Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozbądźmy się egoizmu, aby ściągnąć turystów

Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Dariusz Chajewski
Kilka dni temu wróciłem z Zamościa. Nie, nie będzie to komentarz, w którym będę się chwalił, że film wyprodukowany przez „Gazetę Lubuską” wygrał festiwal poświęcony historii dokumentów. Porozmawiajmy o... turystyce.

Zamość zrobił na mnie ogromne wrażenie. I to nie tylko za sprawą wymuskanej, pięknej starówki, imponującej twierdzy i wreszcie roztoczańskich krajobrazów. Zaskoczyło mnie tętno tego miasta, mniejszego od Gorzowa Wielkopolskiego czy Zielonej Góry o ładnych kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców. Po pierwsze, centrum miasta żyje, restauracje wieczorami pełne są ludzi, wycieczki przechodzą jedna za drugą. Podobnie jest w całej okolicy. Wieprz - rzeka tak na oko niewiele większa od Pliszki czy Śląskiej Ochli (tak, wiem, tylko na oko) - przypomina tor kajakowy. W każdej wsi jest wypożyczalnia kajaków, firmy oferujące eskapady z wiosłami w dłoni, przewodnicy gotowi poprowadzić nas, wystarczy skinienie. Gigantyczne wypożyczalnie rowerów. I tablice rejestracyjne autokarów, samochodów osobowych z całej Polski. Na czym polega fenomen Zamościa i tej okolicy? Mam wrażenie, że na stworzeniu zintegrowanej oferty. W samym Zamościu turysta znajdzie zajęcie na jakieś dwa dni. Kilka rozmaitych wariantów zwiedzania twierdzy, spacer z przewodnikiem w stroju z epoki potęgi rodu Zamojskich. Muzea, piękny park, ogród zoologiczny, gdyż o takich „drobiazgach”, jak tory do paintballa czy reklamowane szeroko escape roomy, nie wspomnę. Przy okazji każdej z tych wycieczek wciskają nam propozycje kajakowej lub rowerowej przygody, wizyty w Szczebrzeszynie, co tam chrząszcz brzmi w trzcinie, browaru w Zwierzyńcu czy sanktuarium w Krasnobrodzie. Wszystko w odległości rzutu beretem od Zamościa. I na każdym kroku widzimy oferty objazdowych wycieczek w całkiem rozsądnej cenie. Na dodatek, z całym szacunkiem, przy naszych lasach tamtejsze przypominają zagajniki, a jeziora - bagniste kałuże...

Musimy zaoferować całościową ofertę, w której Zielona Góra i Gorzów będą walczyć o turystów dla całego regionu...

Przez cały czas kołatało mi w głowie jedno pytanie. Dlaczego taki Zamość? Zielona Góra wcale, w zestawieniu z tym miastem, nie prezentuje się - teoretycznie - gorzej. Starówka, mimo że na listę UNESCO jej nie wpisano, może się obronić klimatem. Gdyby nie to, że wymiotło z niej życie do handlowej galerii. Twierdzy nie mamy, ale fenomenalne historie do opowiedzenia. Czego nam brakuje? Myślę, że właśnie tej świadomości, że aby ściągnąć gości, musimy stać się prawdziwym regionem, a nie tylko fragmentem Polski zaznaczonym na mapie tym samym kolorem. Musimy składać ofertę, w której Zielona Góra i Gorzów będą walczyć o turystów dla Żagania, Łęknicy, Łagowa, Międzyrzecza, Długiego... To zasada naczyń połączonych, jeśli więcej będzie gości w naszych miastach, liczniej zatrzymają się nad jeziorami, zwiedzą pałace, systemy umocnień. Nie wiem też, dlaczego nie możemy dojrzeć do tego, że atrakcją może być wyprawa na grzybobranie czy największe w Europie rykowisko jeleni... Czy nasze atuty tak spowszedniały, że nie potrafimy ich zauważyć?

I jeszcze jedno. Rzeczywiście tzw. ściana wschodnia poczyniła wielki postęp cywilizacyjny. I nie mówię tutaj tylko o dobrych drogach czy centrach handlowych. Tam jest... czyściej. I nie wiem jak to możliwe, ale na elewacjach nie ma ani jednego pryszcza graffiti. Niby drobiazg, ale...

Zobacz też: WYMARŁE MIASTECZKO NA SKRAJU LUBUSKIEGO [WIDEO, ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska