Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pozytywnie Zakręceni: Dał już miliony obiadów

Redakcja
Siedzibę stowarzyszenia przedsiębiorca Augustyn Wiernicki umieścił w swojej firmie, aby nie tracić czasu na dojazdy i nie płacić za wynajem pomieszczeń.
Siedzibę stowarzyszenia przedsiębiorca Augustyn Wiernicki umieścił w swojej firmie, aby nie tracić czasu na dojazdy i nie płacić za wynajem pomieszczeń. fot. Kazimierz Ligocki
Od kilkunastu lat szefuje stowarzyszeniu, które skutecznie pomaga najuboższym i bezdomnym. - Sam nie wiem, jak to się wszystko kręci - mówił nam znany gorzowski przedsiębiorca.

- Wszystko zaczęło się przez przypadek. Na początku lat 90. ksiądz Władysław Pawlik poprosił o pomoc w uruchomieniu stołówki. Pomyślałem, że możemy nakarmić ze 30 osób. Ale kiedy po trzech miesiącach po jedzenie ustawiało się około 200-250 ludzi, zrozumiałem, że potrzebny jest system - opowiadał nam Augustyn Wiernicki, który od 16 lat kieruje Stowarzyszeniem Pomocy Bliźniego im. Brata Krystyna.

Podpatrzył sekrety

Jak skutecznie pomagać biednym, A. Wiernicki uczył się w Armii Zbawienia w Szwecji. - Nie chcieli się dzielić sekretami, bo wiedza jest cenna. Ale to i owo podpatrzyłem - mówił nam. Dziś jego system pomocy to dwie stołówki dla biednych, przy ul. Armii Ludowej i ul. Chodkiewicza. Ponadto 16 świetlic dla dzieci prowadzonych przez księdza Henryka Grządko.

W tym już trzy w podgorzowskich wsiach. Charytatywne Centrum Pomocy Bliźniemu im. Jana Pawła II wydaje dziennie 200 bochenków chleba. Działa też bank żywności, który miesięcznie pomaga 15 tys. gorzowian. W Długiem stowarzyszenie ma siedem budynków i 10 hektarów ziemi. - To nasza baza dla zielonych szkół i pomieszczenia dla bezdomnych, którym pomagamy wracać do normalnego społeczeństwa - tłumaczył A. Wiernicki.
Na pytanie, ilu gorzowianom stowarzyszenie już pomogło, zamyślił się na chwilę. - Nie da się policzyć. Tylko jedna stołówka, ta przy ul. Armii Ludowej, wydała około miliona obiadów - mówił prezes. Cały czas podkreślał, że stowarzyszenie to głównie sztab wolontariuszy, a nie on sam.

Ale jednak główna siedziba mieści się w jego firmie przy ul. Garbary. - Nie dzielę czasu na firmę i stowarzyszenie, po prostu robię swoje - mówił.
Nie potrafiłby już obejść się bez pomocy drugiemu człowiekowi. - Bo to uzależnia - tłumaczył. I dodał, że nigdy nie wziął ani złotówki za swoją działalność. Co więcej, sam dokłada do działalności.

Będą go wspierać

- Jakby nie to centrum, to byśmy z głodu popadali - mówiły wczoraj panie Maria i Anna spotkane przy centrum pomocy. Nie chciały nazwiska w gazecie, bo jak mówiły, biedą nie należy się chwalić. W centrum dostają pieczywo, ubranie, chemię gospodarczą.

Działalność stowarzyszenia wysoko ocenia radny Jerzy Sobolewski, wiceprzewodniczący komisji spraw społecznych. - Gdyby nie pan Wiernicki, to ta armia głodnych ludzi nie miałaby co ze sobą zrobić - mówił. Zapowiedział, że rada spróbuje wesprzeć stowarzyszenie w działalności.

Barbara Steblin-Kamińska, dyrektorka Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie tłumaczyła, że stowarzyszenie pomaga tym, którym opieka społeczna nie może pomóc, bo nie pozwalają na to przepisy. - Poza tym część naszych podopiecznych korzysta też z pomocy stowarzyszenia - podkreśliła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska