Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Potwór skazany po 29 latach

Przemysław Piotrowski 68 324 88 53 [email protected]
Czwartek. Mirosław C. w asyście policjantów wchodzi do sali sądowej. Niebawem usłyszy wyrok.
Czwartek. Mirosław C. w asyście policjantów wchodzi do sali sądowej. Niebawem usłyszy wyrok. Piotr Jędzura
25 lat więzienia - taki wyrok usłyszał mężczyzna, który niemal 30 lat temu w zagajniku koło Radomi zgwałcił i zamordował niespełna 18-letnią Basię. - Mam nadzieję, że będzie gnił tam do śmierci - mówi Józefa Żelazko, matka ofiary.

W czwartek sędzia nie miał litości i wymierzył maksymalny wyrok. Zabójca nie przyznał się do winy, choć twarde dowody, z jego DNA na czele, nie pozostawiły złudzeń. Po niemal 30 latach sprawiedliwość w końcu go dopadła. Dziś siwawy już, ponad 60-letni mężczyzna nie przeprosił rodziny ofiary w sali sądowej. Gdy wysłuchiwał wyroku, pozostał niewzruszony.
- Nie patrzył w naszą stronę, nie czuł skruchy - opowiada łamiącym się głosem pani Józefa. - Ale cieszę się, że w końcu trafi za kratki, tam gdzie jego miejsce.

Wyruszył na łowy

Koszmar wydarzył się w maju 1983. Późnym popołudniem Basia wracała z Zielonej Góry do Orzewa. Niestety, wtedy autobus nie dojeżdżał do jej rodzinnej miejscowości. Ostatni przystanek miała na trasie w kierunku Krosna Odrzańskiego. Musiała pokonać leśną drogą kilka kilometrów do Radomi, a potem jeszcze kawałek do Orzewa. Nie podejrzewała, że gdzieś tam czai się śmierć. Ale morderca wyruszył na łowy. Czekał na nią. Zaatakował, zaciągnął do zagajnika, zgwałcił, a potem udusił.

- Łowy to dobre słowo, bo kręcił się tam tego dnia cały czas - relacjonuje Bogumiła Krzyżanowska, jeden ze świadków. - Widziałam go, gdy szłam z koleżankami na przystanek. Nie zapomnę tego wzroku i momentu, gdy ruszył za nami jakieś kilkanaście metrów. Odpuścił, bo byłyśmy we trzy, ale do tej pory przechodzą mnie ciarki, gdy o tym pomyślę. Kto mógł podejrzewać, że wkrótce zaatakuje Basię... - pani Bogumiła zamyśla się i wspomina ofiarę. - To była taka piękna, młoda dziewczyna. Pamiętam, że po tym wszystkim bałam się, że coś takiego może spotkać i mnie. Jezu, do tej pory zawsze oglądam się za siebie. Może teraz, gdy ten potwór trafi do więzienia, przyjdzie trochę spokoju.
- Wyrok jest, jaki jest, ale ja go sobie tłumaczę, że to śmierć za śmierć - stwierdza pani Józefa. - Mam nadzieję, że z racji wieku ten bandyta już z więzienia nie wyjdzie, że zgnije za kratkami. Dziś są moje urodziny, więc to taki prezent.

Pani Józefa nie wybaczy. Nigdy. Przenigdy! Ale gdy po raz ostatni spoglądała na twarz mordercy, czuła odrobinę ulgi, że sprawa w końcu znalazła swój finał. Odrobinę, bo nic już nie przywróci życia jej ukochanej córeczce. - No i przecież tyle lat chodził na wolności - dodaje matka ofiary. - Były momenty, że myślałam, że ten człowiek nie zapłaci za te ohydne czyny. Cieszę się, że dożyłam tego momentu. Żałuję, że mój mąż nie usłyszał tego wyroku.

Ludzie mówią: stryczek

W Orzewie ludzie na nowo dyskutują o morderstwie. A raczej o bandycie, który prawdopodobnie resztę życia spędzi w więzieniu.
- Ale tak naprawdę to powinien trafić na stryczek - rzuca jedna z sąsiadek (nie chce nazwiska w gazecie). - Ten człowiek nie zasługuje na nic więcej.
- Nie można było dać wyższego wyroku i ja to rozumiem, ale straszne było widzieć tego człowieka ponownie - nie ukrywa Wioletta Żelazko, synowa pani Józefy. - Gdy podczas ogłaszania wyroku popatrzyłam na tę twarz, znów wszystko wróciło. A przecież to mogłam być ja, a nie Basia. Miałam wtedy 16 lat, wracałam do domu autobusem z tym człowiekiem, w momencie, gdy on już pewnie szykował swój straszny plan. Siedziałam obok niego, byłam jedną z pierwszych osób z okolicy, która miała z nim kontakt. Na moje szczęście, wysiadłam razem z koleżanką i teściową. On z nami, ale poszedł gdzieś w las. To, że byłyśmy we trzy, mogło mnie uratować.
- Boże święty, też doskonale pamiętam tego człowieka - dodaje pani Józefa. - Siedziałyśmy obok niego i gdy tylko dowiedziałam się od policji, że znaleziono ciało mojej Basi... - matce łamie się głos, widać, że wspomnienia są wciąż świeże - ... od razu wiedziałam, że to on. Od razu.

DNA na bieliźnie

Dziś pani Józefa już nie czuje żalu do organów ścigania, ale warto dodać, że morderca przez 28 lat po dokonaniu tego makabrycznego czynu chodził na wolności. Dlaczego? W 1983 r. nie znaleziono twardych dowodów, że to on. Wypuszczono go, choć wcześniej był już karany za gwałt i zabójstwo 15-latki, za co został skazany na karę śmierci. Wyrok zamieniono na 25 lat więzienia, z czego ostatecznie odsiedział połowę. Niecały miesiąc po wyjściu z zakładu karnego zakatował Basię.
Do sprawy śledczy wrócili w maju 2010. Postępowanie dotyczące wydarzeń, do jakich doszło prawie 30 lat wcześniej, było niezwykle złożone. Znów trzeba było przesłuchać świadków, wrócić do koszmaru. Ale tym razem techniczne możliwości pozwoliły na uzyskanie DNA sprawcy.
- Znajdowało się na bieliźnie ofiary - twierdzi prokurator Grzegorz Szklarz. - W ustnym uzasadnieniu wyroku sąd podniósł, iż tym razem dowody są miażdżące. Skazał go na 25 lat więzienia i dziesięć lat pozbawienia praw publicznych.
- Cieszę się, że to już koniec. Mam nadzieję, że do serc wszystkich członków rodziny wróci trochę spokoju - kończy pani Józefa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska