Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Powódź w regionie. Z wielką falą przypłynął strach

Dariusz Chajewski 68 324 88 79 [email protected]
Krosno Odrzańskie już przed wojną było nazywane drugą Wenecją, ale żeby aż tak... Grzegorz Pawłowski przyniósł koledze wałówkę.
Krosno Odrzańskie już przed wojną było nazywane drugą Wenecją, ale żeby aż tak... Grzegorz Pawłowski przyniósł koledze wałówkę. Fot. Mariusz Kapała
Pospolite ruszenie na wałach, doniesienia o przesiąkach, przygotowane do ewakuacji 44 tys. osób... To wszystko znamy już z 1997 roku. Dlaczego tamta tragedia niczego nas nie nauczyła? Prawie niczego.

W Laskach, Kiełczu, Bytomiu Odrzańskim słyszymy jedno - nie wyciągnęliśmy żadnych wniosków z powodzi 1997 roku. Zalana przez Odrę Halina Pawłowska z Cigacic już od tygodni prosiła o pomoc. Wówczas twierdzono, że jest panikarą. W Laskach mieszkańcy natychmiast zaprowadzili nas na wały. Zarośnięte, osuwające się do wody. 13 lat temu wieś została całkowicie zalana.

- Nie zrobiono nic - mówi Sylwester Antkowiak. - I teraz krok po kroku powtarza się znany nam już scenariusz. I cóż z tego, że pracujemy całymi dniami. Wiemy, w którym kanale woda zaczyna przybierać, wiemy, gdzie zaczynają się przesiąki. Odpowiedzialni urzędnicy też to wiedzą.

Na jednej z pierwszych "powodziowych" konferencji wojewoda Helena Hatka stwierdziła, że wały zostały częściowo umocniono, ale szczegółów nie potrafiła podać. Ile wydano na utrzymanie i odbudowę wałów. Padały zapewnienia, że jest to niepoliczalne. Dopiero, gdy sytuacja się ustabilizuje zostanie zrobiony audyt...

Specjalne rachunki nie są potrzebne. W Lubuskiem mamy 815,15 km wałów. Zaraz po powodzi w 1997 wskazano odcinki o łącznej długości 368 km, które wymagały pilnej naprawy. Przez te lata zrobiono 108 km wydając 140 mln zł. Jak wynika z tego prostego rachunku nasi Czytelnicy mają rację w stosunku do 259 km wałów. Nie zrobiono tutaj nic.
- Proszę zwrócić uwagę na jedno - mówi Jerzy Maciejak, zastępca dyrektora Lubuskiego Zarządu Melioracji i Gospodarki Wodnej. - Mamy dwie trzecie ilości wody z 1997 roku, ale jej poziom jest taki sam...

Dlaczego? To wynik zaniedbań. Międzywala zarosły, rzeka jest coraz płytsza, coraz bardziej naturalna. To co podoba się ekologom nie do końca odpowiada hydrologom. Tymczasem znaczna część dolin Odry i Warty objęta jest programem Natura 2000.
- Międzywale, wały i przestrzeń trzech metrów wokół powinny być czyste - dodaje Maciejak. - Wówczas nie byłoby bobrów i innych gryzoni, gdyż nie znalazłyby pożywienia. I przy okazji znacznie by się zwiększył przepływ wody.

Zdaniem Maciejaka widać po reakcji samorządów, którzy włodarze mają za sobą doświadczenia z 1997 roku. Gminy i powiaty działają sprawnie, strażacy mają lepszy sprzęt, podobnie wojskowi. Szkoda, że tego nie mogą powiedzieć o sobie właśnie hydrolodzy, w których przypadku doświadczenie to zbyt mało. Każdego roku szacują swoje potrzeby na 36 mln zł. Mowa tylko o utrzymaniu stanu posiadania. Zazwyczaj trafia na ich konto około 7 mln, w tym roku 9,7 mln. Ponieważ utrzymanie w ruchu samych przepompowni to koszt 5 mln to na wały, udrażnianie kanałów i inne urządzenia pozostaje smętna reszta. Tymczasem nasi zachodni sąsiedzi tylko na ochrone Frankfurtu nad Odrą wydali po 1997 roku ponad 220 mln euro.

Mariusz Bieława kierujący akcją przeciwpowodziową w okolicy Sulechowa nie rozumie jak można tak szybko zapomnieć o lekcji. I nie ma na myśli ani władz, ani hydrologów. Mimo apeli nikt nie ewakuował z Leśnej Góry i innych wsi zwierząt, a jeden z mieszkańców zbudował sobie staw, który bezpośrednio przylega do wałów...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska