Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Pot miesza się ze łzami”. Wiceprezes szpitala w Gorzowie został pielęgniarzem na oddziale covidowym

Jarosław Miłkowski
Jarosław Miłkowski
Robert Surowiec jest wiceprezesem szpitala wojewódzkiego w Gorzowie.
Robert Surowiec jest wiceprezesem szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Archiwum prywatne Roberta Surowca
- To, co zobaczyłem na oddziale covidowym, nie da się opisać słowami - pisze Robert Surowiec, wiceprezes szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Jego opowieść jest poruszająca...

Nie chciałem o tym pisać, ale... tak, w ubiegłym miesiącu pracowałem, miałem dyżury, starałem się pomóc personelowi, a przede wszystkim pacjentom chorym na koronawirusa… Godzina 18.40. Przyszedłem na dyżur zestresowany, wystraszony. Wchodzę i mówię do dziewczyn: „Cześć! Dzisiaj nie jestem prezesem. Jestem Robert, jestem pielęgniarzem”. Przechodzimy na „ty”.

Prawie cały oddział jest zajęty. To szczególny oddział, bo leżą na nim pacjenci, którzy trafili tam z koronawirusem z innych oddziałów.

Szykujemy strzykawki, leki… Dziewczyny zwracają uwagę, że trzeba się skupić, bo jak ubierzemy stroje „kosmitów”, to nie będzie już czasu i możliwości na naprawę błędów… Od razu wyczuwam, że są profesjonalistkami… Obserwuję, jak bardzo są skupione przy swojej pracy. Już nie zwracają uwagi na moje „codzienne stanowisko”. Sprawnie działają, wydają polecenia.

To pacjent jest najważniejszy.

WIDEO: Gazeta Lubuska raport koronawirusowy 20.11.2020

Trzy pary rękawiczek

Jesteśmy gotowi, wchodzimy do szatni i kolejny stres. Strój „kosmity”. Dostaję dokładne instrukcje, jak go nałożyć. Kolejność, zapięcie, maska, czepek, strój rozmiar XL, gogle, przyłbica, rękawiczki – pierwsza para, na nią druga para i na to trzecia(!) para rękawiczek. Pierwsza sala, zostały trzy wolne miejsca, pacjenci w bardzo ciężkim stanie. Wchodzimy, dzielimy się pracą. Ja z Ewą idziemy do pacjentów, Ela szykuje kroplówki…

Jest trzech mężczyzn. Pan Roman domaga się papierosa i czegoś do wypicia. Kilka dni wcześniej sugerował, że z „Surowcem to niejedną flaszkę wypił”… Nikomu jednak nie jest do śmiechu.

Zmieniamy pacjentom pampersy, robimy toaletę, opróżniamy zbiorniki z moczem, czuję jak pot leje mi się po plecach… W tym stroju nie da się oddychać, organizm szybko daje o tym znać…

Opowieść i ból serca

Następna sala, następni mężczyźni. Na łóżkach są duże naklejki z imionami i nazwiskami pacjentów. To także po to, żeby nikt nie był anonimowy. To Pan Andrzej, Pan Zbigniew, Pan Adam…

Przy jednym z łóżek widzę znajome nazwisko, to Tata mojego biegowego kolegi (wiceprezes szpitala jest zapalonym biegaczem - dop. red.), zasłużony dla Gorzowa człowiek… Rozglądam się po sali, to był moment, kiedy przyszła chwila zadumy, przerażenia, nieznośnej bezradności, także złości, że możemy być w wielu przypadkach bezsilni…

Pot ściekający po twarzy miesza się ze łzami. Szybko jednak muszę się wziąć w garść. Ela przekazuje kolejne zadania, każda minuta jest ważna. Idziemy tak sala za salą. Pacjenci są w różnym stanie. Widzę młodą kobietę. Chyba jest pobita. Opowiada, że dwaj mężczyźni wrzucili ją do ogniska, miała spaloną rękę, jest po przeszczepie skóry. Przez opatrunki przesiąka krew, chirurg je zmienia. Kobieta cały czas opowiada historię swojego życia… Z bólem serca słucham. Chociaż tyle mogę jej dać - swoją uwagę, która na tych oddziałach jest jak lekarstwo, pacjenci tego potrzebują.

Pot chlupie w butach

Muszę jednak wrócić do obowiązków. Na innym łóżku młody mężczyzna po porażeniu prądem. Ma napięte do granic możliwości mięśnie. W tej pozie jest cały czas. Bardzo trudno zmienić mu pampersa, pomasować plecy, leży bez żadnego kontaktu.

Zmieniliśmy pościele, pidżamy. Ela jest cudowną kobietą. Stara się z każdym zagadać, mówi nawet do nieprzytomnych. Być może - mam taką nadzieję - że ją słyszą… Ewa w tym czasie zmienia kroplówki, wenflony, pobiera krew, też jest zmęczona.

Wracamy. Teraz bardzo trudny etap, ściągnięcie stroju „kosmity”. Pot chlupie mi w butach, na żadnym ultramaratonie nie spociłem się tak jak wówczas. Udało się. Strój jednorazowy zmienił kolor, jest cały mokry. Siadamy na chwilę w pokoju socjalnym, łapiemy oddech, nadal cieknie z nas pot.

Pijemy herbatę i jemy kanapkę. Mamy kwadrans i z powrotem. Procedura się powtarza. Mierzymy ciśnienie, poziom cukru, kroplówki. Jeden z panów próbuje coś do mnie mówić, nie mogę go zrozumieć… Pytam, czy coś go boli. Kiwa, że nie… Chwytam go za rękę. Do teraz mam w głowie jego wypowiedzi i próbuję rozszyfrować… co mówił. To zostaje…

Tak całą noc. Musimy też przygotować wszystko, co potrzebne dla porannej zmiany. Na kolejnym dyżurze widzę, jak zmienia się stan pacjentów. Nie wszyscy czują się lepiej… Nie wszyscy zostaną z nami do rana…

Tego nie da się opisać

25 lat temu pracowałem ostatni raz jako pielęgniarz - w szpitalu miejskim przy Warszawskiej, na oddziale intensywnej terapii. Tam była szkoła życia, ale tego, co zobaczyłem na oddziale covidowym, nie da się opisać słowami.

Zrobiłem to, by lepiej rozumieć mój zespół. Aby poczuć na własnej skórze to, co personel szpitala przeżywa każdego dnia. Aby, kiedy wrócę – mam nadzieję – z powrotem na moje „wzgórze dowodzenia”, nie pozwolić nikomu, kto ośmieliłby się krzywdzić niesprawiedliwym słowem, jakąkolwiek osobę, niosącą pomoc każdemu człowiekowi. Bo szpital to ludzie. My, w Szpitalu odpowiadamy przede wszystkim za czyny, a Was proszę o odpowiedzialność za słowo. Słowa mogą budować mosty, mogą je też palić. Wybierajmy to pierwsze.

* Robert Surowiec to wiceprezes szpitala wojewódzkiego w Gorzowie. Swoją opowieścią podzielił się po tym, gdy w przestrzeni publicznej zaczęły pojawiać się głosy pacjentów, że na oddziale covidowym lecznicy miało dochodzić do nieprawidłowości (pacjenci mieli być pozostawiani na noc bez opieki, a niektórzy umarli leżeli godzinami na sali z żywymi pacjentami). W czwartek 19 listopada szpital zaprzeczył doniesieniom mediów, które przedstawiły opowieści pacjentów. Szpital wydał oświadczenie, które kończy się słowami: „Apelujemy - nie utrudniajcie nam pracy”. Dzień wcześniej lecznica poinformowała, że Robert Surowiec (a także prezes szpitala Jerzy Ostrouch) zakazili się koronawirusem.
/Śródtytuły pochodzą od redakcji/

Czytaj również:
Zgonów coraz więcej. Prosektoria są za małe. Jest już problem z pogrzebami w Lubuskiem

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska