- Cieszyliśmy się, że powstają w mieście duże galerie handlowe, a tymczasem wraca handel jak z lat 40. Gorzów to nie Mombasa w Kenii. Tu nie powinno się handlować "na chodniku" - mówi znany gorzowski radny i prawnik Jerzy Synowiec. Od lat walczy, by Gorzów był piękniejszy. Denerwowało go, że przy łaźni miejskiej porozkładanym na gazetach towarem handluje starszy mieszkaniec. - Ten człowiek sprzedaje rzeczy, których na targu staroci nawet nikt nie chciałby kupić. I robi to w samym centrum miasta. Widzi go niemal każdy, kto musi zatrzymać się na światłach przy łaźni - mówi Synowiec.
W sprawie nielegalnego handlu napisał do straży miejskiej. Ta zainterweniowała. I stało się to, czego Synowiec przejeżdżający tę część centrum codziennie, się nie spodziewał. "Chodnikowy kram" nie zniknął. Wręcz przeciwnie. Mężczyzna dalej handluje, tylko już nie w bramie łaźni, a na murku obok. I od kilku dni robi to legalnie!
Sprzedającym sznurówki oraz inne wyroby pasmanteryjne jest 74-letni Wiesław Karbownik. Mężczyzna handlował w bramie, bo - jak twierdzi - miał "na gębę" zgodę od prezydenta i wojewody. - Kiedyś były u mnie urzędniczki, więc myślałem, że tę zgodę załatwiły. Ja tu przecież nikomu nie przeszkadzam. Śpiewam też ludziom piosenki. Napisałem ich 300 - mówi Karbownik.
Więcej w papierowym wydaniu "Gazety Lubuskiej" dla Czytelników z północy w czwartek, 6 lutego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?