Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracodawca mógłby powiedzieć: nie jestem zainteresowany

Ilona Kaczmarek
fot. Digi Touch
- W odpowiedzi na oferty, które składam, słyszę tylko: zadzwonimy do pana - złości się Czytelnik i uważa, że to lekceważenie pracownika!

- 34 lata spędzone w firmach i zakładach. Miliony przepracowanych godzin. I... nic. Okazuje się, że jestem pracownikiem, którego nikt nie chce. A firmy mnie lekceważą, bo nie odpowiadają na oferty - złości się mężczyzna, pytając jednocześnie, gdzie podziała się kultura pracy.

Nasz Czytelnik (dane do wiadomości redakcji) ma 59 lat. Przyszedł do redakcji zdenerwowany własną bezsilnością. - Od czerwca szukam pracy. Wysłałem 70 ofert. Nie odezwał się nikt- złości się bezrobotny. Jego historia to praca od 21. roku życia. - Na początku zatrudniłem się jako kierownik transportu, potem spawacz. Skończyłem studia inżynierskie, pracowałem jako kierownik działu technicznego, potem jako główny mechanik w firmie. Byłem kierownikiem betoniarni, szefem produkcji w fabryce zajmującej się produkcją taśmociągów, miałem własną firmę - relacjonuje.

W końcu nasz Czytelnik, żeby zarobić na chleb, wyjechał do Niemiec. - Pracowałem tam na czarno przez sześć lat jako spawacz - mówi. Potem znów wrócił do Polski, zatrudnił się jako mistrz produkcji na pneumatyce i hydraulice, w końcu został instruktorem nauki jazdy. Pracował na umowę zlecenie przez siedem lat. - Później rok przesiedziałem na bezrobociu, potem zrobiłem kurs na autobus, byłem kierowcą w Zielonej Górze. Następnie zatrudniono mnie jako instruktora. Miałem stałą pracę, umowę na czas nieokreślony. Było dobrze. Ale zwolnili mnie w czerwcu - mówi nam.

Mężczyzna szuka pracy w szeroko zakrojonej branży metalowej, transportowej. Ma ogromne doświadczenie. - Mogę robić wszystko - od bycia kierowcą autobusu aż do kierowania działem w branży metalowej - przekonuje. Dodatkowo właśnie robi kurs pedagogiczny. - Może wyląduję w szkole - zastanawia się.
Swoje CV wysyła do firm z Zielonej Góry, Sulechowa, Nowej Soli. Szuka też w okolicznych wioskach. Podania zanosi osobiście, czasami wysyła przez internet. Przegląda oferty w sieci. - Są takie, które mnie interesują. Każą wysyłać mailem, więc wysyłam, bo liczę na szczęście - przekonuje. Chodzi wszędzie, gdzie się da. Jak mówi, był chyba w każdej firmie z interesujących go branży. Przyznaje, że najbardziej liczy na te, w których są nabory. Twierdzi, że w innych nie ma szans.

- Najczęściej słyszę: proszę zostawić CV, odezwiemy się i koniec. Nie odezwał się nikt - mówi nasz Czytelnik. Dodaje, że najbardziej wkurza go brak kultury. - Jak byłem w Niemczech, to wiedziałem od razu, czy mnie przyjmują, czy nie. Tam nie było stałej formułki: zadzwonimy do pana - denerwuje się i mówi, że takie postępowanie to lekceważenie osoby zainteresowanej ofertą. - Wolałbym już odmowę niż takie czekanie - stwierdza.

W podobnej sytuacji jest młodszy o 30 lat Marcin. Kiedy zaczął szukać pracy, miał 24 lata. Był po studiach, ze skończonymi dwoma kierunkami. Chciał pracować w szkole. - Wysłałem i rozniosłem w sumie 115 podań do szkół od Zielonej Góry, aż po Głogów. Odezwały się cztery - opowiada. Na rozmowę zaprosił go jeden dyrektor wiejskiej podstawówki. - I na szczęście zatrudnił, bo inaczej też miałbym poważny problem. A przecież jestem młody - mówi Marcin i przyznaje, że jego też denerwowało ciągłe czekanie na odpowiedź firm. Panowie są zgodni, że to zwykły brak kultury ze strony pracodawców.

- Brak odpowiedzi wynika z faktu, że nie ma przepisu prawnego, który wymagałby od pracodawcy prywatnego obowiązku udzielenia odpowiedzi - tłumaczy Henryk Michałowicz, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich. - To zrozumiałe, kiedy o jedno miejsce pracy ubiega się kilkadziesiąt osób. W interesie kandydata leży, żeby zabiegać o pracę. Choć z drugiej strony pracodawcy nie przeszkodzi, żeby grzecznościowo zadzwonić i podziękować za ofertę. Wszystko zależy od stylu dbania o wizerunek firmy - wyjaśnia.

Henryk Michałowicz podpowiada też, aby wysyłając swoje CV, załączać w nim klauzulę zezwalającą na przetwarzanie danych osobowych. - Czasami jeśli nie ma klauzuli o świadczenia o przetwarzaniu danych osobowych, rozpatrywanie takiego podania jest... niebezpieczne dla pracodawcy. Klauzula jest niezbędna do tego, żeby pracodawca mógł w ogóle odpowiadać na ofertę. Bez tego zapisu oferta jest nieważna - przekonuje ekspert KPP. I radzi, aby zawsze zamieszczać ten zapis pod listem motywacyjnym. - Da to możliwość pracodawcy włączenia oferty do swojej bazy. To takie działanie na przyszłość. Jeśli zwolni się stanowisko, być może zaprosi nas na rozmowę - doradza nasz ekspert.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska