bo radny Górski problem rozwiązał, ale dziwią się postępowaniu strażników miejskich. - Chciałbym zadać pytanie. Co ustaliła powiadomiona przeze mnie straż miejska. Byli na miejscu 19 lipca. Nawet nie zauważyli, że tablice rejestracyjne nie pasują do numerów z naklejki na szybie. Za co te służby mają płacone, po co miasto ich utrzymuje - denerwuje się M. Czuczwa.
Mieszkańcy bloku przy Słowackiej mówią, że nie widzą sensu dzwonienia z interwencjami do straży miejskiej, bo ta nie działa prawidłowo. - Policjanci zachwali się profesjonalnie. Samochód utrudniał ruch pieszych, stał na skrzyżowaniu i drodze pożarowej, był otwarty, a w środku była butla gazowa, więc istniało zagrożenie dla bawiących się dzieci i utrudniało przejazd służb ratunkowych – zaznacza radny Górski.
Najważniejsze, że problem został rozwiązany w zaledwie 45 minut, mieszkańcy mają już do dyspozycji chodnik, a samochód nie sprawia zagrożenia.
Zobacz też: Kraksa w centrum Zielonej Góry. Zderzyły się dwa volkswageny, jedna osoba ranna [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?