Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca zakładu rolnego jest dla mnie uciążliwa

Krzysztof Fedorowicz
- Ten hałas jest nie do zniesienia - skarży się Róża Rudnicka
- Ten hałas jest nie do zniesienia - skarży się Róża Rudnicka Fot. Bartłomiej Kudowicz
- Czuję się jak ofiara gwałtu przekazywana z rąk do rąk - denerwuje się Róża Rudnicka z Żelechowa. Od 30 lat walczy z sąsiadującą z jej posesją firmą.

- Moja córka mieszka w Poznaniu przy ruchliwym skrzyżowaniu i w jej mieszkaniu jest ciszej niż w moim wiejskim domu. Wszystko przez suszarnię i ciągniki! - skarży się pani Róża. - Po 30-letniej wojnie udało mi się osiągnąć to, że zlikwidowano silosy zbożowe, które stały zaraz za moim płotem, pewnym sukcesem jest też odsunięcie od posesji wspomnianej suszarni, ale wciąż jest ona bardzo uciążliwa.

Mieszkanka Żelechowa uważa też, że z czystej złośliwości właściciel zakładu urządził plac przeładunkowy niedaleko jej płotu, gdzie przesypywane jest zboże z przyczepy na przyczepę: - Traktory specjalnie tutaj bez przerwy jeżdżą, to są umyślne przejazdy! Łamane też są zasady ciszy nocnej. Suszarnia nieraz zostaje włączana po północy! Pisałam już wszędzie: do Warszawy, urzędu gminy, województwa, agencji nieruchomości rolnych, także na policję, i uważam, że lokalna władza jest skorumpowana. Także mieszkańców przekupuje właściciel firmy, wykonuje im bezpłatne usługi, rozdaje płody rolne.

.

- Podjęcie tego tematu przez gazetę moim zdaniem nie jest celowe - stwierdza Leszek Pietrasik, sąsiad. - Jak mąż pani Rudnickiej u mnie pracował, to moje gospodarstwo jej nie przeszkadzało. Przez jej fobię rozebraliśmy elewator, a suszarnię przesunęliśmy 300 metrów dalej! Ta kobieta dzwoni do mnie do domu w środku nocy i każe wyłączać urządzenia, natomiast jestem przekonany, że suszarnia nie jest dla niej uciążliwa. Przedwczoraj zadzwoniła na policję, że ludzie u mnie pracują na czarno, tymczasem wszyscy mają umowy! Więc to są pomówienia.

Mieszkańcy Żelechowa zaprzeczają, że Pietrasik ich przekupuje. - Dzięki niemu mamy pracę - mówią. - Nie widzimy też nic złego w tym, że pomógł przy budowie placu zabaw, czy w remoncie kościoła.

- Kiedy sanepid przyjechał, by zrobić pomiary w jej domu, ta inspektorów nie wpuściła. Natomiast badanie przeprowadzone przez wojewódzki inspektorat ochrony środowiska przy posesji pani Rudnickiej nie wykazało przekroczenia norm hałasu. Ona dzwoniła nawet ze skargą na sąsiadów do Biura Bezpieczeństwa Narodowego - dziwi się Romuald Kuryata z urzędu gminy w Łagowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska