Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracodawca: Co mi po takiej starej babie!

Anna Białęcka 76 833 56 65 [email protected]
(fot. Anna Białęcka) - Nie boję się ciężkiej pracy, ale poniżanie przez pracodawcę jest trudne do zniesienia - zapewnia Maria Daniluk.
(fot. Anna Białęcka) - Nie boję się ciężkiej pracy, ale poniżanie przez pracodawcę jest trudne do zniesienia - zapewnia Maria Daniluk.
W naszym mieście bezrobocie to wielki problem. Stąd o staże refundowane przez Powiatowy Urząd Pracy zabiega wielu mieszkańców. Jest to bowiem szansa na przyuczenie się do nowego zawodu i na dodatkowe pieniądze w rodzinie.

Przeczytaj też: Mobbing w pracy. Szef może zapłacić odszkodowanie

Staże są refundowane przez PUP, trwają pół roku. Urząd wypłaca stażyście brutto 860 zł. Staże powinny być korzyścią podwójną. Z jednej strony dla bezrobotnego, który ma okazje do poznania nowego zawodu, a także od zarobienia, choć niewielkich, ale pieniędzy przez pół roku. Z drugiej strony dla pracodawcy, który ma darmową siłę.

Dla pani Marii Daniluk przyznanie stażu było powodem do radości, jednak teraz stało się wręcz gehenną, każde wyjście do pracy jest dla niej jest ogromnym stresem powodującym płacz. Trafiła do niewielkiego sklepu. - Już nie wiem co mam zrobić, ale pracować tam nie chcę, a boje się zrezygnować z pracy tam, by nie stracić prawa do stażu - powiedziała nam kobieta. - Pomóżcie mi, bo tego poniżania już dłużej nie zniosę.

Historia stażu pani Marii jest smutna, pokazuje jak nie wszyscy pracodawcy potrafią zrozumieć cel zatrudnienia bezrobotnego. - Na początek usłyszałam, że jestem za stara i słuchałam narzekań co jej po takiej starej babie, że ona wolałaby jakąś młodą. I tak w kółko - opowiada. - Byłam krytykowana za zbyt obcisłe bluzki i w ogóle za to jak się ubieram, a także za to, że za rzadko chodzę do kościoła. Opowiadała straszne rzeczy o moich poprzedniczkach.

Przeczytaj też: Kontrowersyjna kropka w Carrefourze. Przeczytaj co muszą zrobić pracownicy, żeby pójść do toalety

Te szykany, choć bardzo bolące, pani Maria znosiła. Jednak jeszcze gorzej zrobiło się, gdy pracodawczyni zaczęła stawiać jej coraz większe wymagania dotyczące pracy. - Zostaję sama w sklepie i odpowiadam za wszystko, także za obsługę i stan kasy - mówi pani Maria.

- Tak nie powinno być, bo przecież ja się dopiero uczę, to powinien być staż a nie jakaś wyrobnicza praca. Boję się by kasa się zgadzała. Właścicielka nie zostawia mi drobnych pieniędzy w kasie przed moją zamianą i nie mam jak wydawać reszty klientom. A to nie jest ok, bo narzekania klientów skupiają się na mnie. Pani Halina poroszona przeze mnie o zostawienie drobnych, powiedziała, że nie jest bankomatem. Ponadto nie chce mi udzielić przysługującego mi urlopu, dwa dni za każdy miesiąc. Zmusza do pracy w soboty i niedziele, choć nie ma do tego prawa.

Kobieta złożyła już skargę w urzędzie pracy z nadzieją, że będzie mogła kontynuować staż w innym głogowskim sklepie. Znalazła nawet takie trzy, które są gotowe ją przyjąć. - Jednak w PUP usłyszałam, że muszę zerwać umowę - mówi. - Przestraszyłam się, że nie podpiszą ze mną nowej umowy.

Poinformowaliśmy o sprawie dyr. Sławomira Majewskiego i umówiliśmy z panią Marią. - Wysłuchałem jej, i oczywiście na siłę nie będziemy ciągnąć tego stażu. Bo chociażby już to, co powiedziała o samodzielnej pracy jest niedopuszczalne - powiedział. - Będę jeszcze rozmawiać z tym pracodawcą, by poznać jego wersję sprawy. Jednak już teraz rozwiążemy umowę z panią Marią, ale oczywiście z prawem do jej kontynuacji u innego pracodawcy.

Przeczytaj też: Chorujesz? Dostaniesz mniej urlopu

 

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska