Andrzej Słodkowski tworzył filmy dokumentalne w 82 krajach, współpracował ze wszystkimi stacjami telewizyjnymi w Polsce, a także z CNN, czy Discovery Channel.
Po osiedleniu się w pobliżu Żagania zafascynowała go historia powstania serialu "Czterej Pancerni i pies".
Pokaz w sobotę
Co powoduje, że po tylu latach serial ten ciągle fascynuje? - To przede wszystkim wyśmienite widowisko telewizyjne, mające swoje miejsce w naszej świadomości - podkreśla reżyser. - Niektórzy krytycy patrzą na serial wyłącznie przez pryzmat peerelowskej propagandy. To oczywiste, że dla bieżących celów naginano wiele zdarzeń historycznych, a inne całkowicie zniekształcano. Ale przecież serię przygód Jamesa Bonda, nie oceniamy w kategoriach lekcji historii. Potraktujmy więc perypetie załogi "Rudego", jak swego rodzaju bajkę - dodaje A. Słodkowski.
W nowym dokumencie przedstawione zostaną kulisy i nieznane ciekawostki z planu filmowego. Reżyser zabierze widzów w niezwykłą podróż śladami miejsc gdzie realizowane były istotne sceny. Poznamy także wspomnienia ludzi pamiętających realizację tego serialu.
Premiera filmu "My czterej pancerni" odbędzie się w Żaganiu w sobotę 19 września, podczas Jarmarku Michała. O godz. 14.30 w sali Inter spotkanie z jego reżyserem, a także z autorem pierwszej książki o serialu - Markiem Łazarzem. Początek pokazu premierowego o godz. 16.00, także w sali Inter. Wstęp wolny.
Nagraliśmy od nowa
Zapytaliśmy reżysera skąd akurat pomysł zrobienia filmu o tym serialu? - Wszystko zaczęło się od przypadkowej rozmowy z panią, która pamiętała z dzieciństwa jak kręcono w jej domu rodzinnym kultową scenę, kiedy Gustlik je nieporadnie jajko. To uświadomiło mi, że właśnie w Żaganiu nakręcono ten serial - wspomina. - A potem poznawałem kolejne osoby, które związane są z tym serialem. Ne zdradzajmy jednak wszystkich szczegółów, zobaczymy je w filmie.
Przy okazji filmu nie sposób wspomnieć o wielkim fanie serialu - Marku Łazarzu. - Nie przypadkowo pan Marek został włączony do naszej ekipy filmowej. Jest też autorem narracji, a jego wiedza okazała się bezcenna - podkreśla reżyser.
I jeszcze na koniec ciekawostka z etapu realizacji dokumentu. Najtrudniejsze dla ekipy filmowej było zdobycie tytułowej piosenki z czołówki filmu. - Zależało mi a na wersji bez słów, tylko na samej muzyce. Niestety taka nie istnieje, wszystkie są już zmiksowane. Kupiliśmy więc prawa od przedstawiciela kompozytora i nagraliśmy ponownie ten utwór - tłumaczy A. Słodkowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?