Sprawa, o której powiadomił nas Dariusz Łączny, jeszcze niedawno policjant wydziału kryminalnego, obecnie emeryt, dotyczy ubezpieczenia samochodu policyjnego. A dokładniej rzekomego podrobienia jego podpisu na wniosku o odszkodowanie, skierowanego przez komendanta do ubezpieczyciela.
- Pojechałem radiowozem na akcję pod Wschową - opowiada Łączny wydarzenie z września 2006 roku. - Gdy cofałem na leśnej drodze, doszło do niewielkiego wgniecenia blachy. Po powrocie wypełniłem dokumenty dla ubezpieczyciela, bo to ja płaciłem składki, podobnie jak i inni policjanci. Straty zostały oszacowane na 493 zł.
Policjant trafił na kilkunastodniowe leczenie do szpitala w Cieplicach, nie związane jednak z wypadkiem. - Jak się dowiedziałem później, całkiem zresztą przypadkowo, kwota odszkodowania wzrosła do 5.516 zł. I na dodatek pod tym nowym dokumentem, który powstał w listopadzie, został złożony mój podpis. Dlaczego kwota wzrosła, co się stało z dokumentami, które ja wypełniłem, dlaczego podrobiono mój podpis, co się stało z tymi pieniędzmi? Uznałem, że takie pytania nie mogą pozostać bez odpowiedzi. Postanowiłem o fałszerstwie powiadomić przełożonych.
Sprawa, poprzez wydział kontroli komendy wojewódzkiej w Gorzowie, trafiła do prokuratury rejonowej we Wschowie, ale została umorzona. Prokurator ustalił, że podpis złożyła pracownica sekretariatu komendy, która miała zanieść dokumenty do ubezpieczyciela i zauważyła, że nie ma na nich podpisu D. Łącznego. A brak podpisu wstrzymałby wypłatę odszkodowania. Prokurator dał wiarę, że ta pracownica nie miała zamiaru podrobienia podpisu, gdyż oświadczenie, które podpisała, miało charakter formalny.
- Nie mogłem pogodzić się z taką decyzją wschowskiej prokuratury - mówi D. Łączny, który po tych zdarzeniach musiał odejść z komendy. - W marcu 2009 roku złożyłem zażalenie na postanowienie prokuratury do sądu rejonowego we Wschowie.
Decyzja, wydana przez sąd, dała nadzieję Łącznemu, że sprawa jednak zostanie zbadana. W październiku 2009 roku sąd postanowił bowiem uwzględnić jego zażalenie i uchylić decyzję prokuratury. Jednak po kilku miesiącach doszło do kolejnego umorzenia sprawy przez prokuraturę wschowską. Łączny złożył więc kolejne zażalenie na decyzję prokuratury.
I tym razem, w lutym 2010 roku, sąd nakazał ponowne zbadanie sprawy, a także rozważenie wyłączenia prokuratury wschowskiej ze sprawy, ustalenie czy pierwotnie zgłoszone przez D. Łącznego uszkodzenia radiowozu różnią się od uszkodzeń, które stały się podstawą rozliczenia szkody i wypłaty odszkodowania przez ubezpieczyciela. W uzasadnieniu sąd stwierdził, że: "Zeznania D. Łącznego są spójne, logiczne i przekonujące. Fakty przez niego podane wymagają rzetelnej weryfikacji."
- Ta sprawa trafiła do prokuratury okręgowej w Zielonej Górze - mówi rzecznik Grzegorz Szklarz. - Została ponownie zbadana. Jednak nie znaleziono podstaw do wszczęcia śledztwa i sprawa został ponownie umorzona.
Łączny się dziwi. - Jak to możliwe, że sprawa była dogłębnie badana, skoro nawet nie wezwano mnie na przesłuchanie? - pyta były policjant. - Moim zdaniem prokuratura nie zastosowała się do zaleceń sądu.
Dariusz Łączny skorzystał więc z prawa do bezpośredniego skierowania do sądu, do wydziału karnego, prywatnych aktów oskarżenia: przeciwko pracownicy, którą oskarżył o podrobienie jego podpisu i przeciwko komendantowi Kłosowskiemu, którego oskarżył o poświadczenie nieprawdy i zniszczenie dokumentów.
Te akty oskarżenia trafiły do sądu rejonowego we Wschowie w listopadzie 2009 roku, czyli po pierwszej odmowie rozpoczęcia śledztwa przez wschowską prokuraturę. Minął już ponad rok, jednak do tej pory nie trafiły na wokandę.
Pytamy o sprawę komendanta T. Kłosowskiego. - Nie będę się wypowiadał na ten temat - powiedział. - Jednak muszę przyznać, że mam już dosyć oczerniania mnie przez Dariusza Łącznego, który pisze zniesławiające mnie listy do moich przełożonych i gdzie tylko się da, pomawia mnie o działania niegodne policjanta. Znosiłem to przez trzy lata, ale w końcu nie wytrzymałem i powiadomiłem o tym prokuraturę.
- Sprawą zajmuje się prokuratura w Nowej Soli - potwierdza rzecznik prokuratury okręgowej Grzegorz Szklarz. - Niestety, są pewne trudności w jej wyjaśnieniu, gdyż ten wschowianin nie zgłasza się, mimo wezwań, na przesłuchania.
- W sumie to jestem zadowolony, że komendant złożył takie doniesienie - mówi Łączny. - Może wreszcie dojdzie do sprawdzenia tego, na co staram się zwrócić uwagę prokuraturze od prawie czterech lat. Bo nie wyobrażam sobie, by inaczej mogłoby dojść do ustalenia czy to, o czym powiadamiam wymiar sprawiedliwości i przełożonych komendanta to tylko pomówienia.
.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?